Reklama

Ta jedna rola zapewniła mu nieśmiertelność. Był synem legendy kina

Na planie "Kruka" z 1994 roku doszło do tragedii. Mający zaledwie 28 lat Brandon Lee zginął w wyniku nieszczęśliwego wypadku kilka dni przed zakończeniem pracy na planie. Ta jedna rola sprawiła, że zostanie w pamięci widzów na wieczność.

Brandon Lee: aktor poszedł w ślady ojca

Brandon Lee przyszedł na świat 1 lutego 1965 roku i był synem słynnego gwiazdora filmów karate - Bruce'a Lee. Słynnego ojca stracił w wieku 8 lat, jednak wizyty na planach filmowych, gdy był dzieckiem, utwierdziły go w przekonaniu, że chciałby kontynuować rodzinne tradycje i zostać aktorem.

Zadebiutował w wieku 21 lat w zrealizowanym w Hong Kongu "Piętnie nienawiści" (1986). Niedługo później pojawił się także w hollywoodzkiej produkcji "Ostry poker w małym Tokio" (1991).

Brandon Lee: dzięki tej roli stał się nieśmiertelny

W 1992 roku Lee otrzymał propozycję zagrania w "Kruku" - ekranizacji undergroundowego komiksu Jamesa O'Barra. Fabuła opowiada historię zmarłego rockowego muzyka, Erica Dravena (w tej roli Brandon Lee), który powraca do żywych, by pomścić śmierć ukochanej. Zdjęcia do filmu rozpoczęły się 1 lutego 1993 roku, dokładnie w dniu 28. urodzin aktora.

Reklama

Brandon Lee nie miał jeszcze zbyt dużego doświadczenia przed kamerą, dlatego możliwość zagrania w produkcji traktował jako niepowtarzalną szansę. By jak najlepiej oddać postać Dravena, schudł 10 kilogramów i przestawił się na nocny tryb życia. Aktor chciał także sam wykonywać wszystkie sceny kaskaderskie, pomimo obaw i sprzeciwów twórców.

Rosnące wyczerpanie i mrok realizowanej produkcji stopniowo odbijały się na jego psychice. Aktor z niecierpliwością wyczekiwał zakończenia zdjęć oraz 17 kwietnia, wyjątkowej daty, kiedy miał nareszcie poślubić ukochaną Elizę Hutton.

30 marca najtrudniejsza część pracy była już zakończona. Wszystkie choreograficznie wymagające sceny zostały dopięte na ostatni guzik; wystarczyło dograć początek filmu i kilka retrospekcji. W scenie, w której Eric Draven ma zostać postrzelony, mężczyzna wraca do mieszkania i jest świadkiem napaści na swoją żonę. Wtedy właśnie jeden z ekranowych gangsterów strzela w jego kierunku, doprowadzając jednocześnie do wybuchu mini petardy, znajdującej się w trzymanej przez niego siatce. Gdy do tego doszło, Brandon Lee padł na ziemię, a zadowolona ekipa filmowa zaczęła cieszyć się z kolejnej dobrze nakręconej sceny. Niestety, aktor już nie był w stanie się podnieść. Okazało się, że do użytej broni został włożony prawdziwy nabój. Cała sytuacja uznana została za nieszczęśliwy wypadek.

Kto przyczynił się do wypadku Brandona Lee?

Mimo szybkiej reakcji, przewiezienia aktora do szpitala i 6-godzinnej operacji nie udało się go uratować. Zmarł 31 marca 1993 roku. Osobą, która strzeliła i przyczyniła się do tragicznego incydentu, był Michael Massee. Po tej sytuacji przerwał na pewien czas aktorską karierę i przyznał, że nigdy nie obejrzał "Kruka". Nie był w stanie sobie wybaczyć.

"Nie wydaje mi się, żeby można było w pełni dojść do siebie po czymś takim" - mówił w wywiadzie w 2005 roku.

Reżyser Alex Proyas nie chciał już wrócić na plan. Popierało go w tym wielu współpracowników, którzy nie wyobrażali sobie dalszej pracy bez Brandona. Narzeczona i matka aktora poprosiły jednak, by film został zakończony. Chciały, by "Kruk" stał się hołdem i pamiątką po przedwcześnie zmarłym artyście. Ostatecznie kilka scen zostało dogranych z pomocą dublera, a produkcja doczekała się premiery w 1994 roku. Praktycznie od razu po pojawieniu się na ekranach zyskała miano kultowej.

Twórca komiksu, James O'Barr, mówił później, że śmierć aktora była dla niego ogromnym ciosem. Historię tworzył po śmierci ukochanej narzeczonej, a odejście Brandona Lee sprawiło, że towarzysząca procesowi tworzenia rozpacz wróciła ze zdwojoną siłą. W jednej z rozmów wyznał, iż żałuje, że ta bolesna opowieść o utraconej miłości ujrzała światło dzienne.

Zobacz też: Pierwsze spojrzenie na kontynuację hitu! Relacja z planu "Vinci 2"

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Brandon Lee
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy