Pożary w Los Angeles. Aktor i jego sąsiedzi schwytali domniemanego podpalacza
Jak podaje portal "Deadline", aktor Brian White pomógł ująć domniemanego podpalacza w dzielnicy Los Angeles Woodland Hills. Zajście zostało utrwalone na filmie, który od czwartku cieszy się ogromną popularnością w sieci.
49-letni White jest znany przede wszystkim z występów w serialach "Ray Donovan", "Ambitions" i "Chicago Fire". Aktor mieszka wraz z rodziną w Woodland Hills. W czwartek po południu otrzymał alarmowy komunikat, by przygotować się do ewakuacji. "Wszyscy byliśmy bardzo przestraszeni, że ogień się zbliżał" - wspominał w rozmowie z "Deadline".
"Pakowaliśmy się i nagle usłyszałem, że przed naszym domem ktoś krzyczy: 'Zostaw to, zostaw to'. Bałem się, że ktoś ma broń, że mój sąsiad ma kłopoty. Moja córka schowała się w szafie, a ja pobiegłem mu pomóc" - kontynuował.
Okazało się, że jego sąsiad krzyczał do mężczyzny z palnikiem, który zamierzał podpalić odpady znajdujące się w koszu na śmieci White'a. Zobaczył go wcześniej, gdy ten kręcił się wokół starej choinki bożonarodzeniowej. Po jakichś 20 minutach pościgu złapał go przed domem aktora.
Razem z trzecim sąsiadem White obezwładnił mężczyznę, który zachowywał się irracjonalnie i wydawał się nieobecny. Starali się dowiedzieć, co tutaj robi. "Przez te pytania stał się bardzo agresywny. Utrzymywał, że szukał miejsca, by spędzić miło czas" - wspominał White.
Stwierdzili, że najlepiej będzie oddać mężczyznę policji. Ich żony zawiadomiły służby. "Tylko on był coraz bardziej agresywny, więc zdecydowaliśmy się na areszt obywatelski". Sąsiedzi aktora mieli opaski uciskowe i linę, którymi skrępowali podejrzanego osobnika, a następnie czekali na przybycie służb.
W piątek poinformowano, że nie zebrano wystarczających dowodów, by postawić mężczyźnie zarzut podpalenia. Został jednak aresztowany za naruszenie warunków zwolnienia warunkowego.
White przyznał, że w sytuacji z domniemanym podpalaczem przydatne okazały się treningi, które odbył podczas przygotowań do ról policjantów i wojskowych. "Swego czasu często jeździłem na patrole z prawdziwymi policjantami i jedną z najważniejszych rzeczy, które zawsze powtarzali, to zachować spokój i próbować się komunikować" - wspominał. "Starałem się więc jasno zakomunikować temu dżentelmenowi, że nie oczekuję wyjaśnień. Stał na mojej posesji z palnikiem, więc po prostu upewnię się, że poczekamy, aż zjawi się policja".
Aktor zaznaczał, że zachował się tak, a nie inaczej, nie z chęci zaistnienia w mediach. "Zrobiliśmy to, by nasza okolica była bezpieczna" - stwierdził. Jednak gdy nagrane przez jego żonę wideo stało się popularne w internecie, odezwało się do niego wiele osób z całego świata, w tym z Londynu i Johannesburga. "Przygotowuję się do roli, więc mam na głowie afro. Wszyscy zauważyli, że w wiadomościach wyglądam inaczej. Mówią, że są ze mnie dumni, ale muszę się ostrzyc" - śmiał się.