Reklama

"Yesterday": Marzenie życia

- Kto Cię tak nazwał? - pyta lekarka. - Tata. Mówił, że wczoraj sprawy się miały lepiej niż dziś. Ale to było dawno.

- Kto Cię tak nazwał? - pyta lekarka. - Tata. Mówił, że wczoraj sprawy się miały lepiej  niż dziś. Ale to było dawno.

Nominowany do Oskara w 2005 roku film Darrella Roodta przybliża prowincję południowoafrykańską. Widzimy rozciągający się po horyzont przepiękny płaskowyż, szrutową drogę, która wiedzie do Rooihoek oraz pompę w centrum wioski, gdzie można dowiedzieć się ostatnich wieści z życia osady i zamieszkujących ją Zulusów. Ba, słychać nawet śpiewające ptaki o zachodzie słońca. Z drugiej strony widzimy pola uprawiane przez kobiety, których mężowie wyjechali za pracą do Johanesburga i długie kolejki do lekarza, który przyjmuje tylko raz w tygodniu w sąsiedniej, odległej wsi. Jest szamanka, która z kości próbuje wyczytać, co dręczy bohaterkę - Yesterday oraz rodzący się z niewiedzy strach mieszkańców wioski. Widzimy przepełnione hospicjum dla umierających na AIDS.

Reklama

Uwagę przykuwają zmagania Yesterday: z wirusem HIV o życie oraz z sąsiadami o szacunek dla siebie i chorego męża. Ktoś może powiedzieć, że heroiczna postawa bohaterki trąci naiwnością, wręcz fikcją. Pełne zabobonu podejście mieszkańców Rooihoek do życia i chorych na AIDS jest na tyle niepojęte dla widza europejskiego, że rozśmiesza i przeraża jednocześnie.

Wydawać by się mogło, że jest to społeczny film o umieraniu, moralitet o niezbywalnym prawie każdego człowieka do szacunku i godności. Dla mnie to przede wszystkim obraz o marzeniach. Głębokie pragnienia córeczki ("chciałabym być ptaszkiem") i matki ("gdybym trafiła szóstkę w Lotto zamieniłabym Beauty w ptaszka") przenikają się i wzajemnie uzupełniają.

Co uderza najbardziej w tym filmie? Spojrzenie dziewczynki o przepięknym imieniu Beauty (Ślicznotka). Początkowo jesteśmy rozbudzani pytaniami dziewczynki pokroju: "dokąd płynie rzeczka". Z czasem Beauty milknie. Jej wszechobecne spojrzenie jest nad wyraz wymowne. Oddaje miłość i strach o matkę, tęsknotę za ojcem, zdziwienie światem, zmęczenie, głód, radość z wymarzonego mundurka szkolnego, ale i niepewność... o jutro.

Yesterday pyta lekarkę "czy ja przestanę żyć"? Nie stawia pytań "czy ja umrę", "kiedy umrę"? Bo to życie dla niej jest wartością naczelną. "Dopiero wtedy ta "rzecz" może mnie zabrać". Kiedy nastąpi to "wtedy"?

Nasze życie warte jest tyle, ile jest w nim marzeń, zdają się mówić śliczne oczy Beauty. I tak długo zasługujemy na życie, jak długo mamy odwagę marzyć.

Tomasz Szczęśniak

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy