Kręgosłupem formalnym filmu są stylizowane na dokument monologi kilku kobiet.
Z tych "solowych etiud" powstaje pełnowymiarowa "kolekcja" - nomen omen - psychologicznych "sukienek". Nie są to jednak portrety, raczej opisy newralgicznych momentów życia. To najbardziej z możliwych kameralne zderzenie czasu z przestrzenią. Czas "materializują" oniryczne, bardzo malownicze impresje, z pozoru niezwiązane z opowieściami kobiet; są jednak bodaj najistotniejszymi kontrapunktami filmowej opowieści.
Poetyckie "obrazki" przekazują to co niewypowiedziane wprost przez bohaterki filmu. Nieobecna "fabularność" nie zwalnia opowieści - każda z postaci, wykreowana przez czołówkę polskich aktorek, jest zaskakująco dynamiczna, udramatyzowana, niezwykle wiarygodna, wręcz przeszywająca. Całość wieńczy zaskakująca pointa, kontrowersyjne "ujawnienie obecności" tajemniczego katalizatora kobiecych zwierzeń. Kim jest? Ślepym losem? Nieobliczalnym wyrzutem sumienia? Kimś, z natury rzeczy, rodzaju męskiego? Odpowiedzi na te tajemnicze pytania trzeba szukać aż do ostatniej sceny, ostatniego kadru filmu.