Niedaleka przyszłość. Świat, którym rządzi nanotechnologia, a w stworzonym sztucznie środowisku jedni ludzie kontrolują umysły innych w niekończącej się i obejmującej swoim zasięgiem miliony osób grze internetowej. Jej głównym bohaterem jest mistrz Kable. Gwiazdor owej wyjątkowo brutalnej gry akcji znanej jako "Slayers", w której jako awatary graczy występują więźniowie, staje się światowym fenomenem. Miliony ludzi obserwują w napięciu każdy jego ruch. Jego postać kontroluje nastolatek Simon. Tymczasem Kable powoli realizuje swój ukryty plan: chce odzyskać tożsamość, uwolnić uwięzioną rodzinę i doprowadzić do zniszczenia całego systemu, będącego tworem multimilionera Kena Castle'a.
I ty możesz zostać mordercą
Po wielkim i dość niespodziewanym kasowym sukcesie dwóch filmów z cyklu "Adrenalina" (2006 i 2009) z Jasonem Stathamem w roli głównej, reżysersko-scenopisarski duet Mark Neveldine i Brian Taylor postanowił stworzyć film równie dynamiczny, ale treściowo zdecydowanie ambitniejszy i opowiadający o bardziej skomplikowanych postaciach. Powstała dość posępna wizja przyszłości opanowanej przez amoralną rozrywkę. Dzięki technikom kontroli umysłu każdy może zostać mordercą. - Stworzyliśmy trzy zupełnie odmienne filmowe światy. Pierwszy to świat gry "Slayers": wielkie pole krwawej bitwy. "Społeczność" to z kolei przestrzeń pełna fetyszy. I jest wreszcie prawdziwy świat, poza światem gier. Każda z tych przestrzeni została sfilmowana w innym, wyrazistym stylu - tłumaczyli swe założenia twórcy. Gwiazdor przedsięwzięcia, Gerard Butler, komentował: - "Gracze" mają wszystkie charakterystyczne cechy ich kina. To produkt genialnych, acz może i trochę chorych umysłów. Oni myślą w sposób bardzo młodzieńczy, mają świeżość spojrzenia, tworzą zaskakujące postaci. Po prostu mają talent.
Producent Tom Robinson podkreślał, że jego zdaniem elementy fantastyczne, jakie zawiera film, są mocno osadzone we współczesnych nam realiach. - Tak naprawdę wszystkie elementy gry, jakie zobaczymy w filmie, istnieją już dziś, zostały tylko wzmocnione i wyolbrzymione. Inny z producentów, Gary Lucchesi, podzielał tę opinię: - Myślę, że najlepsze opowieści s-f powstają właśnie w ten sposób. To po prostu twórczo rozbudowana wersja tego, co dziś widzimy i przeżywamy. Pamiętam dobrze audycję
radiową, która opowiadała o tym, jak pewna młoda kobieta, grając w komputerową grę, zmieniała się w niej w brutalnego, zdecydowanego na wszystko mężczyznę-wojownika, posługującego się z wprawą bronią palną i nożem i zastraszającego skutecznie otoczenie - co nie pozostało bez wpływu na jej osobowość w realu. Myślę, że takie, nie zawsze bezpieczne, fantazje coraz częściej nam towarzyszą.
Gerard i tylko Gerard
Twórcy filmu do roli Kable'a bardzo chcieli pozyskać Gerarda Butlera. Jego występ w słynnej adaptacji komiksu "300" w reżyserii Zacka Snydera wzbudził ich wielkie uznanie. - Jest tylko kilku prawdziwych gwiazdorów kina akcji na tej planecie i bez dwóch zdań Gerard do nich należy. Ma nie tylko odpowiedni wygląd, o który bardzo dba, to także aktor z duszą i zdolnością przekazywania widowni emocji - zachwycał się Taylor. Butler przyjął złożoną mu propozycję z wielką ochotą. - Jako aktor cenię ryzyko, a nie lubię wydeptanych ścieżek. Od ciekawego scenariusza oczekuję nie tylko wizualnej atrakcyjności przyszłego filmu, ale także wewnętrznej prawdy postaci. Nowy sposób opowiadania i ciekawych bohaterów znalazłem właśnie w tym tekście. Mam nadzieję, że publiczność podzieli moje zdanie.
Kobieta silna i słodka
W roli Angie Tilman, żony Kable'a uwięzionej w fetyszystycznej grze zwanej "Społeczność"("Society") wystąpiła aktorka i modelka Amber Valetta. Ta rola była dla niej sporym wyzwaniem - zarówno pod względem fizycznym, jak i psychicznym. Ona także szybko przyjęła rolę, bo scenariusz pozytywnie ją zaskoczył. - Oczywiście, sam gatunek jest znany, ale z tego typu tekstem nie miałam jeszcze do czynienia. Tu nic nie było takie, jak się na pierwszy rzut oka wydawało. A postać, którą gram? Jeszcze nie widziałam takiej na ekranie. Jest - można powiedzieć - bardzo nowoczesna - wyznała aktorka.
Neveldine tak komentował pracę Valetty: - Angie to naprawdę trudna rola. Ta kobieta nosi w sobie ból, bo jest nieustannie kontrolowana. Mamy tu jeszcze ważne kwestie seksualne i wiele smutku. Amber uporała się z tym wszystkim doskonale, zadziwiała nas każdego dnia. Taylor zaś dodawał: - Wiedzieliśmy, że Amber jest dobra, ale nie wiedzieliśmy, że jest aż tak dobra. Bardzo szybko się o tym przekonaliśmy. A poza tym jest po prostu słodka, ujmująco sympatyczna. Granie żyjących awatarów, kontrolowanych przez innych ludzi, wymagało od aktorów naturalistycznych środków wyrazu. Nie mogli reagować na poszczególne sytuacje instynktownie, lecz w sposób sugerujący, że to nie są ich własne reakcje, ale reakcje kierującego nimi gracza. Valetta musiała być dramatycznie pozbawiona własnej woli i siły w kilku kluczowych scenach, natomiast Butler ćwiczył wytrwale, by grać w całkiem inny sposób niż zwykle. Jak? Tłumaczył to szef kaskaderów Darin Prescott: - Zasadniczo reżyserzy pragnęli, by wojownicy w grze "Slayers" poruszali się w sposób charakterystyczny dla gier komputerowych - i by tak też posługiwali się bronią. W odmienny, bardziej dynamiczny sposób mieli działać w scenach akcji. To są nienaturalne dla żywych ludzi rodzaje ruchu. Wszystko to miało pogłębić wrażenie, że są kontrolowanymi przez graczy postaciami.
Multimilioner w piaskownicy
Simona, bogatego dzieciaka, nastolatka, który kontroluje postać Kable'a, zagrał Logan Lerman ("Efekt motyla", "Numer 23"). Przez większą część akcji znajduje się on w pełnym nowoczesnego sprzętu pokoju. - Trochę trudno było mi skoncentrować się na grze w pomieszczeniu pełnym pomarańczowych światełek, ale jakoś zaadaptowałem się i w końcu poczułem specyficzny klimat tego miejsca - komentował młody aktor. Tylko w jednej scenie bohater grany przez Lermana trafia wraz z Kablem na pole bitwy, co dla aktora było nieco przerażającym doświadczeniem. - Było sporo wybuchów, ale to na szczęście Gerard grał w tej scenie pierwsze skrzypce - śmiał się Lerman.
Do roli Kena Castle'a, twórcy wirtualnego systemu, zaangażowano Michaela C. Halla, który święci triumfy w znanym i u nas kontrowersyjnym
serialu "Dexter", gdzie stworzył niezwykłą postać policyjnego laboranta, a zarazem seryjnego mordercy. Taylor entuzjazmował się: - To po prostu idealny odtwórca tej roli, myślę, że ludzie będą bardzo długo dyskutować o tej postaci i o tym niezwykłym występie. Castle to skrajnie zapatrzony w siebie egomaniak i właśnie to aktor uznał za najbardziej interesujący element roli. - On naprawdę wierzy, że został oświecony, że ma nadludzką moc i zdolności. Nie uważa, że jest zły. Jest jak dzieciak bawiący się w piaskownicy - komentował Hall. Aktor cieszył się także z tego względu, że grywał zwykle postaci pełne zahamowań, kompleksów i wewnętrznych problemów. Natomiast Castle (chociaż z pewnością i ten jego bohater odbiega od normy psychicznej) odznacza się dziecinną skłonnością do niebezpiecznej zabawy. - To był niezły ubaw. Mogłem parodiować manierę Sammy'ego Davisa juniora, dawać wycisk superbohaterowi i prezentować naprawdę dziwaczną fryzurę - śmiał się aktor.
Szczypta nadziei i głos rozsądku
Wizja Taylora i Neveldine'a nie miała być w ich zamyśle jeszcze jedną ponurą antyutopią. Pojawia się w filmie promyczek nadziei. Wiąże się on z grupą buntowników zwanych "Humanz". Widzą oni szansę w niezwykle popularnej wśród fanów postaci Kable'a. Gdyby udało się go pozyskać, być może udałoby się powstrzymać groźne, niszczące ludzkość tendencje. Przywódcę grupy zwanego Humanz Brother zagrał Chris "Ludacris" Bridges ("Miasto gniewu", "Max Payne"). - Mój bohater to głos rozsądku w tym oszalałym od wątpliwej rozrywki świecie - komentował aktor, który sam jest wytrawnym komputerowym graczem. - Gry wideo stają się z każdym rokiem coraz bardziej interaktywne i trudno powiedzieć, do czego to doprowadzi. Skutki mogą być rzeczywiście bardzo niebezpieczne. Ale moim zdaniem nasz film mocno podkreśla ważną rzecz: jednostka ma nadal wielki wpływ na wiele spraw! Trzeba nieustannie się starać, by sprawy te szły w dobrym, a nie złym kierunku. Po prostu wiele zależy od każdego z nas.
W zburzeniu imperium Castle'a ma pomóc rebeliantom gwiazda mediów Gina Parker Smith grana przez Kyrę Sedgwick ("Fenomen", "Miłosna rozgrywka"). Aktorce świat gier jest raczej obcy, lecz spodobała jej się dynamiczna zmienność jej postaci. Doceniała też walory "Adrenaliny". -Początkowo Gina jest całkiem obojętna na to, co się dzieje i na to, że ludzie są krzywdzeni. Ale w końcu staje przed bardzo istotną decyzją: trzymać stronę Kena Castle'a czy buntowników - mówiła aktorka.
Do współpracy pozyskano także wielu innych znanych i cenionych aktorów, którzy pojawili się nawet w małych rolach. Lista gości jest długa i wielce interesująca. W "Gamerze" występują: John Leguizamo ("Atak na posterunek", serial "Ostry dyżur", "Zawodowcy"), Alison Lohman ("Naciągacze", "Biały oleander", "Duża ryba"), Johnny Witworth ("3.10 do Yumy"), Milo Ventimiglia ("Rocky Balboa", "Patologia"), Zoë Bell ("Grindhouse", serial "Zagubieni"), Keith David ("Miasto gniewu"), Efren Ramirez ("Napoleon Wybuchowiec", "Adrenalina") oraz Lloyd Kaufman (prezes słynnego studia filmowego Troma), Richard "Mack" Machowicz (prezenter programu "Future Weapons" w Discovery Channel) oraz Jamek Roday i Maggie Lawson (Program NBC "Psych").
Dwóch, a jakby jeden
Neveldine i Taylor po latach wspólnej pracy rozumieją się niemal bez słów. Członkowie ekipy byli pod ogromnym wrażeniem ich twórczej symbiozy. Odnosili wręcz wrażenie, jakby to pracował jeden człowiek, tyle że w dwóch ciałach. Rzadko byli widywani oddzielnie, przeważnie pracowali razem, przerzucając się pomysłami i gorąco o nich dyskutując. Szybkie tempo, jakie narzucali, nie dezorganizowało zdjęć, przeciwnie, prowokowało do większego wysiłku i koncentracji. Producent Tom Rosenberg komentował: - Są szczerzy do bólu i jeśli postanowią, że coś zrobią, to na pewno tak się stanie, nawet wbrew wszystkim i wszystkiemu. Ten twórczy duet, zafascynowany technicznymi innowacjami, zdecydował się na wykorzystanie eksperymentalnego systemu kamer RED, które zamiast taśmy mają specjalne karty pamięci. Miało to pomóc w tworzeniu plastycznej koncepcji trzech odmiennych filmowych światów. Ale było też ryzykowne, bo systemu tego nie wykorzystano jeszcze nigdy w pełnometrażowej produkcji o tej skali. Twórcy wzięli zatem ryzyko na siebie i sami pełnili obowiązki kamerzystów. Neveldine mówił: - Zawsze szukaliśmy nowych technicznych rozwiązań. Byliśmy przywiązani do sprzętu HD, testowaliśmy jego nowe możliwości. Ale RED to inna sprawa. RED to RED. Myślę, że jeszcze nie widzieliście tak jedwabistego, miękkiego obrazu, jaki dzięki tej technice można osiągnąć. RED pomagał też uzyskać wysokiej jakości ujęcia ruchome. Dzięki temu, że sprzęt jest taki lekki i mały, daje ogromne możliwości kręcenia z ręki. Naprawdę można się poczuć jak w środku akcji!
Jeśli chodzi o dekoracje, filmowcy postanowili (wraz ze scenografem Jerrym Flemingiem) nie budować ich od podstaw, lecz wyszukać niezwykłe lokalizacje i po niezbędnej "charakteryzacji" wykorzystać je w filmie. Taylor tak tłumaczył tę decyzję: - Nie chcieliśmy czegoś sztucznego, jak ze snu. Pragnęliśmy, by sceneria była futurystyczna, ale zarazem realna. Na przykład działającą kopalnię gipsu przekształciliśmy w filmowe więzienie. Fleming uznał, że taki styl pracy bardzo mu odpowiada. Znalazł dwadzieścia głównych plenerów zdjęciowych oraz sześćdziesiąt kilka uzupełniających, po czym poddał je żmudnemu dekorowaniu. Twierdził, że ten styl pracy preferował także Robert Altman, z którym współpracował na początku swej kariery przy słynnym "Graczu" (1992).
Butler podkreślał, że ta "organiczna sceneria" bardzo mu pomagała w pracy, w uruchomieniu wyobraźni. - Miałem dziwne uczucie, jakbym żył dziś, ale jednocześnie jakieś dwadzieścia lat później. W porównaniu z "300", gdzie pracowaliśmy przy pomocy "blue screenów" to był ogromny kontrast.
Neveldine tak komentował wysiłki ekipy: - Nie chcieliśmy zrobić takiego samego filmu, jaki już wielokrotnie widzieliście, wzbogaconego jedynie, dzięki wielkim środkom, o nowe efekty specjalne i promowanego aż do znudzenia. Naszym celem było pokazać publiczności coś kompletnie nowego, czego do tej pory nie widziała.