"Obóz godności: Rewolucja w życiu niepełnosprawnych": Przyjaźń, która zmieniła świat [recenzja]

"Obóz godności: Rewolucja w życiu niepełnosprawnych" walczy w tym roku o Oscara dla najlepszego dokumentu - fot. Steve Honigsbaum /Netflix /materiały prasowe

Każda rewolucja ma jakiś początek - czasami bardzo niepozorny. Rezultaty mogą za to być wielkie. Nominowany do Oscara "Obóz godności" opowiada jedną z takich historii, do tej pory szerzej w świecie nieznaną. W dzisiejszej Polsce wybrzmiewa ona z siłą wodospadu Niagara.

Niepełnosprawnej dziewczynce odmówiono nauki w szkole - dyrektor uznał, że stanowi ona zagrożenie pożarowe. Młodej kobiecie z porażeniem mózgowym lekarze wycięli zdrowy wyrostek, ponieważ uznali, że osoba w jej położeniu nie może uprawiać seksu i zachorować na rzeżączkę. Ale to i tak nic w porównaniu z ośrodkiem stanowym Willowbrook dla dzieci z niepełnosprawnością umysłową. Przeznaczony był dla 4000 osób, ale zamieszkało w nim 6000 pensjonariuszy. Na jednego opiekuna przypadało 50 chorych. Po odwiedzinach w 1965 roku senator Robert F. Kennedy oświadczył, że w przeludnionej instytucji ludzie żyją w brudzie i smrodzie, w szmatach zamiast ubrań, i w pokojach mniej wygodnych i radosnych niż klatki w zoo. W "Obozie godności" twórcy umieszczają fragmenty reportażu telewizyjnego z obiektu z lat 70. Można odnieść wrażenie, że to sceny z "American Horror Story: Asylum" i zaraz pojawi się Sarah Paulson, ale to działo się naprawdę.

W takim właśnie wrogim świecie, na obozie Jened dla niepełnosprawnych poznali się m.in. Judith Heumann i James LeBrecht, czyli - odpowiednio - przyszła specjalna doradczyni Baracka Obamy ds. praw osób niepełnosprawnych i przyszły dźwiękowiec oraz reżyser, współautor "Obozu godności" (na marginesie: Barack Obama i Michelle Obama zostali producentami wykonawczymi filmu). Jened dawało im szczęście, bo było tym miejscem, gdzie nie byli traktowani jak "podobywatele", gdzie mogli być sobą, a nie "tym/tą ułomną sąsiadką". Tam przeżyli swoje pierwsze pocałunki, miłości. I tam postanowili, że mają dość życia w poniżeniu. "Zrozumieliśmy, że musimy razem działać i to nie tylko na obozie, ale i później, poza nim" - wspominają przed kamerą. Wkrótce stanęli na czele rewolucji, która trwa do dziś, a im samym i 40 milionom innych niepełnosprawnych Amerykanów dała równe, a przynajmniej równiejsze szanse na godność i zrzucenie więzów stygmatu.

Reklama

Nie był to ani łatwy, ani krótki proces - trwa do dziś, choć w innym wymiarze. Wtedy senator Kennedy może i skomentował fatalne warunki w Willowbrook, ale już na przykład Richard Nixon nie chciał podpisać ustawy 504, która zabraniała dyskryminacji obywateli ze względu na niepełnosprawność. Bo ile by to wszystko kosztowało - te chodniki bez wysokich krawężników, budynki federalne, dworce kolejowe z podjazdami? "Ile osób by z tego naprawdę skorzystało?" - słyszeli aktywiści w odpowiedzi na swoje apele i wiedzieli, jak bardzo ci politycy chcieliby się ich pozbyć. "Kłamali o Watergate, kłamali o Wietnamie i teraz kłamią o tym, jak traktowani są niepełnosprawni" - kamera rejestruje jedno z wystąpień buntowników. Nixon w końcu się poddał, ale zwycięstwo było krótkotrwałe. Szkoły, uniwersytety, a nawet szpitale nie chciały wydawać pieniędzy na "udogodnienia".

Kiedy ustawa nie tylko nie weszła w życie, ale usiłowano ją wycofać, zamieniając w politykę "równo, ale osobno", walka o przekształciła się w protest okupacyjny i głodowy. FBI usiłowało rewolucjonistów na wszelkie sposoby zniechęcić i zastraszyć - posuwano się nawet do tego, że odcinano im prąd i wodę. Pomagały Czarne Pantery, związkowcy i inne organizacje broniące praw człowieka. Pomagał dziennikarz, który rejestrował każdą kolejną dobę akcji. Szokuje, jak bardzo archiwalne nagrania z "Obozu godności" przypominają relacje z 40 dni, które rodziny niepełnosprawnych spędziły w polskim Sejmie w 2018 roku.

"Koniec z segregacją, nie godzimy się na żadną dyskusję o segregacji. I będę wdzięczna, jeżeli przestanie pan kiwać głową ze zrozumieniem, kiedy nas pan w ogóle nie rozumie" - to kolejne słowa, które słyszymy w filmie, wypowiadane w twarz jednemu z obłudnych polityków przez Judith Heumann. Czy nie to samo należałoby powiedzieć polskim politykom w 2021 roku?

W końcu o proteście usłyszała cała Ameryka. Teraz my, po części dlatego, że "Obóz godności" ze swoim społecznym zacięciem i humanistycznym przekazem wpadł pod radar Amerykańskiej Akademii Filmowej, po części dlatego, że to po prostu rewelacyjna historia, dobrze zrealizowana i udokumentowana archiwalnymi zdjęciami i współczesnymi komentarzami, w interesujący sposób przedstawiona, przede wszystkim zaś z fascynującymi bohaterami. Ile my się od nich możemy nauczyć - wytrwałości, ale i dystansu, humoru, ale i siły. Wbrew okolicznościom powiedzieli "No pasarán". Dołączmy do nich!

8/10

"Rewolucja w życiu niepełnosprawnych" [Crip Camp: A Disability Revolution], reż. James Lebrecht, Nicole Newnham, USA 2020, film można obejrzeć na platformie Netflix

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy