Reklama

Gdynia Film Festival: W supermarkecie polskiego kina

"Dzień kobiet" - "feministyczny western" Marii Sadowskiej - nie wypalił. Debiutancki obraz znanej piosenkarki to najsłabszy z obrazów walczących w tym roku o Złote Lwy. Swój najnowszy film zaprezentował też w Gdyni wieczny buntownik polskiego kina - Przemysław Wojcieszek.

Kiedy po konferencji prasowej jeden z dziennikarzy podziękował reżyserce za to , że jej film nie zakończył się śmiercią głównej bohaterki, zabrzmiało to jak mało śmieszny żart. Rzeczywiście, zarówno w "Jesteś Bogiem" Leszka Dawida, jak i prezentowanym w sekcji Panorama "Nad życie" o siatkarce Agacie Mróz byliśmy świadkami tragicznych finałów, jednak oczekiwanie od polskiego kina wyłącznie pogodnego happy endu jest chybionym postulatem.


Nie ukrywajmy, jest słabo

Chyba że wypowiedź dziennikarza odbierzemy jako sarkastyczną. Tegoroczny konkurs główny bowiem nie zachwyca, a kolejne prezentowane na Gdynia Film Festival tytuły rozczarowują. Z premierowych tytułów (o słabości tegorocznej stawki niech świadczy fakt, że nie one stanowią większość konkursowej puli) na uwagę zasługuje jedynie "Jesteś Bogiem" - biograficzna opowieść o hiphopowym zespole Paktofonika.

Reklama

"Dzień kobiet" to opowieść o Halinie, kasjerce supermarketu Motylek, w którą wciela się - znana z telewizyjnego show Szymona Majewskiego - Katarzyna Kwiatkowska. Kiedy kobieta otrzymuje nieoczekiwany awans i zostaje kierowniczką sklepu, na własnej skórze przekona się, jak bezlitosne okażą się korporacyjne reguły gry.

Najpierw straci koleżanki - wykonując polecenia przełożonych zmusi dziewczyny do pracy w nieludzkich warunkach; potem straci kontrolę nad zbuntowaną córką - praca w Motylku zabierze jej tyle czasu, że nie będzie miała już kiedy zająć się wychowaniem dziecka; w końcu straci pracę - kiedy w jej sklepie dochodzi do poronienia jednej z kasjerek, Motylek postanawia dyscyplinarnie zwolnić kłopotliwą kierowniczkę. Zdesperowana Halina podejmie ostatnią próbę uratowania godności, kiedy wytoczy proces byłemu pracodawcy.

Prawda, że znakomity temat na telewizyjny reportaż? Być może za szokujący materiał o kulisach wykorzystywania pracowników przez wielkie sieci handlowe Maria Sadowska zdobyłaby nawet nagrodę Grand Press; kiedy jednak wybitnie dziennikarską tematykę przerabia się na potrzeby filmu fabularnego, idea demaskatorskiego ujawnienia prawdy nie wystarczy. Zamiast jednak utyskiwać nad zasadnością powstania podobnego filmu, przyjrzyjmy się gotowemu produktowi.

Feministyczny western

Maria Sadowska reklamowała "Dzień kobiet" jako rodzaj "feministycznego westernu", w którym postać męskiego bohatera walczącego ze złem całego świata zastąpiona została przez kobiecą protagonistkę, sprzeciwiającą się kapitalistycznemu wyzyskowi. Czytelność reżyserskich zamiarów jest tu więc oczywista jak na poziomie szkolnego wypracowania. Gorzej, że idzie to w parze z realizatorską nieudolnością. Śmiem twierdzić, że TVN-owski film o Agacie Mróz zrealizowany był z większym wigorem.

Ogląda się więc "Dzień kobiet" z rosnącym zdumieniem, które szybko zastępuje rozbawienie. Jedyną radość, jaką możemy wynieść z tego seansu, to śledzenie gatunkowych podchodów Sadowskiej. Finałowa sądowa konfrontacja oszukanych kasjerek i właścicieli Motylka rzeczywiście przypomina spotkanie bandy szeryfa z grupą łamiących prawo opryszków.


Bezkompromisowość! To lubię!

Swój najnowszy film zaprezentował też w Gdyni wieczny buntownik polskiego kina - Przemysław Wojcieszek. Jego "Sekret" tematycznie oraz estetycznie bliski jest goszczącemu na naszych ekranach filmowi Wilhelma i Anki Sasnalów "Z oddali widok jest piękny". Akcja rozgrywa się bowiem z dala od miejskiego zgiełku, tematyka "Sekretu" dotyczy zaś drażliwego problemu relacji polsko-żydowskich.

Film Wojcieszka, zrealizowany w typowo nowohoryzontowej stylistyce (Stowarzyszenie Nowe Horyzonty dołożyło tu niewielką producencką cegiełkę), pozostaje jednak niczym więcej niż parateatralnym performance.

Główni bohaterowie, młoda Żydówka grana przez Agnieszkę Podsiadlik (znana z... "Z oddali widok jest piękny") oraz tancerz gej (kolejna, po "W sypialni", festiwalowa rola Tomasza Tyndyka) przybywają do odosobnionego domku, w którym mieszka dziadek mężczyzny. Będą starali dowiedzieć się czy - zgodnie z nieznanymi rodzinie sądowymi aktami - zabił on dwójkę Żydów, których dom zajął tuż po wojnie.

Lubię bezkompromisową odwagę Przemysława Wojcieszka, którego twórczość grubą kreską odcina się od produkcji finansowanych przez Polski Instytut Sztuki Filmowej. "Sekret" jednak rozczarowuje - zwłaszcza jeśli porównamy go z konsekwentnym realizacyjnie filmem Sasnalów. Tytułowa tajemnica, zamiast pozostać w ukryciu niedopowiedzenia, krzykliwie wydziera się na całe gardło.


Co dalej?

W konkursie Gdynia Film Festival pozostały do zaprezentowania jeszcze trzy tytuły, w tym najbardziej wyczekiwany z premierowych obrazów - "Obława" Marcina Krzyształowicza. Według niektórych opinii, w związku z niskim poziomem tegorocznego konkursu, "wojenny western" z główną rolą Marcina Dorocińskiego może być jednym z faworytów imprezy.

Zobacz nasz raport specjalny - Gdynia Film Festival 2012!

Ciekawi Cię, co w najbliższym czasie trafi na ekrany - zobacz nasze zapowiedzi kinowe!

Chcesz obejrzeć film? Nie możesz zdecydować, który wybrać? Pomożemy - poczytaj nasze recenzje!

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Maria Sadowska | Western | Dzień kobiet | film | Gdynia Film Festival
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy