Reklama

"25. godzina": NORTON I LEE: SPOTKANIE NA SZCZYCIE

W roli Monty’ego Brogana wystąpił Edward Norton, nominowany do Oscara za ”Więźnia nienawiści” i ”Lęk pierwotny”. Norton znany jest ze starannego doboru ról. Gdy gra, gotowy jest do największych poświęceń. Nigdy nie interesuje go jedynie aspekt komercyjny.

Podobne podejście do kina ma Spike Lee. “Pytacie jaka jest różnica pomiędzy postaciami z typowych hollywoodzkich produkcji, a tymi z moich filmów. To bardzo proste. Moje postaci są po prostu prawdziwe” – powiedział kiedyś reżyser.

Reklama

“Ed to aktor o ogromnych możliwościach, wymarzony odtwórca roli Monty’ego, człowieka skomplikowanego, który budzi na przemian sympatię i lęk” - mówił producent Jon Kilik. Nie wspomniał natomiast o tym, że niektórzy reżyserzy przystępują do współpracy z Nortonem nie bez obaw. Znany jest on bowiem ze swego perfekcjonizmu i uporu w forsowaniu własnych koncepcji - nawet wbrew realizatorom. Tak było chociażby w przypadku filmu “Więzień nienawiści”(“American History X”), gdzie postać neonazisty grana przez Nortona zdominowała cały film, a scenariusz był zmieniany pod jego dyktando. Także ostatecznego montażu dokonano pod jego nadzorem. Spowodowało to ostry konflikt z młodym reżyserem Tonym Kaye, który nawet groził wycofaniem z czołówki swego nazwiska. Jednak w starciu ze zdeterminowanym i mającym już mocną pozycję Nortonem był bez szans. Mimo to, w wywiadach Norton podkreśla, że bynajmniej nie jest rozkapryszonym gwiazdorem -awanturnikiem i jeśli bywa nieprzyjemny, to dlatego, że chodzi mu o “artystyczną jakość”.

Ze Spikem Lee spotkał się w trudnym dla reżysera momencie. Przez wiele lat Lee uważany był za sztandarowego filmowego twórcę wyrażającego aspiracje Afroamerykanów, ze skłonnością do radykalizmu. Głównym przeciwnikiem Lee był - przez lata przez niego krytykowany - hollywoodzki system produkcyjny, z jego skłonnością do powielania nie tylko gatunkowych, ale i rasowych klisz. W każdym dotychczasowym filmie Lee (przeważnie na początku, w dialogach) pojawiały się słowa “Zbudź się!”, co często było odczytywane jako wezwanie skierowane do czarnoskórej publiczności.

“Moim zadaniem jest wyrazić jak najwierniej punkt widzenia tych przedstawicieli czarnej społeczności, którzy nie mają dostępu do mediów ani do władzy. I będę to robił, dopóki będę wypłacalny”. Tego typu deklaracje składał Lee często; przez przeciwników był zresztą nieraz atakowany za to, że artystyczną prawdę poświęca na ołtarzu publicystyki. Zdaje się, że Lee przejął się krytyką, zwłaszcza, że rola ludowego trybuna i aktywisty zaczęła go ograniczać. Dlatego w połowie lat 90. podjął kolejne próby zdystansowania się od niej, co początkowo przynosiło co najmniej dyskusyjne efekty.

W “Clockers” (1995) podjął próbę diagnozy przyczyn przestępczości i przemocy, przekraczając wyraźnie etniczny punkt widzenia i wprowadzając do filmu bohaterów nie-Afroamerykanów oraz korzystając ze stylistyki thrillera.

W “Dziewczynie numer 6” poważył się na ryzykowne stylistyczne eksperymenty, mające oddać psychiczne wahania bohaterów. Krytyka potraktowała film surowo, publiczność nie dopisała. W dodatku w środowisku czarnych filmowców pojawiły się oskarżenia o zdradę dawnych ideałów; coraz częściej zaczęto używać też w stosunku do Lee złośliwego określenia “Pan Egomaniak”.

Za kolejny krok w niebezpiecznym kierunku uznano “Mordercze lato” (Summer of Sam, 1999). Był to w zamierzeniu epicki fresk z szalonych lat disco (1977), portretujący praktycznie jedynie środowisko “małej Italii”. Znowu nasiliły się głosy mówiące o ucieczce Lee od środowiska, z którego wyszedł. Wielu miało mu też za złe to, że wziął aktywny udział w kampaniach reklamowych Nike’a, co nie licowało z jego antykorporacyjnym wizerunkiem. W dodatku część krytyki nie bez racji uznała “Mordercze lato” za wtórne wobec klasycznych już filmów Martina Scorsese. Lee bronił się z charakterystyczną dla siebie zadziornością, twierdząc, że kręci filmy o ludziach i ich dramatycznych problemach, bez względu na kolor skóry.

Pomimo więc, że z wielu stron mu to odradzano, podjął się realizacji “25. godziny”. Tym bardziej, że zyskał entuzjastyczne wsparcie Nortona, który bez wahania przyjął proponowaną mu rolę. Aktor tłumaczył: “Nasz film opowiada o konsekwencjach bierności moralnej, o ludziach, którzy niepostrzeżenie staczają się na dno. To niemal przypowiastka moralna. Od dawna marzyłem o współpracy ze Spike’iem Lee, którego zaliczam do swych ulubionych reżyserów. Myślę, że przyjąłbym rolę nie zajrzawszy nawet do scenariusza. Monty to bardzo złożona postać. Zmaga się ze sobą i dokonuje niesłychanie trudnych wyborów. W końcu bierze całą winę na siebie, choć kusi go, by zwalić ją na innych. Uczy się ponosić konsekwencje swoich własnych czynów”.

Wbrew obawom praca na planie przebiegała harmonijnie. Obeszło się bez ostrych spięć, choć Lee znany jest ze swej niecierpliwości i wybuchowego temperamentu, a Norton z wyniesionej z teatru skłonności do precyzyjnego cyzelowania roli i szczegółowego dociekania motywacji postaci. Norton twierdził też, że każdy aktor zmaga się z pokusą reżyserowania, zwłaszcza scen z własnym udziałem. Mówił jednak także, półżartem, że po wyreżyserowaniu “Zakazanego owocu”, te jego ciągoty zostały bardzo ograniczone. Ale Lee ma naturalny autorytet, któremu nie miał ochoty, ani potrzeby przeciwstawiać się.

Norton nie bez racji uważany jest za jednego z najzdolniejszych aktorów swego pokolenia. Uważa, że niepozorna powierzchowność jest jego atutem. “Wyraziste, mocno określone warunki fizyczne ograniczają wielu wspaniałych aktorów – mówił. - Część swojej energii muszą oni tracić na walkę ze swym utrwalonym wizerunkiem i nie zawsze im się to udaje. Moją ambicją jest nie dać się wepchnąć do żadnej szuflady. Wierzcie mi, w Holywood to diabelnie trudne, ale wierzę, że możliwe.”

Jednym z idoli Nortona jest Paul Newman, który takie trudne zmagania ma za sobą. Swoistym hołdem dla niego było umieszczenie w pokoju Brogana plakatu z jego filmu “Cool Hand Luke” (1967, w Polsce znany z telewizji pod tytułami “Nieuległy Luke” i “Luke Zimna Rączka”) w reżyserii Stuarta Rosenberga. Newman zagrał tam więźnia w obozie pracy na południu USA, który dzięki swoistemu optymizmowi i zadziorności zdobywa uznanie współwięźniów i przeciwstawia się skutecznie represyjnemu systemowi, dąży też wytrwale do osiągnięcia wewnętrznej niezależności. Użycie tego plakatu ma w tym kontekście wydźwięk ironiczny i zarazem dobrze charakteryzuje Brogana. Jego tęsknota za taką niezależnością jest złudna: świat wielkomiejskiej dżungli nie przypomina pokazanej u Rosenberga nieco baśniowej karnej farmy. Jednocześnie w postaci Monty’ego jest nuta ukrytego idealizmu, jak u Newmana.

Norton był jednak oczywiście daleki od kopiowania stylu starszego kolegi. Podkreślał, że ceni Spike’a Lee za dążenie do realizmu i unikanie hollywoodzkich stereotypów. Reżyser i aktor zgodnie twierdzili, że we współczesnym amerykańskim kinie brakuje kina “dla dorosłych”, gdzie widza traktuje się poważnie, nie jak dziecko spragnione kolejnej krzepiącej opowiastki. Starali się wspólnie tę lukę wypełnić. Zdaniem większości krytyki – z powodzeniem.

materiały dystrybutora
Dowiedz się więcej na temat: 25. godzina
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy