Pod koniec 1999 roku, niemal nazajutrz po premierze filmu "Być jak John Malkovich", scenarzysta tego filmu Charlie Kaufman, otrzymał od Jonathana Demme'a, znanego reżysera i producenta, propozycję przeniesienia na ekran bestsellerowej książki Susan Orlean "Złodziej orchidei". Ta książka to opowieść o dziennikarzu odkrywającym własne pasje, podczas śledzenia losów Johna Laroche, miłośnika rzadkich gatunków orchidei. Narracja książki jest mało filmowa, pełna introspekcji. Perspektywa stworzenia scenariusza na bazie tego tekstu doprowadzała mnie od szału, a jednocześnie szalenie intrygowała – wspomina Charlie Kaufman.
Po kilku miesiącach od rozpoczęcia tej karkołomnej pracy Kaufman zaczął zdradzać objawy depresji: W przypadku własnego tekstu mógłbym rzucić to wszystko w diabły. Tu jednak zostałem wynajęty przez innych i na dodatek wziąłem za to pieniądze. Z drugiej jednak strony od dawna chciałem napisać coś o ludziach pozbawionych namiętności, którzy przez drobny przypadek nagle potrafią rozkwitnąć. Trzeba jednak pamiętać, że rozwijanie swoich zainteresowań wymaga podejmowania ryzyka, przekraczania z pozoru niedostępnych granic. Książka Susan Orlean opowiada nie tyle o samym Johnie, ile o odkrywaniu nowych namiętności w sobie samym. Zacząłem zastanawiać się, czy nie byłoby warto nie tyle zaadaptować książkę, co opowiedzieć o samym procesie adaptacji i o tym, co się wtedy ze mną działo.
O swoim pomyśle na swoistą adaptację książki Orlean Charlie opowiedział Spike'owi Jonze. Reżyser wspomina: Pomysły Charliego zaczęły mnie w pewnym momencie intrygować. Charlie robił się coraz bardziej i bardziej nerwowy, że nie wywiązuje się z tego, co u niego zamówiono. Starałem się wspierać go, ale w przeciwieństwie do niego, ja nie miałem nic do stracenia. Wręcz przeciwnie – cała nowa idea Charliego zaczęła mnie coraz bardziej bawić.
Edward Saxon – partner Jonathana Demme'a – cierpliwie czekał na pierwszy szkic tekstu. Kaufmanowi napisanie scenariusza zajęło ponad sześć miesięcy.
W końcu na biurku Saxona wylądował tekst zatytułowany "Adaptacja". Saxon mówi, że natychmiast zrobił się podejrzliwy. Nie bardzo wiedziałem, o co chodzi. Zamówiliśmy z Jonathanem tekst na bazie książki Susan Orlean, który miał nosić tytuł "Złodziej orchidei". Na dodatek tekst był podpisany przez Charliego i Donalda Kaufmanów – w umowie nie było zapisu, że Charlie ma prawo wziąć partnera do pracy. Wziąłem się za lekturę niechętnie, a po godzinie rozpocząłem przygotowania do realizacji filmu...
Po lekturze scenariusza Susan Orlean, autorka pierwowzoru literackiego, zaniemówiła: Pamiętam, że kiedy dowiedziałam się, kto ma adaptować moją książkę – byłam przeciwna. Znałam film "Być jak John Malkovich" i nie wyobrażałam sobie, jak taki dziwak może poradzić sobie z tak realistyczną, reportażową książką, jak moja. Tymczasem lektura scenariusza mnie zachwyciła. Charlie idealnie uchwycił to, o co chodziło w mojej książce i przerobił to po swojemu, cały czas balansując na granicy prawdy i fikcji. W przypadku mojej osoby, ekranowa Susan jest całkowicie różna ode mnie. Chociaż muszę przyznać, że mam wrażenie, że Kaufman przyleciał do Nowego Jorku i potajemnie śledził mnie w różnych sytuacjach...
Meryl Streep, ekranowa Susan, uważa scenariusz "Adaptacji" za jeden z najciekawszych, jaki czytała w całej swej aktorskiej karierze: Nigdy wcześniej nie czytałam czegoś, co byłoby napisane z taka energią i jednocześnie pokazywało proces tworzenia od tak niezwykłej strony. Tekst braci Kaufmanów przypominał mi jeden z najlepszych filmów z mojej kariery – "Kochanicę Francuza" Karla Reisza.
W tamtym filmie pomysł na adaptację klasycznej powieści był taki, żeby pokazać jednocześnie i postać ekranową, i aktorkę zmagającą się z materią. W "Adaptation" zetknęłam się z podobnym chwytem i natychmiast zrozumiałam, dlaczego Spike Jonze chciał, abym zagrała w tym filmie.
Nie chciałam spotkać się z Susan Orlean przed rozpoczęciem zdjęć. Wystarczyło mi, że kiedy grałam sceny z Nickiem Cagem, widziałam przed oczami Charliego Kaufmana. Cały czas musiałam powtarzać sobie: "Uważaj, nie bierzesz udziału w dokumencie".
O swoich ekranowych partnerach Streep wypowiada się z entuzjazmem: Chris Cooper jest jednym z najlepszych aktorów świata! Widziałam niemal wszystkie jego aktorskie prace, zarówno te teatralne, jak i filmowe. Byłam ogromnie szczęśliwa możliwością zagrania z nim w jednym filmie. Swoją rolę w "Adaptacji" zagrał pięknie. A przecież nie jest łatwo uczynić takiego pasjonata, jakim jest Laroche, atrakcyjną postacią.
Nicholas Cage... Miałam z nim zaledwie dwa dni zdjęciowe. Pierwszy dzień wypadał na początku filmu, niemal zaraz po moim powrocie z Londynu z planu filmu "Godziny". Scena należała delikatnie mówiąc do trudnych. Pamiętam, że przy pierwszym dublu pomyślałam: "Co ja tu do cholery robię?". Na szczęście Nick był mi bardzo pomocny. Natomiast nasza kolejna scena spowodowała u mnie niepohamowany atak śmiechu. Pamiętam, że Spike nie potrafił długo uspokoić ani mnie, ani Nicholasa. Realizacja "Adaptacji" była dla mnie momentami rzeczywiście jedną wielką zabawą.
Nicholas Cage stanął przed bodaj najtrudniejszym zadaniem w całej swej niemal dwudziestoletniej karierze aktorskiej. W całej tej zabawie najbardziej pociągała mnie możliwość zagrania braci bliźniaków, którzy są tak sobie przeciwstawni. Charlie to introwertyk, mający kłopoty z kobietami, ale przy tym artysta. Donald jest otwarty na świat i uważa siebie za artystę, ale tak naprawdę on jest klasycznym przykładem speca od komercji.
Reżyser filmu, Spike Jonze, uważa, że Cage wywiązał się ze swojego zadania znakomicie: Wiem, że Nicholas szukał różnych aktorskich sposobów, które najlepiej pozwolą mu wyrazić tak różne charaktery postaci, które miał zagrać. Patrzyłem na niego niejednokrotnie z podziwem, bo moim zdaniem takie aktorskie zadanie niejednego aktora doprowadziłoby na granice schizofrenii.
Chciałem jak najlepiej zagrać Charliego Kaufmana – mówi aktor. Wiele godzin spędziliśmy razem. Nie wiem, czy to był dobry pomysł, bo wielokrotnie przyłapywaliśmy się nawzajem na udawaniu. Potem Charlie przychodził na plan i obserwował, jak ja gram to, co on napisał na temat samego siebie. Jednym słowem czysty surrealizm.
John Laroche to centralna postać książki Susan Orlean. Autorka opisuje swojego bohatera jako mężczyznę "wysokiego, o bladej cerze, jasnych oczach, niezwykle przystojnego, pomimo braku wielu przednich zębów". Aktor Chris Cooper od początku z uznaniem wypowiadał się o propozycji zagrania w "Adaptacji". Zwykle jestem kojarzony z rolami twardych, brutalnych facetów. Jonze i Kaufman zaoferowali mi możliwość pokazania chyba dotychczas nieznanej strony mojego talentu – mogłem zagrać człowieczka w gruncie rzeczy śmiesznego, który uważa się za najmądrzejszego faceta na świecie. To było dla mnie prawdziwe wyzwanie, bo rzadko potrafię odnaleźć w sobie tyle zadufania.
Cooper, podobnie jak Cage, długo i intensywnie przygotowywał się do swojej roli. Przemierzał bagna Florydy, starając się zrozumieć pasje swojego bohatera. Pilnie zdobywał wiedzę na temat orchidei, zarówno tych rosnących w naturalnych warunkach, jak i tych hodowanych w szkołach ogrodniczych. Pobierał też specjalne lekcje, starając się jak najlepiej nauczyć się mimiki i stylu zachowania Johna Laroche.
Zwykle okres zdjęciowy filmów produkowanych przez spółkę Demme/Saxon mieścił się w granicach 50 dni. Tym razem wszystko trwało o kilkanaście dni dłużej, ze względu na konieczność realizacji scen, w których Cage pojawiał się na ekranie zarówno jako Charlie, jak i jako Donald. Jonze, który nad tymi sekwencjami blisko współpracował z operatorem Lance Acordem, wspominał, że do realizacji tych ujęć użyto wszystkich dostępnych technik, nie wymagających wielkich nakładów finansowych. Natomiast sam Nicholas Cage wspominał: Dziwnie się czułem, zwłaszcza kiedy za partnera miałem na przykład piłeczkę tenisową, mającą udawać mnie. To jeszcze nic, gorzej, kiedy Spike przebierał się za mnie i partnerował mi w moich scenach. Ale efekt jest, mam nadzieję, zadowalający.
Charlie Kaufman (Nicholas Cage) jest niezwykle utalentowanym, ale zakompleksionym i neurotycznym scenarzystą filmowym. Po ogromnym sukcesie scenariusza "Być...