Berlinale 2015: Kto ma szansę na Złotego Niedźwiedzia?
Ostatnie dni 65. edycji Berlinale upłynęły pod znakiem nieco lżejszego repertuaru. Niedługo po premierze "50 twarzy Greya" odbył się pokaz prezentowanego w sekcji konkursowej (lecz nieubiegającego się o nagrody) "Kopciuszka" Kennetha Branagha, bardzo dobrze przyjętej przez dziennikarzy adaptacji klasycznej baśni braci Grimm. Wieczorem odbędzie się gala, podczas której dowiemy się, kto otrzymał Złotego Niedźwiedzia.
Oklaski, entuzjastyczne okrzyki i spontaniczne wybuchy śmiechu towarzyszyły projekcji "Kopciuszka" Kennetha Branagha. Brytyjczyk zekranizował słynną baśń ze zdrową dawką humoru i ironii, zachowując przy tym bajkowy klimat oryginału.
Seans "Kopciuszka" Branagha jest jak spełnienie dziecięcego snu oglądane oczami dorosłego widza. Brytyjski reżyser od pierwszej, cukierkowej sceny (z obowiązkowym "dawno, dawno temu..." wypowiadanym przez narratora zza kadru) wprowadza nas w rzeczywistość disneyowskiej baśni, rządzącej się swoimi prawami. Nie idzie jednak na łatwiznę - twórca "Pojedynku" sukcesywnie nagina zasady rządzące światem bajki, na tyle, na ile pozwala mu na to wybrana przez niego konwencja.
Branagh wplata do opowieści o szlachetnej sierocie, której los odmienił czarujący książę, zdrową dawkę ironii i inteligentnego humoru. Zaludnia baśniowy świat wspaniałymi bohaterami drugoplanowymi - na ekranie pojawiają się m.in. Helena Bonham Carter, Stellan Skarsgard, Hayley Atwell i Cate Blanchett w roli cudownie zwyrodniałej Macochy. Tytułowa bohaterka (grana przez absolutnie czarującą Lily James) nareszcie nie jest portretowana wyłącznie jako dama w opresji, lecz równie niewinna, co pewna siebie młoda kobieta. Książę zaś (bardzo dobry Richard Madden) to już nie wybawiciel na białym rumaku, lecz otwarcie przyznający się do swoich wad mężczyzna, dla którego ukochana jest przede wszystkim partnerką. Niesamowita ekranowa chemia między Maddenem a James sprawia, że relacja Kopciuszka i księcia - wygrywana głównie poprzez spojrzenia i subtelne gesty - jest w pełni wiarygodna i szczera.
Nie sądziłam, że hollywoodzka baśń, skrojona na potrzeby małoletniego widza, może mieć w sobie tyle bezpretensjonalnego wdzięku i humoru. Branagh nakręcił wspaniały film, wobec którego obezwładniającego czaru czujemy się bezbronni jak dziecko. "Kopciuszek" to słodycz, która nie tuczy.
Po chwili bardzo potrzebnego oddechu, jaką okazała się półtoragodzinna wyprawa do świata disneyowskiej baśni, rozpoczął się czas festiwalowych podsumowań. Stali bywalcy Berlinale przekonują, że poziom konkursowych filmów tegorocznej edycji jest wyjątkowo niski. Choć brak jednoznacznego faworyta, największe szanse na nagrodę mają, jeśli wierzyć opiniom dziennikarzy, "Sworn Virgin" Laury Bispuri i "45 Years" Andrew Haigha.
Wielkim rozczarowaniem 65. edycji Berlinale okazały się filmy starych mistrzów. "Knight of Cups" Terrence'a Malicka usatysfakcjonował jedynie oddanych fanów twórczości reżysera "Drzewa życia". W festiwalowym magazynie "Screen" obraz otrzymał notę 2/4. O oczko niżej (1,9/4) uplasował się Werner Herzog z "Queen of Desert", biografią brytyjskiej podróżniczki, pisarki i polityczki Gertrude Bell (granej przez Nicole Kidman), która u progu XX wieku podróżowała samotnie przez Bliski Wschód. Krytycy i dziennikarze z całego świata niemal jednogłośnie opisują najnowsze dzieło niemieckiego reżysera jako najgorsze w jego karierze.
Na tym tle zaskakująco dobrze wypada Peter Greenaway, którego "Eisenstein in Guanajuato" wzbudził skrajne reakcje. Reżyserska maniera Greenawaya, nieustannie balansującego na cienkiej granicy między kiczem a stylizacją, ma w sobie sporo wdzięku, lecz na dłuższą metę bywa męcząca. 72-letniemu twórcy "Nightwatching" zarzuca się korzystanie po raz kolejny z wyświechtanych schematów ogrywanych przez niego od lat - "Eisensteina...", podobnie jak poprzednie filmy reżysera, charakteryzuje epizodyczna narracja, barokowa estetyka i wulgarne poczucie humoru. Mimo tych rozbieżności dziennikarze zgadzają się, że ostatni film twórcy "Pillow Book" to najciekawsza propozycja w dorobku reżysera od dobrych kilkunastu lat.
W tym roku szansę na Złotego Niedźwiedzia ma również Małgorzata Szumowska. O "Body/Ciele" mówi się w kontekście najprzyjemniejszego zaskoczenia imprezy. Film autorki "W imię..." został oceniony w festiwalowym wydaniu magazynu "Screen" na 2.3/4 punkty. Czarna komedia o radzeniu sobie z utratą bliskich została doceniona zarówno przez polskich, jak i zagranicznych dziennikarzy za humor i interesującą analizę roli ciała we współczesnej kulturze.
Wszystko wskazuje na to, że walka o Złotego Niedźwiedzia rozegra się w tym roku między Andrew Haighem ("45 Years") a Laurą Bispuri ("Sworn Virgin"). Część dziennikarzy jako faworyta wskazuje również "El Club" Pablo Larraína. Pierwszy z wymienionych filmów opowiada o małżeństwie (Charlotte Rampling i Tom Courtenay) przygotowującym się do obchodów 45 rocznicy ślubu, na których cieniem kładą się dramatyczne wydarzenia z przeszłości. Film twórcy "Zupełnie innego weekendu" to kameralna opowieść o roli czasu w związku i jego zgubnym wpływie na relacje międzyludzkie, wspaniale wygrane przez prowadzonych przez Haigha aktorów. Część krytyków uważa, że pod okiem Brytyjczyka Rampling i Courtenay stworzyli najwybitniejsze kreacje w swojej karierze.
Stanowiący przejmujące świadectwo kryzysu Kościoła katolickiego chilijski "El Club" porusza trudny temat księży oskarżonych o pedofilię. Zagubieni kapłani, zesłani do specjalnego ośrodka odciętego od świata, bezskutecznie próbują wyrzec się seksualnych pragnień. O filmie Larraina mówi się, że to gorzki portret współczesnego Kościoła i ważny głos w debacie społecznej o jego przyszłości. Z kolei rozgrywający się w dużej mierze w odciętej od świata albańskiej wiosce "Sworn Virgin" Bispuri podejmuje temat tożsamości płciowej. Główna bohaterka (świetna Alba Rohrwacher) na mocy regionalnego prawa zwyczajowego jako młoda dziewczyna odrzuca swoją kobiecość i złożyła śluby czystości, by uzyskać w tej sposób prawa i przywileje przysługujące mężczyznom. Podróż do mieszkającej we Włoszech siostry staje się dla Hany/Marka bodźcem do ponownego odkrycia własnego ja. "Sworn Virgin", choć osadzony w niemal egzotycznej scenerii, idealnie wpisuje się w aktualną debatę o prawie kobiet do decydowania o własnym ciele i roli honoru we współczesnym świecie. Krytycy przewidują, że Bispuri jest najpoważniejszą kandydatką do Złotego Niedźwiedzia.
Kogo w tym roku zdecyduje się nagrodzić jury przewodnictwem Darrena Aronofsky'ego? Przekonamy się już dzisiaj podczas uroczystej gali.
Małgorzata Steciak, Berlin
Ciekawi Cię, co w najbliższym czasie trafi na ekrany - zobacz nasze zapowiedzi kinowe!
Chcesz obejrzeć film? Nie możesz zdecydować, który wybrać? Pomożemy - poczytaj nasze recenzje!