Kontrowersje wokół oscarowego faworyta. "Emilia Pérez" w ogniu krytyki
"Emilia Pérez" Jacquesa Audiarda jest jednym z najbardziej uznanych filmów 2024 roku. Film zdobył właśnie cztery Złote Globy i wydaje się jednym z oscarowych faworytów. Jednak jego kolejnym sukcesom towarzyszą fale krytyki. O co oskarża się francuskiego reżysera i innych twórców uznanej produkcji?
Fabuła skupia się na relacji prawniczki Rity Mory Castro z Juanem Del Monte, groźnym szefem jednego z karteli. Kobieta otrzymuje od niego niecodzienne zadanie. Ich drogi krzyżują się cztery lata później. Oboje starają się odpokutować dawne grzechy.
Koprodukcja amerykańsko-francusko-meksykańska debiutowała podczas 77. festiwalu w Cannes, gdzie spotkała się z bardzo dobrym przyjęciem recenzentów. Mówiło się, że Audiard może otrzymać swoją drugą Złotą Palmę — pierwszą zapewnili mu "Imigranci" w 2015 roku. Ostatecznie "Emilię Pérez" wyróżniono drugą co do ważności Nagrodą Jury. Z kolei występujące w filmie Karla Sofía Gascón, Selena Gomez, Adriana Paz i Zoe Saldaña podzieliły się wyróżnieniem dla najlepszej aktorki. Wszyscy byli jednak pewni, że dla twórców musicalu to dopiero początek w wyścigu po najważniejsze nagrody.
Rzeczywiście, podczas prestiżowego festiwalu w Toronto we wrześniu 2024 roku "Emilia Pérez" otrzymała drugie miejsce w konkursie publiczności — co jest bardzo dobrym prognostykiem oscarowym. Podczas Energa Camerimage w listopadzie operatora Paula Guilhaume'a doceniono Brązową Żabą. Audiard triumfował także podczas rozdania Europejskich Nagród Filmowych. Wygrał w pięciu kategoriach, w tym za produkcję roku, reżyserię, scenariusz i rolę Karli Sofíi Gascón. W końcu przyszły 82. Złote Globy. "Emilia Pérez" zdobyła aż 10 nominacji. Wygrała w czterech kategoriach, w tym za najlepszą komedię lub musical. 17 stycznia poznamy nominacje do Oscarów i już wiadomo, że filmowi Audiarda może ich przypaść nawet kilkanaście.
Po triumfie w czasie rozdania Złotych Globów w sieci pojawiło się jednak bardzo dużo krytycznych komentarzy dotyczących "Emilii Pérez". W serwisie YouTube pod wideo z gali, na którym twórcy filmu dziękują za nagrodę, możemy przeczytać głosy rozczarowanych widzów. Jedni woleliby, żeby wyróżnienie powędrowało do "Anory" lub "Substancji". Sporo osób krytykuje jednak nie decyzję grona przyznającego Złote Globy, a sam film.
Czytamy między innymi, że jest on obrazą dla Meksyku i ofiar wojen narkotykowych. Niektórzy zwracają uwagę, że reżyser pochodzi z Francji i raczej nie posiada wiedzy na temat kultury i życia w tym kraju. Inni wyrażali oburzenie z powodu pominięcia Meksyku w mowach zwycięzców.
Krytyczną opinię o dziele Audiarda podziela doktor Bolesław Racięski, wykładowca z Wydziału "Artes Liberales" Uniwersytetu Warszawskiego. "'Emilia Pérez' chce być filmem ostentacyjnie nierealistycznym. Wskazują na to i musicalowa konwencja, i nakreślone grubym flamastrem postaci, i hiszpański akcent Seleny Gomez" - mówił dla Interii. "Mimo tego rzeczywistość daje o sobie znać niemal w każdej klatce filmu, bo Audiard postanowił osadzić historię w kontekście toczącej Meksyk narkowojny, jednego z najstraszliwszych zjawisk XXI wieku. Sprowadził je przy tym do prostackich schematów i banalnej ikonografii, nie próbując ani zgłębić problemu - bo w wybranej konwencji nie ma na to miejsca - ani po prostu potraktować go z odrobiną należnej uwagi".
"Trudno zresztą było takiego efektu oczekiwać: Audiard nakręcił 'Emilię Pérez' w studiu pod Paryżem, niemal nie angażując w powstanie filmu twórców z Meksyku. Wpisał się tym samym w niechlubną tradycję pustej fascynacji 'obcymi ludami z dalekich krajów', które może i są interesujące, ale lepiej, by we własnej sprawie nie zabierały głosu. Mam szczerą nadzieję, że gdy opadnie zachwyt nad wyszukaną formą 'Emilii Pérez' i uznanie dla (momentami znakomitego) wątku tranzycji, szokująco niedzisiejszy film Audiarda zostanie zdemaskowany jako bezrefleksyjna, kolonialna fantazja" - podsumował Racięski.
Carla Hoop, reżyserka castingu "Emilii Pérez", przyznała w rozmowie z serwisem "The Contending", że początkowo planowano realizację filmu w Meksyku. Jednak gdy zdjęcia przeniesiono do Paryża, wszyscy musieli nieco improwizować. Szukano aktorek z całego świata i w razie co zmieniono pochodzenie niektórych bohaterek. Z głównej obsady jedynie Adriana Paz pochodzi z Meksyku. Grająca tytułową rolę Karla Sofía Gascón urodziła się w Hiszpanii.
"Wszystkie postaci pierwotnie pochodziły z Meksyku, więc gdy Selena [Gomez] okazała się idealna do roli Jessi, stwierdziliśmy, że trzeba zmienić historię jej bohaterki" - tłumaczyła. "Z Zoe [Saldañą] było podobnie. Pochodzi z Dominikany, więc nie mogła zagrać Meksykanki. Jej historię też zmieniliśmy".
Hoop zaznaczyła, że bardzo zależało jej na autentyczności. Przyznała jednak, że mniejsze role i epizody zostały obsadzone przez francuskich reżyserów castingu wśród lokalnych aktorów.
Nie jest to pierwszy raz, gdy "Emilia Pérez" wywołuje kontrowersje. W listopadzie twórców oskarżono o daleką od rzeczywistości reprezentację osób transpłciowych i procesu tranzycji. "Hejterzy mają rację, gdy wskazują, że ten film nie ma za dużo do powiedzenia na temat codzienności osób transpłciowych. [...] 'Emilia Pérez' nie skupia się na niczym innym niż na samej sobie" - pisał Nat Jones w portalu "Vulture".
Z kolei Harron Walker z "The Cut" stwierdził, że spodziewał się więcej empatii po Audiardzie, reżyserze, który "wykazał pewien poziom wrażliwości w swoich poprzednich próbach przedstawienia życia odmiennego od jego własnego". Inni wyliczali krzywdzące stereotypy, które zostały powielone w "Emilii Pérez". Wskazywano na mające ostatnio premierę dzieła, które lepiej poradziły sobie z reprezentacją osób transpłciowych, między innymi "W blasku ekranu" Jane Schoenbrun.