"Mój syn Ezra" ma swoje wady na czele ze zbyt dosłownym melodramatyzmem, ale jest to film na tyle szczery i społecznie potrzebny, że doprawdy trudno mi go odrzucać. Scenarzysta Tony Spiridakis oparł go na własnej relacji z będącym w spektrum autyzmu synem, co widać w każdej scenie wkładającego w rolę całe serce Bobby’ego Cannavale.
- "Mój syn Ezra" to debiut reżyserski aktora Tonyego Goldwyna, znanego między innymi z filmu "Uwierz w ducha" i serialu "Skandal"
- W rolach głównych wystąpili Bobby Cannavale i Rose Byrne. W filmie wcielili się oni w byłe małżeństwo, tymczasem w prawdziwym życiu od 2012 roku są ze sobą w związku
- Robert De Niro przyjął rolę dziadka Ezry, ponieważ sam ma syna ze spektrum autyzmu
Max (Bobby Cannavale) jest znanym pisarzem komediowym, który próbuje swoich sił w stand-upie. Ma wziętą agentkę (Whoopi Goldberg) i temperament pakujący go w coraz większe tarapaty. Ba, został przez niego nawet "zbanowany" w środowisku, ponieważ uderzył Conana O’Briena w… jądra. "Celowałem w brzuch, ale koleś jest wysoki!"- przyznaje z rozbrajającą szczerością. Pojawia się jednak w jego chaotycznym życiu szansa na odkupienie win. Jeden z jego występów ma obejrzeć wysłannik Jimmy’ego Kimmela. Zaproszenie do programu jest życiową szansą dla Maxa. Na przeszkodzie mogą jednak stanąć osobiste kłopoty. Jego ukochany syn Ezra (William Fitzgerald) jest w spektrum autyzmu, natomiast jego ojciec Stan to nowojorski zgryźliwy tetryk wyjęty z komedii z Robertem De Niro. Oj zaraz…może, to dlatego gra go właśnie Robert De Niro?
Max ma inne spojrzenie na autyzm synka niż jego była żona Jenna (Rose Byrne). Kiedyś mieli jeden front, ale Jenna żyje teraz z wziętym prawnikiem (Tony Goldwyn, dla którego ten film jest reżyserskim debiutem fabularnym) i dzielą się opieką nad Ezrą, który ma zresztą wyjątkowo i zaskakująco silną więź z dziadkiem Stanem. Kolejne problemy w szkole chłopca powodują jednak, że nastawienie rodziców się radykalnie rozjeżdża. Ona za namową specjalistów, godzi się na to, by Ezra trafił do specjalnej placówki i zaczął przyjmować leki. Max natomiast wciąż wierzy, że błyskotliwy, ale żyjący w swoim wewnętrznym uniwersum synek poradzi sobie w tradycyjnej szkole. W lekarzach widzi z kolei dealerów narkotykowych na smyczy firm farmaceutycznych.
Przez awanturę z aroganckim doktorem Max trafia do aresztu i ma sądowy zakaz zbliżania się do ukochanego dziecka. Ezra jest więc szprycowany lekami, czego Max nie może znieść. W nocy porywa więc chłopca i pędzi do swojego ekscentrycznego przyjaciela (Rainn Wilson) do Michigan, które jest przystankiem w drodze do samego Jimmy'ego Kimmela. W pogoń za nimi ruszają nieprzepadający za sobą Stan i Jenna. Obie pary w drodze będą musiały przejść przemianę. Cóż, schemat kina drogi w takim filmie musiał zostać zachowany.
Sporo jest zresztą w tej opowieści wytartych klisz i przewidywalnych rozwiązań, ale ma ten film coś, co nie pozwala go odrzucić. Jest to szczerość. Tony Spiridakis opisał w scenariuszu własną relację z synem w spektrum autyzmu, którego, tak jak Max, chciał za wszelką cenę zmienić w osobę bez autyzmu. Zrozumiał, że jest to droga donikąd. W tym wątku "Mój syn Ezra" jest najbardziej poruszający i ma ogromny walor edukacyjny. Spokojnie, nie oznacza to, że jest to dydaktyczne kino. Jest to raczej ojcowskie wyznanie i list miłosny do syna. Max uczy się, jak ojcowsko oświetlać drogę syna z autyzmem, zamiast na siłę go zmieniać, natomiast Ezra poprzez kontakt z nowym otoczeniem i nowymi ludźmi pokonuje kolejne lęki, coraz śmielej asymilując się z otoczeniem. Jest to wszystko rozegrane delikatnie i z wielkim wyczuciem. Bobby Cannavale tworzy pełnokrwistą i bardzo angażującą widzów kreację aktorską.
Jest tutaj kilka scenariuszowych kiksów, zamykających się w tekście (choć wypowiadanym z wielkim urokiem Wilsona, który zawsze będzie dla mnie Dwightem z "The Office"), że każdy z nas jest w jakimś rodzaju spektrum. Serio? Nie wiedziałem! Drażni zbytni melodramatyzm oraz pokraczny, mało wiarygodny i infantylny wątek pościgu za Maxem, w który zaangażowane jest… FBI. Tyle że irytacja szybko przechodzi dzięki kolejnym aktorskim popisom, jak rozdzierająca serce finałowa rozmowa De Niro-Cannavale, gdy ten pierwszy, grający większość filmu na swoim typowym w ostatnich latach "De Nirowym autopilocie" przypomina, dlaczego jest jednak jednym z najwybitniejszych aktorów w historii amerykańskiego kina.
"Mój syn Ezra" jest obrazem czystej ojcowsko-synowskiej miłości, który z szacunkiem i taktem pokazuje świat osoby ze spektrum autyzmu i pomaga widzom zrozumieć jego percepcję. Można chcieć czegoś więcej w nadchodzący za chwilę Dzień Ojca?
7/10
"Mój syn Ezra" (Ezra), reż. Tony Goldwyn, USA 2024, dystrybucja: Monolith Films, premiera kinowa: 21 czerwca 2024 roku.