Reklama

Coppola nie planował tego momentu w "Ojcu chrzestnym". Wyszło genialnie

Kot, który pojawił się na kolanach Marlona Brando w "Ojcu chrzestnym", nie był częścią scenariusza, a przypadkowym gościem na planie filmowym. Francis Ford Coppola spontanicznie umieścił go w kadrze, tworząc jedną z najbardziej pamiętnych scen w historii kina.

Mimo że "Ojciec chrzestny" Francisa Forda Coppoli jest uważany za film perfekcyjnie zaplanowany w każdym detalu, jedna z najbardziej ikonicznych scen powstała zupełnie przypadkiem. Słynna sekwencja, w której Don Vito Corleone, grany przez Marlona Brando, czule głaszcze kota podczas rozmowy w dniu wesela córki, nie była zaplanowana w scenariuszu.

Kot - niespodziewany aktor na planie

Kot, który stał się jednym z symboli filmu, trafił na plan przez czysty przypadek. Podczas kręcenia sceny w Paramount Studios, zwierzę kręciło się wokół ekipy filmowej, dopiero Coppola postanowił działać. Jak wspomina sam reżyser: "Zobaczyłem kota błąkającego się po planie i bez słowa położyłem go na kolanach Brando". 

Reklama

W ten sposób powstała scena, która wprowadziła nieoczekiwany kontrast między brutalnym światem mafii a czułością głaskania zwierzęcia. "Brando od razu zaczął głaskać kota, który najwyraźniej poczuł się tam jak w domu" - opowiadał Coppola.

Mruczenie, które prawie zepsuło scenę

Scena z kotem, choć w końcu okazała się genialna, nie była pozbawiona problemów technicznych. Marlon Brando, wypowiadając kluczowe dla filmu kwestie, nie przewidział, że kot będzie mruczał tak głośno, że jego słowa staną się niemal niesłyszalne. "Mruczenie kota było tak głośne, że dźwiękowcy nie mogli zrozumieć, co mówi Brando" - wspomina Coppola. W efekcie, dialogi musiały być ponownie nagrane w postprodukcji, ale mimo to scena przeszła do historii jako jedna z najbardziej zapadających w pamięć.

Symbolika kota w "Ojcu chrzestnym"

Kota na kolanach mafijnego bossa można traktować nie tylko jako przypadkowy element, ale również jako symbol. Według wielu analiz, czułe głaskanie zwierzęcia przez Don Corleone miało na celu podkreślenie jego dualizmu - z jednej strony był troskliwym ojcem i opiekunem, z drugiej bezwzględnym szefem mafii. Kot stał się też wizualną metaforą ukrytych pazurów, które Don Vito mógł ujawnić w każdej chwili.

"To była nieoczekiwana decyzja, ale scena z kotem stała się jednym z najbardziej pamiętanych momentów w kinie" - podsumował Coppola w jednym z wywiadów z okazji 40-lecia premiery filmu.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Ojciec chrzestny
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy