"Historie rodzinne" w pasjonujący sposób odsłaniają kolejne warstwy rodzinnych mitów i wspomnień, by w końcu odkryć szokującą prawdę ukrywaną przez rodziców artystki. Przyglądając się swoim bliskim Polley udało się dotrzeć do tego, co stanowi istotę wszystkich rodzin: to pełen paradoksów, problemów i miłości tygiel przeciwieństw splątany więzami, które trudno rozwiązać.
Decyzja, by zrealizować ten filmowy projekt wspólnie z National Film Board of Canada była całkowicie świadoma. Sarah Polley chciała mieć swobodę w eksperymentowaniu, a ta instytucja mogła ją jej zapewnić.
Kiedy w 2008 roku reżyserka spotkała się po raz pierwszy z Anitą Lee, przedstawicielką NFB w Ontario, pomysł na film nie był jeszcze sprecyzowany. Wiadomo było tylko, że ma skupiać się na tym, jak rodziny zapamiętują własne historie. Wyzwanie polegało na tym, by filmowa narracja pozwoliła Polley na prowadzenie swoistego śledztwa, które pomoże odkryć dlaczego każda rodzina ma tyle różnych wersji własnych losów? Skąd się one biorą? Jak powstają?
- Wydaje mi się, że każdy członek rodziny ma swoją własną wersję najważniejszych, czy nawet mało znaczących wydarzeń z przeszłości - mówi Polley. I oczywiście wszyscy oni są na 100% przekonani, że to właśnie ich wersja jest tą prawdziwą. A to dlatego, że bez względu na to jaka faktycznie jest prawda, to te wspomnienia ukształtowały ich takimi, jakimi są dzisiaj. Rodziny cały czas próbują radzić sobie z rozbieżnościami we wspomnieniach i jest to coś co mnie fascynuje.
Początkowy brak sprecyzowanej formy był czymś nowym dla Polley. Pracując nad fabułami była przyzwyczajona do ścisłej dyscypliny. - Przy tym filmie z każdym kolejnym dniem powoli odkrywałam, co robię. Z każdym kolejnym wywiadem i każdym kolejnym ujęciem składałam poszczególne elementy w całość - mówi reżyserka. Ten nowy sposób myślenia o tworzeniu filmu wymagał porzucenia wyuczonych wcześniej nawyków i zaufania instynktowi.
Wybranie punktu widzenia było ważną decyzją w procesie tworzenia "Historii rodzinnych". - Występuję tu w podwójnej roli: odkrywcy i filmowca. Skupienie się na tych zadaniach było dla mnie kluczowe, by usprawiedliwić przed samą sobą wszystkie działania i trudne rozmowy z własną rodziną niezbędne do skończenia filmu - wyjaśnia Polley.
Kiedy rozpoczęła się wczesna faza prac nad filmem, Polley wzięła udział w warsztatach poświęconych filmowi dokumentalnemu organizowanych przez NFB. - To było dla mnie niesamowite doświadczenie, bo nigdy wcześniej nie robiłam filmu, który nie byłby fikcją. Pracowałam nad swoim projektem z trójką bardzo doświadczonych filmowców i miałam dostęp do prawdziwym mentorów - Wima Wendersa i Kevina McMahona. To było wymarzone środowisko do realizacji mojego pierwszego dokumentu.
Pracując bardzo blisko z producentką Anitą Lee, a także z operatorką Iris Ng i montażystą Mikem Munnem Sarah Polley mogła pozwolić sobie na podzielenie prac na wygodne dla niej etapy: najpierw kilka miesięcy zdjęć, potem kilka miesięcy montażu, potem kolejne zdjęcia i sesje montażowe. Dzięki temu pierwotny pomysł bardzo ewoluował i przekształcił się w coś zupełnie nowego, a Polley mogła eksperymentować bardziej niż zakładała. - Nie wiem jeszcze jak to twórcze doświadczenie mnie zmieniło, wiem tylko, że zmieniło mnie na pewno - tłumaczy. - To jak do tej pory najtrudniejsza rzecz, jaką zrobiłam w trakcie mojej kariery i jednocześnie jej rezultat jest najbardziej satysfakcjonujący.
"Historie rodzinne" opowiadają o spoglądaniu w przeszłość i bardzo w tym przypadku pomocne było sięgnięcie po kamerę Super 8. "Ona jest wręcz stworzona do takich rzeczy - mówi producentka Anita Lee. - Zdjęcia na niej realizowane są od razu i przesiąknięte nostalgią i atmosferą przeszłych dni. To medium bardzo związane z określonym czasem i automatycznie utożsamiane z zaginionymi w piwnicy amatorskimi filmikami z życia rodziny. Zresztą żeby znaleźć odpowiednią kamerę Super 8 przeszukaliśmy kilka piwnic.
"Historie rodzinne" to trzeci pełnometrażowy film Sary Polley i siódmy w ogóle. Lee zauważa w nich wszystkich pewien określony kierunek: "Jej znakiem rozpoznawczym jest szczególnie bliskie i bardzo uczciwe przyglądanie się relacjom, bierze je pod mikroskop i sprawdza jaki emocjonalny wpływ mają one na ludzi wokół nich. Głęboka eksploracja intymnych związków na różnych etapach leżała u podstaw "I Shout Love", "Daleko od niej", czy "Take This Waltz". W "Historiach rodzinnych" ten temat wraca z jeszcze większą siłą.
W tym filmie Polley łączy fascynację międzyludzkimi relacjami z chęcią eksperymentowania z filmową narracją, tak by za jej pomocą ukazać wszystkie, istniejące symultanicznie, prawdy. - Od kiedy skończyłam 19 albo 20 lat te kwestie nie dawały mi spokoju. Każdy film krótkometrażowy i fabularny, który zrobiłam traktuje o trwających przez wiele lat związkach - mówi reżyserka. - I jeśli ten film nauczył mnie czegoś nowego, to tego, że nie możemy wszyscy mieć racji i nie możemy wszyscy się mylić. A zatem musimy wszyscy nieintencjonalnie naginać fakty, mniej lub bardziej, żeby pasowały do zapamiętanej przez nas wersji przeszłości i historii. I ta nasza wersja jest tak samo prawdziwa jak innych ludzi.
Podróż przez wspomnienia, prawdy i objawienia, jaką była realizacja "Historii rodzinnych", pozwoliła Polley zrozumieć, co leży u podstaw rodziny: "Rodzina to ci, z którymi mamy rozmaite doświadczenia, ci którzy byli przy nas na lepsze i gorsze".
Przedstawić historię swojej rodziny tak, by oglądało się to jak film szpiegowski? W autobiograficznym dokumencie kanadyjska aktorka i reżyserka Sarah Polley ("Take thiz Waltz", "Daleko od niej") w przewrotny sposób wykorzystuje konwencję "home movies", by przeprowadzić śledztwo w sprawie skrywanej przez lata rodzinnej tajemnicy.
Czytaj więcej
"Historie rodzinne" to film, który będziecie chcieli obejrzeć kilka razy. Początkowo wygląda jak klasyczny dokument, ale pod koniec, zasady i gatunkowa...