Reklama

Utracona cześć Berlinale

Rozpoczynający się uroczystym pokazem thrillera "The International" Toma Tykwera 59. festiwal filmowy w Berlinie będzie starał się odzyskać nadszarpniętą w ostatnich latach reputację. Kto jednak liczy na koniec filmowego politykowania, ten po raz kolejny może się srodze zawieść.

Wystarczy spojrzeć na listę nagrodzonych w ostatnich latach twórców i wszystko staje się jasne: Berlin docenia wojujące, zaangażowane, nierzadko dokumentalne kino. Przypomnijmy: ubiegłoroczny Złoty Niedźwiedź dla kontynuatora "Miasta boga" - "Elitarnych" ("Tropa de elite") José Padilhi i Srebny Niedźwiedź dla podejmującego temat więzienia Abu Ghraib dokumentu Errola Morrisa "Zwykła procedura operacyjna" ("Standard Operating Procedure") wyraźnie definiują profil berlińskiej imprezy. Jeśli dodamy do tego Srebrnego Niedźwiedzia dla najlepszego reżysera w 2007 roku dla Izraelczyka Josepha Cedara za "Beaufort" i w 2006 roku dla Micheala Winterbottoma za "Drogę do Guantanamo" - wychodzi nam, że berlińskie jury nie zawsze nagradzało najlepsze, tylko najbardziej aktualne filmy. A że z poziomem konkursowej propozycji też bywało różnie, złośliwcy zaczęli twierdzić, że Berlinale dostaje zwykle odpadki po Cannes.

Reklama

Także w tym roku nie zabraknie filmów podejmujących dziennikarskie tematy. Winterbottom, do spółki z Matem Whitecrossem zekranizowali książkę "Doktryna szoku" Naomi Klein, autorki osławionej "No Logo". Ubiegłoroczny triumfator José Padilha przywozi najnowszy dokument "Garapa" analizujący zjawisko pogłębiającego się w krajach Trzeciego Świata głodu. Obydwa tytuły zaprezentowane zostaną w sekcji "Panorama" a nie w "Konkursie głównym".

Mistrzowie

O Złotego Niedźwiedzia powalczą w tym roku uznani twórcy. Czy przygotowane przez nich produkcje mogą nas czymś zaskoczyć? Czasy, kiedy Francois Ozon szokował "Kryminalnymi kochankami" czy "Sitcomem" odeszły w niepamięć - nowy film twórcy "Basenu" - "Ricky" - to, według opisów, urocza komedyjka o parze, której rodzi się niezwykłe tytułowe dziecko. Czy z artystycznego niebytu uda się wyrwać Sally Potter? Jej "Rage" - wielowątkowa opowieść o nowojorskim świecie haute couture zapowiada się imponująco. Olśniewająca jest także obsada: Judi Dench, Jude Law (zagra supermodela), Steve Buscemi. Zastanawia tylko charakterystyka "Rage": "tragikomedia o efektach globalizacji w czasie informacji". Wilkomen in Berlin...

Staroświecki wydaje się być za to nowy Stephen Frears. Akcja "Cheri" rozgrywa się w latach 20. XX wieku w Paryżu w świecie artystów teatralnych, kurtyzan i muzyki, ale czy doświadczonemu brytyjskiemu reżyserowi uda się kostiumowa próba (Michelle Pfeifer w roli głównej)? Powrotem do początków XX wieku będzie też polski kandydat do Złotego Niedźwiedzia - "Tatarak" Andrzeja Wajdy. Twórca "Katynia" udowodnił już dwukrotnie, że Iwaszkiewicza czuje genialnie, ale było to dość dawno temu. Trzymamy kciuki i jednocześnie drżymy, czy Wajda jest w stanie powtórzyć artystyczne osiągnięcie "Brzeziny".

Nowy trend

Rzut oka na konkursową listę i jasno zarysowuje się pewien współczesny trend: europejscy reżyserzy - Niemcy, Francuzi, Duńczycy, Szwedzi - zaczynają kręcić filmy po angielsku. W konkursie mamy trzy przykłady: najpierw Szwed Lukas Moodysson ze swoim filmem "Mammoth". Produkcja szwedzko-niemiecko-duńska, ale akcja rozgrywa się w Nowym Jorku a główne role grają Michelle Williams i Geal Garcia Bernal. Potem "Storm" Hans-Christiana Schmida (polski akcent - autorem zdjęć jest stały operator niemieckiego reżysera - Bogumił Godfrejów) - europejska produkcja z Kerry Fox ("Intymność") i Anamarią Marincą ("4 miesiące, 3 tygodnie...). Wreszcie - "London River" Rachida Bouchareba, reżysera nominowanych do Oscara "Dni chwały" z rolą Brendy Blethyn. Jeśli dodamy do tego film otwarcia "The International" Toma Tykwera (Clive Owen, Naomi Watts) i "An Education" Dunki Lone Scherfig (Peter Sarsgaard, Alfred Molina, Emma Thompson) jasno widzimy w jakim kierunku zmierza europejskie kino.

W tym roku zobaczymy też w konkursie sporo amerykańskich gwiazd ekranu: Demi Moore, Parker Posey i Ellen Barkin zagrały w "Happy Tears" Mitchella Lichtensteina, w "In The Electric Mist" Bertranda Taverniera zobaczymy: Tommy'ego Lee Jonesa i Johna Goodmana, wreszcie w "My One And Only" Richarda Loncraine'a główne role przypadły: Renée Zellweger i Kevinowi Baconowi. W konkursie znalazł się też film, który może okazać się niespodzianką tegorocznego Berlinale - "The Messenger" - reżyserski debiut utalentowanego scenarzysty Orena Movermana z Benem Fosterem, Woody'm Harrelsonem i Samanthą Morton. A jakby komuś było mało gwiazd, to w najnowszym filmie Theo Angelopoulusa "The Dust Of Time" zagrali: Willem Dafoe, Bruno Ganz, Michel Piccoli i Irene Jacob...

Panorama

Siłą Berlinale jest jednak zawsze program pozakonkursowy: to tam poruszane są zakazane tematy, opowiadane kontrowersyjne historie, prezentowane alternatywne spojrzenia. W "Panoramie" zobaczyć będzie można w tym roku m.in. fabułę Austriaka Michaela Glawoggera "Kill Daddy Good Night", drugi film rewelacyjnej debiutantki Lucíi Puenzo ("XXY"), która zaprezentuje lesbijską love -story "El nino pez" czy telewizyjny film "An Englishman In New York" o ekstrawaganckim gejowskim pisarzu Quentinie Crispie (w tej roli John Hurt).

Tomasz Bielenia

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: International | film
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy