Reklama

Dwa Brzegi 2023: Gorące otwarcie festiwalu. Grażyna Torbicka rozbawiła widzów

Pokazem wyróżnionego Nagrodą Jury na festiwalu w Cannes najnowszego filmu Akiego Kaurismäkiego "Opadające liście" rozpoczęła się w sobotę 17. edycja festiwalu BNP Paribas Dwa Brzegi. Było to niezwykle gorące otwarcie imprezy, wręcz na granicy duszności, za co z humorem i wrodzonym wdziękiem przepraszała przed seansem Grażyna Torbicka, obiecując większą liczbę klimatyzatorów w pełniącym funkcję głównego ekranu kinowym namiocie.

W kinie jak w saunie

Kiedy zobaczyłem rozgrzaną prażącym słońcem gigantyczną kolejkę przed inaugurującym festiwal uroczystym pokazem "Opadających liści", zrozumiałem, że seans filmu Akiego Kaurismäkiego będzie nie lada fizycznym wyzwaniem. Wiedzieli to też organizatorzy imprezy, każdemu z wchodzących do zaaranżowanego pod gigantycznym namiotem festiwalowego kina We Love Cinema wręczając wachlarz z logiem jednego z medialnych patronów Dwóch Brzegów. Jeszcze większym wzięciem cieszyły się butelki i puszki wody mineralnej, rozdawanej festiwalowiczom przez jednego z partnerów imprezy.

Reklama

Dyrektorka festiwalu Grażyna Torbicka zażartowała, że gdyby wiedziała, w jakich warunkach przyjdzie widzom oglądać inaugurujący imprezę seans, wybrałaby na film otwarcia dokument "Siostrzeństwo świętej sauny". Nikt jednak nie narzekał, wszyscy widzowie cieszyli się raczej, że kolejna edycja Dwóch Brzegów w ogóle doszła do skutku. Burmistrz Kazimierza Dolnego Artur Pomianowski wyznał wcześniej wprost, że przyszłość festiwalu wisiała w ubiegłym roku na włosku, prezes organizującego imprezę Stowarzyszenia Dwa Brzegi Andrzej Łyszczarz poskarżył się zaś, że udział środków publicznych w budżecie festiwalu skurczył się do zaledwie 8 procent.

Tegoroczny falstart (impreza otwarcia rozpoczęła się z półgodzinnym opóźnieniem) przyjmujemy więc z dobrodziejstwem inwentarza. Specyfiką Dwóch Brzegów jest przecież zarówno nierozerwalny związek zarówno z miejscowym genius loci, jak i pozbawiony pośpiechu rytm festiwalowego dnia. Czas w Kazimierzu Dolnym płynie przecież wolniej, nikomu się nie spieszy, a festiwalowe obiekty są integralną częścią miejskiego krajobrazu - plenerowe pokazy filmów odbywają się zarówno na Zamku, jak na Małym Rynku. Wszystko to sprawia, że techniczne aspekty filmowych pokazów schodzą na dalszy plan, ważniejszy jest tu klimat seansu. No i oczywiście same filmy.

"Opadające liście": Talerz, nóż i widelec

Grażyna Torbicka wyznała, że wybór "Opadających liści" Akiego Kaurismäkiego na film otwarcia imprezy był jej pomysłem - obraz ten zachwycił ją podczas tegorocznej edycji festiwalu w Cannes (tak samo zresztą jak jurorów, którzy przyznali mu specjalną nagrodę). Kino fińskiego reżysera nie jest jednak propozycją dla każdego widza - to zanurzona w kinofilskiej stylizacji mieszanka klasycznego, nieco anachronicznego melodramatu i charakteryzującej się chłodnym humorem nieoczywistej komedii.

Jak w całej w dotychczasowej twórczości Kaurismaki opowiada nam klasycznie prostą historię zwyczajnych do granic możliwości ludzi z marginesu. Ona (Alma Pöysti) jest żyjącą samotnie pracownicą supermarketu, on (Jussi Vatanen) - mającym problem z alkoholem robotnikiem budowlanym. Zanim oboje stracą pracę, spotykają się przypadkiem w... barze karaoke (piosenki w filmach Kaurismakiego stanowią nieodłączny element fabuły). To będzie jednak dopiero początek długiej drogi otwarcia się na drugiego człowieka.

Bohaterowie Kaurismäkiego, jak zwykle, mają pospolite twarze i są małomówni. Proste gesty, proste słowa. O tym, że oglądamy jednak film, a nie kawałek rzeczywistości, fiński reżyser przypomina nam raz po raz kinofilskimi wtrętami. Niektóre są nieco naiwne, jak imię Chaplin, które wybiera dla psa główna bohaterka, inne nad wyraz demonstracyjne - jak plakat "Rocco i jego braci" na ścianie jednego z barów. Najlepsze są jednak bliskie sucharom żarty, kiedy zakochani wybierają się do kina na "Truposze nie umierają" Jima Jarsmuscha - słyszymy, jak wychodzący z seansu mężczyźni porównują ten film do... "Dziennika wiejskiego proboszcza" Roberta Bressona i "Amatorskiego gangu" Godarda.

Kinofilia Kaurismäkiego idzie jednak jeszcze dalej. Z jednej strony fiński reżyser opowiada nam współczesną historię - o tym, że jest komentarzem do aktualnych wydarzeń, zaświadczają radiowe doniesienia na temat wojny w Ukrainie. Z drugiej strony - świat przedstawiony w "Opadających liściach" wydaje się zastygnięty w przeszłości. Bohaterka, która korzysta z... kafejki internetowej, telefony stacjonarne na kabel, zapisywanie numeru telefonu na kawałku papieru. Tak jakby Kaurismaki chciał, by jego bohaterowie zachowywali się jak postaci z jego ukochanych filmów. I tak, wydaje mi się, trzeba odczytywać "Opadające liście" - jako list miłosny do X muzy.

A o tym, że jak nikt inny potrafi na ekranie oddać poczucie samotności, zaświadcza scena, w której główna bohaterka, zapraszając do siebie na kolację mężczyznę, udaje się do sklepu, by kupić talerz, nóż i widelec.  

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Dwa Brzegi | Grażyna Torbicka
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy