Polacy szturmują kina! Ten film nie udaje niczego, czym nie jest

Kadr z filmu "Terrifier 3" /Monolith Films /materiały prasowe

140 tysięcy widzów w weekend otwarcia w polskich kinach! Na moim seansie sala była pełna. Średnia wieku? Nie tylko siwa broda wskazywała, że jestem najstarszym widzem. Klaun z niskobudżetowego horroru gore nakręconego za 2 mln dolarów zdeklasował klauna tańczącego z Lady Gagą z budżetem 200 mln dolarów. "Terrifier 3" zarobił w weekend otwarcia w kinach w USA 18 mln dolarów, podczas, gdy "Joker. Folie á Deux," zgarnął marne 7 mln. Co takiego jest w niszowym horrorze Damiana Leone, że widzowie go wielbią?

"Terrifier" nie udaje niczego, czym nie jest

Moim zdaniem chodzi o szczerość jego twórców. "Terrifier" nie udaje niczego, czym nie jest. Już pierwsza scena trzeciej odsłony wrzuca nas w sam środek świata upiornego klauna Arta, który tym razem w przebraniu św. Mikołaja rozprawia się z typową amerykańską rodziną z przedmieść (stały element slashera). Ratunku nie ma nawet dla dzieci. Ba, nie ma w "Terrifier 3" żadnej taryfy ulgowej, która w dzisiejszych mainstreamowych i nastawionych na zysk horrorach obowiązuje. Tutaj zdarzyć się może wszystko. Jest chaos, szaleństwo i nieokiełznane zło. Zginąć może każdy. W sposób najbardziej wymyślny i brutalny.

Reklama

Seria "Terrifier" charakteryzuje się swoim bardzo odrębnym klimatem i szokującym stylem. Jest tak od pierwszego filmu z 2011 roku, który kosztował zaledwie 40 tys. dolarów. Leone nie dał się wciągnąć komercyjnej machinie i nie porzucił tego, co przesądziło o sukcesie jego pierwszego slashera. Inteligentnie rozwinął jego stylistykę w sequelu z również mikroskopijnym jak na hollywoodzkie warunki (250 tys.) budżetem. Trzecia odsłona, która kosztowała całe (o zgrozo!) 2 mln dolarów (jest to kwota, za którą gwiazdy z Fabryki Snów nie chcą rano otwierać jednego oka) jest najbardziej "wypasiona", ale również nie idzie na kompromisy z wytycznymi wielkich filmowych studiów. Stworzony przez Leone w 2006 roku w krótkometrażowym "The 9th Circle" klaun Art nadal jest dziki i jego bezwzględne zło pochodzi z bardzo mrocznej krainy.

"Terrifier 3" pokazuje, że Leone konsekwentnie rozwija swoje rzemiosło. Wciąż opiera się na efektach specjalnych, znanych z kina gore lat 80. XX wieku. Szczególnie z włoskiego kina Dario Argento i Mario Bavy. Również wcielający się w Arta David Howard Thornton może znów rozwinąć swoje (nieme!) szarże w nowe rejony, tworząc postać wyjątkowo upiorną. To najlepsze elementy "Terrifiera", którego siła opiera się na przekraczaniu kolejnych barier kina gore. Leone przypomina nam, co było istotą "Martwicy mózgu" Petera Jacksona czy "Dnia żywych trupów" Georga A. Romero. Kolejne wymyśle sceny gore działają i naprawdę mogą wywołać pożądany efekt szoku. Co ważne - szoku w czasach, gdy przemoc nie szokuje i jest częścią mainstreamowej telewizji (patrz: "The Walking Dead"). Opisy dystrybutora o mdlejących widzach wcale nie muszą być marketingowym chwytem. Nawet ja odwracałem momentami głowę, a przecież wychowałem się w erze "Maniakalnego gliny" na kasecie VHS.

"Terrifier 3": recenzje widzów są doskonałe

"Terrifier 3" jest opętany specyficznym duchem, który został utracony we współczesnym horrorze. Podczas ostatniego festiwalu Octopus w Gdańsku miałem przyjemność rozmawiać z reżyserem legendarnych "Demonów" i "Demonów 2" Lamberto Bavą, który ubolewał, że slasher stał się tak wyrachowany i skomercjalizowany. Zastanawialiśmy się, dlaczego młodzi włoscy filmowcy zamiast sięgać do wspaniałej tradycji gore kina Bavy, Argento czy Fulciego, wolą kręcić zanurzone w amerykańską popkulturę horrory jak netflixowy "Klasyczny horror" (2021). Cóż, Leone bez wątpienia zerkał w stronę włoskiego buta. Jednocześnie bezpośrednio nawiązuje do klasyki amerykańskiej, obsadzając choćby w malutkiej roli Toma Saviniego, czyli legendarnego speca od efektów specjalnych w klasyce Georga A. Romero czy Tobeya Hoopera. Znamy go też z "Od zmierzchu do świtu" duetu Rodriguez/Tarantino. Oni też oddawali w latach 90. hołd kinu, które tak kocha Leone.

Brakuje co prawda Leone lekkości ręki i poczucia humoru, które ma choćby twórca "Martwego zła" Sam Raimi, tyle że nikt nie oczekuje od serii "Terrifier" skomplikowanego scenariusza. Leone wbudowuje w świat klauna Arta mitologię, bawi się symbolami religijnymi i otwiera (dosłownie) piekielne bramy, co jednak wywołało u mnie wzruszenie ramionami. Nie ma "Terrifier" na tyle błyskotliwych dialogów i na tyle ciekawej mitologii, by przyciągnęły one równie mocno, co samo łamanie kolejnych barier ekranowej przemocy. Czy jednak musi to mieć? Czyż sukces komercyjny już trzeciej części nie dowodzi, iż widzowie oczekiwali właśnie czystej ekranowej rozwałki bez pobocznych wątków czy rozbudowania zbytniego głównych postaci?

Recenzje widzów są doskonałe. Ba, nawet krytycy (choćby z wymagającego Guardiana) dają filmowi wysokie noty, co w przypadku slashera gore jest jednak czymś niezwykłym. Cóż, wygląda na to, że brutalny klaun w stroju św. Mikołaja oswaja strach lepiej niż inne wytwory popkultury. Nie przez przypadek również w polskich sklepach ozdoby halloweenowe wiszą obok tych bożonarodzeniowych. "Terrifier 3" dowodzi, że jesień/zima to już popkulturowa pulpa wszystkich świąt razem wziętych. Na czele ze świętem zmarłych.

7/10

"Terrifier 3", reż. Damien Leone, USA 2024, dystrybutor: Monolith Films, premiera kinowa: 11 października 2024 roku.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Terrifier 3
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy