Przyznaję, "Twisters" to dla mnie niespodzianka. Gdy słyszę o kontynuacji zapomnianego blockbustera sprzed lat, zapala mi się czerwona lampka. Gdy dowiaduję się, że za kamerą stanie reżyser kina niezależnego, który dotychczas nie miał doświadczenia z wielkim budżetem, lampka zmienia się w ogromną czerwoną flagę. A tu proszę, chyba dostaliśmy blockbuster tego lata. Jego siła tkwi w tym, jak bardzo odchodzi od strategii kinowych widowisk.
- "Twisters" jest kontynuacją/rebootem filmu z 1996 roku w reżyserii Jana De Bonta. Jego pomysłodawcą był Michael Crichton, twórca "Ostrego dyżuru" i "Parku jurajskiego".
- Za kamerą stanął Lee Isaac Chung, twórca "Minari", za które otrzymał dwie nominacje do Oscara - za reżyserię i scenariusz oryginalny.
- W rolach głównych wystąpili Daisy Edgar-Jones (miniserial "Normalni ludzie") i Glen Powell ("Top Gun: Maverick", "Tylko nie ty").
Główną bohaterką "Twisters" jest Kate (Daisy Edgar-Jones), łowczyni burz, która w celu otrzymania dofinansowania badań wyrusza na przygodę wraz z grupą znajomych, w tym z ukochanym Jebem (Daryl McCormack). Młodzieńca nie było w materiałach promocyjnych, więc nie będzie zaskoczeniem, że zaraz przyjdzie nam pożegnać pięknego chłopca. Oczywiście wyprawa musi zakończyć się tragedią. Straumatyzowana Kate porzuca poszukiwanie tornad. Po latach zgłasza się do niej Javi (Anthony Ramos), poza nią jedyny ocalały z grupy, i składa propozycję nie do odrzucenia.
Tak oto Kate znów trafia na amerykańskie pola dewastowane tornadami. Szybko okazuje się, że jej zespół badawczy ma konkurencje w postaci Tylera Owensa (Glen Powell), gwiazdy internetu o zawadiackim uśmiechu i milionach subskrybentów. Wprowadzenie tej postaci zmienia dynamikę całego filmu. Dotychczas wszystko szło według schematu: pasja, tragedia, trauma, niechętny powrót na dawną ścieżkę, by skonfrontować się trudną przeszłością. Wrzucenie do tego miksu postaci skrajnie różnej od bohaterki wydaje się w pierwszej chwili dodatkiem na zasadzie przyciągających się przeciwieństw, ewentualnie "kto się czubi, ten się lubi".
Chung szybko daje nam znać, że w "Twisters" paradoksalnie najmniej obchodzą go tornada, a w centrum umieszcza swoich bohaterów. Miła odmiana po komiksowych seriach stojących ostatnio średniej jakości efektami specjalnymi. Edgar-Jones i Powell nadają całości energię wyjętą wręcz z komedii lat 40. ubiegłego wieku. Ona celnie wbija mu szpile, on rozbraja to szczerym uśmiechem. Oboje uzupełniają się, a rozwój ich relacji ogląda się z przyjemnością. Jego charyzma wylewa się z ekranu, z kolei ona sprawdza się świetnie w roli cichej i nieco neurotycznej dziewczyny.
Gdy większość reżyserów niezależnych ginęła w walce z wielkim budżetem, Lee Isaac Chung robi ze swojego dziedzictwa atut. Reżyser wypłynął kilka lat temu dzięki swojemu "Minari", poetyckiemu filmowi, w którym imigranci z Korei Południowej zakładali farmę w Arkansas. Film utrzymany był w spokojnej, niemal powolnej atmosferze, kontemplującej długie ujęcia ciągnących się po horyzont pól. Tak jest i w "Twisters". Chung co jakiś czas wrzuca nam ujęcia zboża smaganego wiatrem lub rozkoszuje się nasionami dmuchawca niesionymi wiatrem. Zaskakujące, jak bardzo te obrazki rodem z wygaszacza ekranu pasują do filmu katastroficznego.
Rzecz w tym, że Chung - w przeciwieństwie do wielu innych reżyserów - absolutnie nie zachwyca się niszczycielską siłą wiatru, nie fetyszyzuje także jego skutków. Tornada, nawet jeśli są obiektem fascynacji jego bohaterów, pozostają dla niego przede wszystkim niebezpieczeństwem. Przygoda często przechodzi u niego w skupienie się na zniszczeniach oraz tragedie ludzi, którzy w ciągu kilku sekund stracili cały dobytek. Tutaj być może wchodzi najsłabszy element "Twisters" rodem z emocjonalnej publicystyki, z jednej strony stawiającej bogacących się na nieszczęściu maluczkich milionerów, z drugiej — bezinteresownych youtuberów. Naiwne to i kłujące w oczy, chociaż pasujące do logiki świata przedstawionego.
"Twisters" nie wymaga znajomości filmu sprzed niemal 30 lat, w którym główne role zagrali Helen Hunt i nieodżałowany Bill Paxton. Reboot jest jednocześnie znacznie lepszy od pierwowzoru. Nie brakuje w nim efektownych i emocjonujących scen tornad. Twórcy pamiętali jednak, że najważniejsi są bohaterowie, którym widz musi kibicować. Z kolei reżyser nie poświęcił swojego talentu na ołtarzu setek milionów budżetu. Czy "Twisters" to nieoczekiwany blockbuster tego lata? Bardzo możliwe.
7/10
"Twisters", reż. Lee Isaac Chung, USA 2024, dystrybucja: Warner Bros. Entertainment Polska, premiera kinowa: 18 lipca 2024 roku.