"500 dni miłości": POCZĄTKI
"Moglibyśmy założyć, że Summer Finn była zwykłą dziewczyną. Tyle, że to nieprawda." --Narrator
Na początku nie było łatwo. Za scenariusz wzięło się dwóch przyjaciół : jeden miał złamane serce, a drugi był w kilkuletnim związku. Wspominali dawne związki i takie, o których marzyli, ale do których nie doszło. Uznali, że w dzisiejszych czasach wszystko dzieje się zbyt szybko. Jak beznadziejny romantyk radzi sobie w otaczającym go świecie? I jak pokazać współczesny romantyzm w nowatorski sposób?
"Twórcy komedii romantycznych zawsze krążą wokół pewnych tematów, ale rzadko kiedy próbują odpowiedzieć na ważne pytania. Na przykład, czy każdy z nas ma swoją druga połówkę? Co zrobić, gdy rozstajemy się z kimś kto jest nasza bratnią duszą? Co zrobić, gdy tracimy wiarę w miłość? Nikt nie potrafi udzielić odpowiedzi, ale postanowiliśmy spróbować." - mówi Neustadter.
Tak właśnie narodził się Tom Hansen - koleś, który wręcz obsesyjnie wierzy w miłość; wbrew temu co podpowiada rozum. Pech sprawia, że lokuje uczucia w dziewczynie, która delikatnie mówiąc, nie podziela jego poglądów - Summer Finn. Stanie się ona powodem cierpienia, załamania i nerwic. Scenarzyści chcieli nie tylko opowiedzieć historię ich poplątanego związku, ale też pokazać jak Tom go zapamiętał.
"Pragnęliśmy nakręcić komedię romantyczną pomieszaną z "Memento". Nasz bohater wspomina związek, ale jego wspomnienia nie są ukazywane chronologicznie. Analizując wydarzenia z przeszłości zaczyna dostrzegać rzeczy, które wcześniej mu umknęły. Na oczach widzów nabiera dystansu do sprawy i uczy się czegoś o sobie, i o miłości. Zdaje sobie sprawę z tego, że tak naprawdę był zakochany w wizji miłości i wyidealizował Summer. To ważna lekcja. Nasza historia nie jest typową komedią romantyczną, choć jest jak najbardziej romantyczna." - mówi Neustadter.
Neustadter i Weber nie chcieli kręcić ckliwej, przesłodzonej komedii romantycznej. Pragnęli udowodnić, że ten gatunek to nie tylko nierealne, sentymentalne historie. Postanowili opowiedzieć prawdziwą historię o miłości - ukazując cierpienie jakie się z nią czasem wiąże. Jednocześnie film miał mieć optymistyczne przesłanie. "Uznaliśmy, że nie ma żadnych zasad. Realizowaliśmy każdy pomysł, nawet jeśli był szalony. Pokazaliśmy wszystko co narodziło się w umyśle i wspomnieniach Toma" - mówi Neustadter.
Weber dodaje: "Pisanie tego scenariusza było niezwykłym doświadczeniem. Mieliśmy ogromną swobodę, a tematyka była ciekawa - analizowaliśmy emocje i relacje międzyludzkie, a także to jakie miejsce zajmują w kulturze Odnajdujemy je wszędzie - w muzyce, filmach, książkach."
Scenarzyści nieźle się bawili skacząc po wspomnieniach Toma : "To była rewelacja! Ale w każdym szaleństwie jest metoda - analizując przypadkowe wspomnienia nasz bohater dostrzegł rzeczy, które pomogły mu obiektywnie spojrzeć na sytuację. Jakby się zastanowić, tak właśnie działa nasza pamięć. Na przykład zapach może przywołać wspomnienie, które pociągnie za sobą kilka innych i nagle uświadamiamy sobie coś ważnego." - mówi Weber.
Dla obu scenarzystów najważniejsze było to, żeby historia nie trąciła fałszem. "Każdy miał kiedyś złamane serce. To część miłości. Postanowiliśmy opowiedzieć o niej szczerze. Pisanie scenariusza było ciekawym doświadczeniem - Scott właśnie cierpiał po rozstaniu, a ja trwałem w długim, szczęśliwym związku. Nasze spojrzenia na miłość różniły się w tamtym czasie, dzięki czemu scenariusz jest prawdziwy" - mówi Weber.
Bijąca z niego szczerość przyciągnęła do projektu świetnych filmowców - między innymi Masona Nowicka, producenta "Juno" : "Nie da się zaszufladkować tego filmu. Nie jest to typowa komedia romantyczna, ani typowy dramat. To współczesne spojrzenie na związki, nie zabrakło w nim komizmu i wzruszeń. Powstał szczery do bólu film, który zachwyci miliony widzów."
Producenta ujęło także to, że napisana historia jest po prostu życiowa: "Rzeczywistość nie raz zaskakuje bardziej niż fikcja. O niektórych scenach myślałem, że są zmyślone, po czym okazywało się, że Scott lub Michael przeżyli daną sytuację."
Jessica Tuchinsky i Mark Waters (reżyser takich filmów jak "Zakręcony piątek", czy "Duchy moich byłych") to duet producencki, który dołączył do ekipy "500 dni miłości". "Scott i Michael to w zasadzie dwóch Tomów. Wychowywali się na tej samej muzyce i filmach, zakochiwali szaleńczo i na maksa, tak jak Tom. Włożyli w scenariusz całe serce." - mówi Jessica.
Producent Steven Wolfe ("Twin Falls Idaho") zauważa, że każdy kto przeczytał scenariusz od razu stwierdzał, że to będzie wyjątkowy film : "Pokazanie przypadkowych wspomnień głównego bohatera, z których część jest wyidealizowana i mało ma wspólnego z rzeczywistością, to wyzwanie. Do zrealizowania tego filmu potrzebowaliśmy świetnej ekipy z pomysłowym i ambitnym reżyserem na czele."
Kto dorównałby kreatywności scenarzystów? Producenci uznali, że Marc Webb mający na swoim koncie jedynie teledyski i reklamy. "500 dni miłości" to jego pełnometrażowy debiut reżyserski. "Kiedy czytałem scenariusz czułem się jak Tom, który widzi Summer po raz pierwszy. To było jak grom z jasnego nieba." - mówi Marc.
W scenariuszu zafascynowała go przede wszystkim oryginalność : "Kiedy go przeczytałem byłem zachwycony, ale nie potrafiłem do końca określić dlaczego. Zapoznałem się z nim po raz drugi i już wiedziałem: urzekło mnie, że Tom funduje sobie niesamowite rozliczenie z przeszłością, dzięki któremu zaczyna rozumieć, że sami jesteśmy źródłem własnego szczęścia. Piękna dziewczyna z cudownymi błękitnymi oczami może nam dać dużo radości, ale prawdziwe szczęście to zrozumienie kim się jest i poznanie swojej wartości. Historia Toma jest zabawna, ale niesie za sobą ważne przesłanie, które trafiło do mnie i trafi do milionów widzów."
Webba zainteresowało też wyzwanie w postaci niekonwencjonalności scenariusza. Od razu dogadał się z jego twórcami : "Od razu złapaliśmy ze sobą kontakt i bombardowaliśmy się setkami pomysłów na realizację tego filmu. Perspektywa współpracy była bardzo kusząca." - mówi Neustadter.
Producent Mason Novick również wypowiada się o Webbie w samych superlatywach : "Ma niepowtarzalny styl i jest konsekwentny w tym co robi. Ani przez moment nie żałowałem, że właśnie on reżyseruje nasz film."
Jak dodaje Marc : "Do tej pory zajmowałem się czymś co nie narzucało mi ściśle określonych reguł. Mogłem sobie pozwolić na odrobinę szaleństwa i oryginalne rozwiązania. Na szczęście przy "500 dniach miłości" nie musiałem trzymać się żadnych zasad; ten film był mi pisany! Wyzwaniem było pokazanie bohaterów w sposób realny; tak aby widzowie nie mieli wątpliwości, że to co przeżywają Tom i Summer jest prawdziwe. Próbowałem połączyć życie z odrobiną magii. Mam nadzieję, że mi się to udało."