Reklama

"127 godzin": OPARTE NA FAKTACH

Pewnego kwietniowego piątku 2003 roku Aron Ralston pojechał do Parku Narodowego Canyonlands w Utah, by spędzić weekend na wspinaczce.

Pewnego kwietniowego piątku 2003 roku Aron Ralston pojechał do Parku Narodowego Canyonlands w Utah, by spędzić weekend na wspinaczce.

Sześć dni później miał do opowiedzenia niezwykłą historię o przetrwaniu. Spędził w dziczy 127 godzin. Spadł na niego głaz, który przygniótł mu rękę i uniemożliwił wydostanie się. Poznawszy historię Arona zastanawiamy się nad tym co przeżył, jak znalazł siłę i czy nas byłoby stać na równie duże poświęcenie. Te same pytania zadali sobie Danny Boyle, Simon Beaufoy i Christian Colson, którzy odpowiadają za jeden z największych hitów filmowych ostatnich lat - "Slumdoga: Milionera z ulicy". Boyle'a zachwyciła niezwykła historia Ralstona i dostrzegł w niej potencjał na naszpikowany emocjami, trzymający w napięciu film pokazujący przez co przeszedł Ralston i jak znalazł siłę, by dokonać niemożliwego i wyrwać się z beznadziejnej sytuacji.

Reklama

Kiedy Boyle przeczytał książkę Ralstona od razu pomyślał o nakręceniu kameralnego filmu skupiającego się na przeżyciach Arona. Pragnął pokazać człowieka, który otarł się o śmierć i jak takie przeżycie wyzwoliło w nim wolę przetrwania.

"Chciałem, żeby widzowie czuli się tak, jakby sami pojechali do Utah. To wspaniała historia o przetrwaniu, ale nie tylko. Aron wykazał się niewiarygodną wprost siłą i chęcią przetrwania. Przede wszystkim zależało mi na tym, by pokazać właśnie to, a nie tylko sposób w jaki się uratował". - mówi reżyser i dodaje : "Kiedy ludzie słyszą historię Arona zastawiają się, czy byliby w stanie dokonać tego, co on. Uważam, że gdybyśmy znaleźli się w równie trudnej sytuacji, też znaleźlibyśmy siłę, bo każdy chce żyć. Te kilka dni w kanionie uświadomiło Aronowi jak cenne jest życie. Pragnąłem pokazać, że choć był tam sam, to w gruncie rzeczy nie był samotny, bo myślał o najbliższych i dzięki temu nabrał siły do walki."

Boyle miał świadomość tego, że porywa się na niezwykle trudne zadanie : "Kręciliśmy film tętniący akcją, a którego bohater nie mógł się ruszać."

Jak podtrzymać napięcie, gdy bohater jest uwięziony, a większość tego co widzimy dzieje się w jego głowie?

"Wiedzieliśmy jedno : chcieliśmy zrobić film, który wciągnie widzów i sprawi, że całkowicie się zatracą". - mówi Boyle.

Twórcy od początku widzieli w roli Arona Jamesa Franco. "Jest niesamowity. "127 godzin" to tak naprawdę film jednego aktora. Główną rolę musiał zagrać niezwykle utalentowany artysta. James zachwycił nas wytrzymałością fizyczną i psychiczną. Tak bardzo wczuł się w rolę, że momentami miałem wrażenie, że kręcę jego przeżycia". - opowiada reżyser.

Boyle i Beaufoy zainteresowali się zrobieniem filmu także dlatego, że to całkowicie inna produkcja, niż "Slumdog : Milioner z ulicy", czyli ich poprzedni film. Wtedy kręcili w Bombaju, teraz w ciasnym kanionie.

"Bombaj był pełen ludzi, a w Utah kręciliśmy jednego człowieka. To niesamowite przeżycie i wyzwanie - zrealizować tak kompletnie różne filmy". - mówi Boyle.

"127 godzin" to opowieść o pokonywaniu własnych barier. Przypomina "Zew krwi" czy "Dotknięcie pustki", ale w przeciwieństwie do wymienionych tytułów bardziej skupia się na podkreśleniu jak cenne jest życie, niż akcentowaniu triumfu jednostki.

"Kiedy Aron utknął w kanionie i nie miał możliwości skontaktowania się z ludźmi zrozumiał, że człowiek to zwierzę stadne. Myśli o najbliższych i pragnienie ponownego ujrzenia ich dały mu siłę. Właśnie o tym jest ten film - o tym, co nas napędza. Wbrew pozorom nie opowiedzieliśmy historii jednego człowieka lecz ludzi". - mówi Boyle.

Film współ-produkowało Everest Entertainment. "Z przyjemnością dołączyliśmy do tego projektu. Angażujemy się w realizacje filmów, które poruszają bliskie naszym sercom tematy i zapadają widzom w pamięć. To jeden z takich filmów - opowiada o pasji i woli życia". - mówi Lisa Marie Falcone.

materiały dystrybutora
Dowiedz się więcej na temat: 127 godzin
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama