Reklama

"Cicha noc" [recenzja]: Wszystkiego najgorszego

Nie potrzeba szklanej kuli, by przewidzieć, że w pełnometrażowym debiucie Piotra Domalewskiego - nagrodzonego w sobotę Złotymi Lwa Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni - tytułowa "Cicha noc" nie będzie ani cicha, ani tym bardziej święta. Chociaż stół zastawiono potrawami, skrzypki wygrywają kolędy, a schłodzona wódka leje się strumieniami, jest równie wesoło jak na "Weselu" u Wojciecha Smarzowskiego. Do tego przejmująco, smętnie i ponuro. Wigilię u Domalewskiego spędza się bez Boga.

Nie potrzeba szklanej kuli, by przewidzieć, że w pełnometrażowym debiucie Piotra Domalewskiego - nagrodzonego w sobotę Złotymi Lwa Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni - tytułowa "Cicha noc" nie będzie ani cicha, ani tym bardziej święta. Chociaż stół zastawiono potrawami, skrzypki wygrywają kolędy, a schłodzona wódka leje się strumieniami, jest równie wesoło jak na "Weselu" u Wojciecha Smarzowskiego. Do tego przejmująco, smętnie i ponuro. Wigilię u Domalewskiego spędza się bez Boga.
Z rodziną najlepiej wychodzi się... Kadr z "Cichej nocy" /Robert Jaworski /materiały dystrybutora

To Polska wieś w pigułce. Adam (Dawid Ogrodnik) od pięciu lat pracuje w Holandii, by zarobić na godne życie, jego młodszy brat - Paweł (Tomasz Ziętek) marzy o rozkręceniu warsztatu samochodowego, ale na razie jest dla rodziny piątym kołem u wozu, siostra (Maria Dębska) musi znosić towarzystwo męża-tyrana (Tomasz Schuchardt), a matka (Agnieszka Suchora) ledwo daje radę utrzymać zwariowaną familię w ryzach, bo ojciec-alkoholik (Arkadiusz Jakubik) i niesforny dziadek (Paweł Nowisz) skutecznie to utrudniają. Wszyscy razem spotykają się przy wigilijnym stole, gdzie Adam ma do przekazania ważną wiadomość. Gdy wraz z nią na stole pojawia się wódka, od razu wiadomo, że wydarzenia skręcą nie w tym kierunku, co trzeba.

Reklama

W przeciwieństwie do legendarnej wizji Smarzowskiego, prowincja w filmie Piotra Domalewskiego nie jest jednak siedliskiem wszelkiego zła. Bohaterowie to grupa zwyczajnych ludzi - bez nadmiernych ambicji, wydumanych potrzeb czy dziedzicznych patologii. Wszyscy wydają się równie spragnieni rodzinnego ciepła, mimo że Boże Narodzenie nie ma dla nich nic wspólnego z tradycyjnym świątecznym spokojem. Ich relacje komplikuje brak komunikacji. Każdy ze sobą rozmawia, ale nikt naprawdę nie słucha. Każdy próbuje pogodzić, ale nikt nie szuka porozumienia. Każdy chce ubić mały interes na korzyść całej rodziny, ale, paradoksalnie, nikt nie zwraca uwagi na pozostałych. Niby życzą sobie przy opłatku wszystkiego najlepszego, ale nie potrafią pomóc, gdy przychodzi do rozwiązania problemów.

Domalewski, z wykształcenia także aktor, filmuje tę mikrospołeczność z dużym wyczuciem. Dyskretnie zagląda przez szybę, by uchwycić esencję życia rozbitej emigracją grupy najbliższych sobie ludzi, próbując równocześnie pokazać, że gdzieś pod maską dobra często kamufluje się hipokryzja i "złorzeczeństwo", a jedynymi niewinnymi (i jednocześnie ofiarami) pozostają najmłodsi. Poczucie znalezienia się w jednym z polskich domów wzmacnia osobiste podejście reżysera do historii. Na "Cichą noc" składają się nie tylko klasyczne quasi-dokumentalne ujęcia podglądanych "scenek przy świątecznym stole", ale również materiały kręcone cyfrową kamerą przez samych bohaterów. Są one wplecione w tak przemyślany sposób, że stają się naturalną częścią filmu i nadają mu intymności.

W budowaniu intymności niezaprzeczalny udział ma także wybitna obsada. Dawid Ogrodnik i Tomasz Ziętek, podobni do siebie jak dwie krople wody, fenomenalnie wygrywają napięcia skonfliktowanego rodzeństwa, rzadko oglądana na dużym ekranie Agnieszka Suchora tworzy niezwykle wzruszający portret zatroskanej opiekunki domowego ogniska, a Arkadiusz Jakubik w roli ojca, jak przystało na Arkadiusza Jakubika, nadaje znaczenia każdemu detalowi i porusza zarówno, gdy znosi złośliwe przytyki rodziny na temat swojego alkoholizmu i gdy wyznaje pierworodnemu, że go kocha.

Po seansie pozostaje jednak niedosyt, że Domalewski nie idzie dalej i choć długo snuje intrygę, ostatecznie nie jest w stanie dostarczyć widzowi tak intensywnych bodźców, jak wspomniany Smarzowski. Emocje między aktorami absolutnie są, ale chciałoby się, żeby w finale doszło do eskalacji napięcia, natomiast rozwiązanie konfliktu okazuje się tak przewidywalne i mało poetyckie, że bańka iluzji pryska. Nie zmienia to faktu, że Domalewski debiutuje w sposób, jakiego wielu kolegów po fachu może mu zazdrościć.

"Cicha noc" w całości skonstruowana jest na kontrastach: zestawieniu słownych przepychanek przy kolacji i świadomości, jak niepewna jest przyszłość każdego z członków rodziny. W powietrzu unosi się woń niewypowiedzianych słów i skrywanych zadr, ale mimo to, gdy bohaterowie stają do wspólnego zdjęcia i uśmiechają do niego radośnie, jesteśmy w stanie zrozumieć ich pragnienie zachowania pozorów. Trochę w tym spowitej mrokiem lekcji o polskości z "Demona" Marcina Wrony, trochę gorzko-ironicznej aury "Sieranevady" Cristiego Puiu, najwięcej - trafnych definicji tego, czym jest rodzina. Efekt to pamiątkowa fotografia, na której może nie wszyscy wyszli najlepiej i nikt się nie uśmiecha, ale jej obraz pozostaje z nami na długo.

7/10

"Cicha noc", reż. Piotr Domalewski, Polska 2017, dystrybutor: Forum Film, premiera kinowa 24 listopada 2017 roku.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Cicha noc
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy