Półtoragodzinny film dokumentalny "Polański. Ścigany i pożądany" powstawał pięć lat. W tym czasie reżyserka, Marina Zenovich, zdołała dotrzeć do najważniejszych osób związanych z głośnym procesem, w tym do samej ofiary Samanthy Gailey. Wywiady, które znalazły się w dokumencie, rzucają nowe światło na sprawę Polańskiego i dowodzą, że Polański mógł mieć rację, mówiąc, że uciekł ze Stanów, bo jego proces nie był bezstronny i czuł się "jak mysz, którą bawi się wielki, straszny kot". Owym "kocurem" był nieżyjący od 16 lat sędzia Laurence Rittenband.
Przypomnijmy. Był rok 1977, a 44-letni Polański był wówczas sławą. Sukces "Dziecka Rosemary" z Mią Farrow i "Chinatown" z Jackiem Nicholsonem zagwarantowały mu niemal boski status. Ameryka go uwielbiała. Równocześnie jednak purytańska część amerykańskiego społeczeństwa była przekonana, że reżyser jest związany z ruchem satanistycznym. Komentowano w tym duchu śmierć jego żony, Sharon Tate - zamordowanej w 1969 roku przez sektę Charlesa Mansona. Polański jednak za nic miał opinie konserwatywnych Amerykanów. Jako artysta mógł się nią nie przejmować i żyć, jak chciał. W latach 70. fotografował dla miesięcznika "Vogue" młode, piękne kobiety, ułatwiając im start w zawodzie. Na początku 1977 roku sławny reżyser poznał Susan Gailey, twarz reklam Chevroleta i jej 13-letnią córkę Samanthę, która chciała zostać aktorką. 10 marca wpadł do ich domu, zabrał Samanthę na sesję zdjęciową do domu Jacka Nicholsona i tego samego dnia współżył z nią. Wieczorem odwiózł dziewczynę do domu, prosząc by zachowała dyskrecję i o niczym nie mówiła matce. Nie powiedziała, ale zadzwoniła do swojego chłopaka. Jej rozmowę podsłuchała siostra, która doniosła matce o zajściu z Polańskim. Matka zadzwoniła na policję. Tak zaczęła się głośna sprawa, której finał ma się dopiero rozegrać?
Reżyser został aresztowany w Los Angeles i oskarżony o uprawianie seksu z 13-latką. Zaczął się proces, który wyglądał jak medialny spektakl. Media żerowały na sensacji, wykorzystując sławę reżysera. Proces musiał być spektakularny. I po gwiazdorsku, w świetle jupiterów zamierzał go rozegrać sędzia celebrytów Laurence Ritterband (znany m.in. z przeprowadzania sprawy rozwodowej Elvisa Presleya i prowadzenia spraw Marlona Brando). Domaga się kary 50 lat więzienia dla Polańskiego. Z ust pokrzywdzonej Samanthy Gailey,
w filmie "Polański. Ścigany i pożądany", padają takie słowa: "Sędzia Ritterband nie dbał wcale o to, co się stanie ze mną ani co będzie z Polańskim. Wyreżyserował show, którego był gospodarzem i w którym nie chciałam uczestniczyć". Polański uciekł ze Stanów w dniu ogłoszenia wyroku, łamiąc tym samym zasady zwolnienia warunkowego. Jednak nawet prokurator zajmujący się jego sprawą, Roger Gunson, przyznawał wówczas: "Wcale się nie dziwię, że w takich okolicznościach zdecydował się uciec".
Polański od tamtej pory, czyli od 32 lat, nie pojawił się w Ameryce. Nie było go nawet na gali rozdania Oscarów w 2003 roku, kiedy to otrzymał nagrodę Akademii za film "Pianista". Oscara odebrał w jego imieniu odtwórca głównej roli Adrien Brody. Nie oznacza to jednak, że zaprzestał starań o umorzenie sprawy. Przeciwnie. Jednak w maju bieżącego roku sąd w Los Angeles definitywnie odrzucił wniosek reżysera. W orzeczeniu napisano, że do rozstrzygnięcia niezbędny jest osobisty udział strony w rozprawie. Nie pomogło nawet to, że ofiara domniemanego gwałtu publicznie wybaczyła reżyserowi, a na premierze filmu "Polański. Ścigany i pożądany" mówiła: "Przebaczyłam mu. Myślę, że żałuje tego, co uczynił i wie, że było to złe. Polański nie jest zagrożeniem dla społeczeństwa. Nie uważam, że powinien być zamknięty w więzieniu".
"Polański: ścigany i pożądany", reż. Marina Zenovich, USA/Wielka Brytania 2008, Kino Świat, 99 min., premiera kinowa 13 listopada 2009 roku.
Czytaj więcej