"500 dni miłości": OD SCENARZYSTY
PARĘ SŁÓW OD SCOTTA NEUSTADTERA
22 lipca 2001 w niedzielę (o ile dobrze pamiętam, a na pewno tak jest), między godziną 19, a 20 doszło do tragedii. Miało to miejsce w nowojorskiej restauracji "Serendipity". Tym potwornym zajściem, które na moment wstrząsnęło losami świata było? rzucenie mnie przez dziewczynę. Spotykałem się z nią kilka miesięcy, ale po tym fatalnym wieczorze byłem pewien, że umrę z żalu i tęsknoty. Całymi dniami leżałem w łóżku chlipiąc w poduszkę, słuchając The Smiths i oglądając francuskie filmy. Do tego narzekałem, że nikt mnie nie rozumie. Krótko mówiąc: zachowywałem się jak idiota i dupek.
W tym czasie wraz z moim kumplem, Weberem, napisałem scenariusz komedii. Przeczytało go kilka osób, podobno był całkiem śmieszny. Postanowiliśmy napisać coś jeszcze, ale jakoś nam nie szło. Zaczęliśmy kilka scenariuszy; żadnego nie dokończyliśmy. Brak weny w połączeniu z niedawnym rozstaniem pchnęły mnie na skraj załamania. Uznałem, że muszę zrobić coś szalonego, żeby? nie zwariować. Rzuciłem pracę i kupiłem bilet w jedną stronę do Londynu. Bliskim powiedziałem, że jadę się dokształcać.
Gdy dotarłem do Anglii stało się coś niezwykłego. Niemal od razu poznałem nową dziewczynę. Mądrą, śliczną. Idealną. Rzuciła mnie po sześciu miesiącach. "500 dni miłości" to film o tych dwóch związkach. Właśnie tak je zapamiętałem (no dobra, chciałem zapamiętać.) Razem z Weberem zawsze marzyliśmy o napisaniu komedii romantycznej w styli Camerona Crowe'a czy Woody'ego Allena. Chcieliśmy po prostu nakręcić szczery, zabawny film o związkach. Taki, który będzie trzymać poziom.
Oto efekt. Analiza romansu. Autobiografia wymieszana z kompletną fikcją. Filmowa wersja piosenki pop. "500 dni miłości" to film zabawny (mam nadzieję), smutny (tego jestem pewien), wyjątkowy (nie mam wątpliwości). Usłyszycie w nim fajną muzykę, obejrzycie sceny na dzielonym ekranie i rysunkowego ptaka. Nie doświadczycie cynizmu i ironii, choć z perspektywy czasu dostrzegam odrobinę ironii - rozpad dwóch związków, najtragiczniejsze co mnie spotkało, doprowadziło do najlepszej rzeczy w moim życiu: filmu, z którego jestem dumny i przy którym pracowałem z rewelacyjną ekipą.