Reklama

"Halftime": Film dokumentalny o Jennifer Lopez to manifest

"Żyłam na oczach całego świata, wierzyłam w każde okrutne słowo" - przyznaje w filmie dokumentalnym "Halftime", który 14 czerwca wzbogacił ofertę Netfliksa, Jennifer Lopez. Kamera towarzyszyła artystce w najbardziej przełomowym momencie jej życia i kariery: przygotowaniach do występu na Super Bowl, premierze filmu "Ślicznotki" i podczas 50. urodzin.

"Żyłam na oczach całego świata, wierzyłam w każde okrutne słowo" - przyznaje w filmie dokumentalnym "Halftime", który 14 czerwca wzbogacił ofertę Netfliksa, Jennifer Lopez. Kamera towarzyszyła artystce w najbardziej przełomowym momencie jej życia i kariery: przygotowaniach do występu na Super Bowl, premierze filmu "Ślicznotki" i podczas 50. urodzin.
Jennifer Lopez w scenie z "Halftime" /materiały prasowe

"Jenny from the Block" i wieczna "panna młoda" zapewniająca dziennikarzy, że nie ubezpieczyła swojej pupy i ma do zaoferowania zdecydowanie więcej niż jedynie ponętne latynoskie kształty, musiała sporo udowodnić w swojej karierze. Najwyraźniej moment, w którym show-biznes dostrzegł, kim jest i ile jest warta, przyszedł, gdy miała pięćdziesiąt lat, czyli w okrutnym momencie dla kobiet pracujących w branży rozrywkowej. Jednak Jennifer Lopez z dużą dozą pewności zapewnia, że to moment przełomowy w jej życiu, który pokazuje jak upór, wytężona praca i determinacja wyniesiona z Bronksu zaprowadziły ją na szczyt świata.

Reklama

"Zdecydowałam, kim chcę być i tylko w to wierzyłam. Całe życie walczyłam o to, żeby mnie usłyszano, dostrzeżono i potraktowano poważnie" - mówi w zwiastunie filmu gwiazda. Nigdy nie chciała być tylko piosenkarką. Miłość do musicali niejako naznaczyła jej drogę do kariery - chciała grać, śpiewać i tańczyć.

Najpierw pojawił się taniec i występy w niskobudżetowych produkcjach. W wieku 17 lat zagrała pierwszą rolę w filmie "Moja mała dziewczynka". Później wzięła udział w kilku mniejszych produkcjach, równocześnie rozwijając karierę tancerki u boku New Kids on the Block i Janet Jackson, a także w serialu "In Living Color". Początki nie były łatwe, ciągle spotykała się ze stwierdzeniami, że nie jest aktorką. Aż wreszcie przyszła rola, która pozwoliła jej zmienić bieg filmowej kariery.

W 1997 roku zagrała w filmie "Selena", za który zdobyła nominację do Złotego Globu. Od tego czasu pojawiła się w kilkudziesięciu produkcjach, wśród których największy sukces odniosły "Anakonda", "Cela", "Powiedz tak", "Pokojówka na Manhattanie", "Zatańcz ze mną" oraz "Sposób na teściową". Po doskonałych recenzjach filmu "Selena" Lopez zadebiutowała w 1999 roku z płytą "On The 6", z którą wspięła się na szczyty list przebojów. Szacuje się, że jej nagrania rozeszły się na całym świecie w około 75 mln egzemplarzy. Za działalność muzyczną zdobyła szereg nagród, w tym American Music Award i MTV Video Music Award.

Jak z perspektywy lat tłumaczy swój sukces? W rozmowie z "Allure" wyznała, że już od najmłodszych lat była nastawiona na osiągnięcia. "Wszystko, co musiałeś zrobić, to powiedzieć mi, co mam robić. Obierałam właściwy kierunek, a potem osiągałam cel. Taka jest moja osobowość" - tłumaczyła w wywiadzie artystka.

Wszystko jednak ma swoją cenę. Wraz z wielką rozpoznawalnością, pojawiło się zainteresowanie mediów. "Wieczna panna młoda", tak Jennifer Lopez nazywana była w prasie bulwarowej. Krótkie narzeczeństwa i jeszcze krótsze małżeństwa, stawały się pożywką dla prasy. Lopez ponownie zaskoczyła świat, gdy w 2021 roku niespodziewanie zerwała zaręczyny z byłym sportowcem, Alexem Rodriguezem. Nie minęło wiele czasu, kiedy fotoreporterzy przyłapali ją z dawnym narzeczonym, aktorem Benem Affleckiem.

W 2021 roku media oficjalnie ogłosiły reaktywację "Bennifer". W rozmowie z "Today" Lopez zapytana o to, czy rozważa ślub z Affleckiem, przyznała, że nie wyklucza takiej możliwości.

"Znasz mnie, jestem romantyczką. Zawsze byłam. Mam za sobą kilka małżeństw, ale wciąż wierzę w szczęśliwe zakończenia" - zapewniła Lopez, która ma za sobą nieudane małżeństwo z Ojanim Noą, Crisem Juddem i z Markiem Anthonym. Mimo kąśliwych uwag ze strony mediów i komentarzy na temat jej bogatego życia romantycznego i licznych związków, piosenkarka zapewnia, że nic sobie z tego nie robi. "Podchodzę do tego z dużym dystansem, potrafię się z siebie śmiać. Jestem tylko człowiekiem, jak my wszyscy, mam swoje wzloty i upadki. Popełniłam błędy" - przyznała Lopez.

Dziś, w wieku 52 lat, Jennifer Lopez może powiedzieć, że osiągnęła wszystko - dorastające dzieci, szczęśliwy związek, prosperujące biznesy, udana kariera. W orszaku nagród i wyróżnień zabrakło jednej, statuetki Oscara, do którego była typowana za film "Ślicznotki". Tym razem jednak musiała obejść się smakiem, bo ostatecznie nie została do niego nawet nominowana.

Jak sama przyznała był to bardzo trudny moment w jej karierze. Widzowie będą mogli zresztą zobaczyć to w filmie "Halftime". Jej pewność siebie podupadła. W tym wypadku determinacja i ciężka praca zdawały się niewystarczające. Ale człowieka sukcesu poznaje się nie po tym jak celebruje zwycięstwa, a po tym jak potrafi przełknąć gorycz porażki. Lopez skropiła ją najdroższym szampanem.

"Zdałam sobie sprawę, że nie robię niczego dla nagród. Nie chcę mieć dziesięciu Oscarów czy dwudziestu Grammy stojących na moim kominku. Tu chodzi o pracę. Chodzi o tworzenie i radość, jaką czerpię z rzeczy, które mogę pokazać światu, które bawią, inspirują i wzmacniają ludzi" - przyznała Lopez. "Myślę, że moje życie to coś więcej niż nagrody" - podsumowała.

PAP/INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Jennifer Lopez | Jennifer Lopez: Halftime
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy