Reklama

Ludzka twarz gwiazdy kina

Marek Kondrat i Robert Więckiewicz byli gwiazdami drugiego dnia festiwalu Dwa Brzegi. Spotkania z nimi spotkały się z zainteresowaniem przekraczającym pojemność festiwalowego studia "Kocham kino". Premierą dnia - dodajmy, polską premierą - był zaś nowy film Kena Loacha "Whisky dla aniołów".

A teraz, drodzy czytelnicy INTERIA.PL, muszę wytłumaczyć się przed wami, że mając relacjonować dla was przebieg festiwalu, nie byłem obecny zarówno na spotkaniu z Robertem Więckiewiczem, jak i opuściłem rzadką okazję do publicznego wysłuchania wspomnień Marka Kondrata. Powodem mojej niedyspozycji nie był bynajmniej upał, lecz nakładające się na spotkania z publicznością terminy wywiadów indywidualnych. Wiecie, jak to wygląda? Nie wiecie?

Harmonogram pobytu "gwiazdy" na festiwalowej imprezie jest zazwyczaj podobny. Najpierw zapowiedź filmu, potem - w trakcie trwania seansu - "gwiazda" dostępna jest dla przedstawicieli mediów, którzy ustawieni w ogonku dostają swoje 5 minut; następnie "gwiazda" wraca na miejsce pokazu, gdzie ma okazję do spotkania z publicznością. Kiedy Robert Więckiewicz spotykał się z publicznością, ja miałem swoje 5 minut z Makiem Kondratem, kiedy zaś publiczność przepytywała Marka Kondrata, ja miałem Robrta Więckiewicza dla siebie (czyli dla was). Proste? Coś się musi stracić, żebyś zyskać móc coś.

Reklama

Najważniejsze jest następne 5 minut

Ściągnięcie Marka Kondrata do Kazimierza nie było łatwym zadaniem, co usłyszałem, czekając na wywiad, z ust Grażyny Torbickiej. Pan Marek, jak wszyscy wiedzą, jest aktorem na emeryturze; co więcej, nikt go na emeryturę nie wysłał. Marek Kondrat, posłużę się piłkarską terminologią, postanowił zwyczajnie zawiesić buty na kołku. Gruba kreska. Było, a nie jest. Kiedy wiec dostałem swoje 5 minut - prawdę powiedziawszy, było ich nieco ponad siedem - zacząłem od pytania o to, czy zdarza mu się oglądać filmy ze swoim udziałem (w trakcie, gdy rozmawialiśmy, szła projekcja "Zaklętych rewirów" Janusza Majewskiego).

- Niechętnie. Nie lubię powrotów do przeszłości. Jestem człowiekiem z tego Mrożkowego motta uwidocznionego w książce "Dzień świra". To motto brzmi: "Najważniejsze jest następne 5 minut. Reszta to wyobraźnia". Więc ja mu ulegam. Wyobraźnia jest dla mnie największą nierozpoznaną miłością. Tam się poruszam najchętniej, natomiast przeszłość... jest już jakąś zapamiętaną rzeczywistością . I to zapamiętaną w sposób niesłychanie wybiórczy - powiedział Kondrat, a ja zanim jeszcze zadałem kolejne pytanie, zacząłem żałować, że dane mi zostało ledwie 7 minut (wiecie, jak postanawiacie spytać się o coś Bogusława Lindę, to jego odpowiedź potrafi być zwięźlejsza od pytania; dla Marka Kondrata pytanie jest właściwie tylko pretekstem, zaproszeniem do długiej rozmowy).

No więc jak to jest z tym oglądaniem siebie na ekranie? - Oglądanie Marka Kondrata sprzed lat, zapewniam pana, to jest wyłącznie zajęcie dla entuzjastów - kontynuował pan Marek. "Zaklęte rewiry" szły jednak przy wypełnionej widowni, na spotkanie z aktorem trzeba było zaś przyjść dużo wcześniej, jeśli myślało się o miejscu zapewniającym widoczność (oraz słyszalność).

Pytania i odpowiedzi

Robert Więckiewicz znany jest z kolei z tego, że niechętnie udziela wywiadów. - Chętniej zadawałbym te pytania widzom. Wolałbym odwrócić hierarchię - powiedział, kiedy wreszcie wyswobodził się z korowodu próśb o autograf i wspólne zdjęcie.

- Nie znoszę pytań "o czym to jest", to już jest koniec, to już właściwie nie ma rozmowy - mówi Więckiewicz, dodając że podczas spotkań z publicznością często słyszy pytania, na które odpowiadał już ponad 100 razy.

- Dla kogoś, kto je zadaje, to może być ożywcze i pachnieć nowością, ale ja już je słyszałem 200 razy. Trudno też z kolei coś oryginalnego wymyślić, żeby odpowiedzieć na takie pytanie, które się powtarza ileś tam razy - lekko utyskiwał. Natychmiast jednak docenił festiwalową publiczność.

- Z drugiej strony wiem, że oni tego potrzebują, dlatego szanuję bardzo ludzi, którzy przychodzą na takie spotkania, dlatego że nikt nie przywiózł ich tu autobusem i nie postawił pod murem mówiąc: "Tutaj Więckiewicz przyjdzie, będziesz tu siedzieć i musisz zadawać pytania". Oni tu przyszli z własnej woli. Konkurencja, pogoda i tak dalej, a jednak parę osób się pofatygowało - przyznał Więckiewicz.

Śmiech na sali

Filmowym wydarzeniem drugiego dnia Dwóch Brzegów był jednak pokaz filmu Kena Loacha, wyróżnionego w Cannes nagrodą specjalną "Whisky dla aniołów", które okrasił obecnością jeden z głównych aktorów obrazu - John Henshaw. Henshaw, który pracował już z Loachem przy wcześniejszym obrazie "Szukając Erica", to uroczy człowiek o rubasznej osobowości. Kiedy Grażyna Torbicka zapraszała widzów na spotkanie z aktorem, dodała - nawiązując do tytułu - że niestety nie będzie można liczyć na degustację whisky. Kiedy Henshaw usłyszał smutną wiadomość, urażony odwrócił się na pięcie chcąc natychmiast opuścić scenę. Zgrabna aktorska etiuda.

"Whisky dla aniołów" to, podobnie jak "Szukając Erica", lżejsza pozycja w filmografii brytyjskiego klasyka. Loach, do spółki z wieloletnim współpracownikiem, scenarzystą Paulem Lavertym, ponownie opowiada nam historię, której socjologicznym tłem są brytyjskie niziny społeczne, podobnie jak poprzednio żeniąc społeczną tematykę z komediową formą.

Recz dotyczy więc kilku drobnych rzezimieszków, którym zaordynowano przymusowe roboty społeczne. Nad ich przebiegem czuwa niejaki Harry (w tej roli John Henshaw) - samotny mężczyzna, który traktuje swych tymczasowych podopiecznych jak własnych uczniów. Kiedy zaraża ich miłością do whisky, ci postanawiają wykorzystać nabyte umiejętności w celu przeprowadzenia skoku stulecia.

Podoba mi się recydywistyczny humor Laverty'ego, o wiele lepiej sprawdza się on jednak na poziomie błyskotliwie śmiesznych dialogów niż w warstwie narracyjnej filmu. "Whiskey dla aniołów" zbyt często przypomina bowiem uroczą bajkę, piętrząc ponad miarę fabularne nieprawdopodobieństwa oraz ignorując zdrowy rozsądek widza. Broni się tym, że jest autentycznie śmieszna, co wyczuła bez pudła kazimierska publiczność, gotując filmowi Loacha wspaniale przyjęcie. Oklaski rytmicznie towarzyszące wieńczącej film muzyce z pewnością byłyby największą nagrodą dla Kena Loacha. Może za rok osobiście pofatyguje się do Kazimierza?

Zobacz zwiastun filmu "Whisky dla aniołów":


Tomasz Bielenia, Kazimierz Dolny

Portal INTERIA.PL jest patronem medialnym festiwalu!

Ciekawi Cię, co w najbliższym czasie trafi na ekrany - zobacz nasze zapowiedzi kinowe!

Chcesz obejrzeć film? Nie możesz zdecydować, który wybrać? Pomożemy - poczytaj nasze recenzje!

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: twarzy | Robert Więckiewicz | gwiazda kina | Whisky dla aniołów
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy