Reklama

"The Tale of How": Surrealistyczna wizja

Mówią Wam coś nazwiska Hieronim Bosch i Salvador Dali albo Tim Burton i Terry Gilliam? Dwaj pierwsi to znani malarze - niderlandzki artysta z XVI wieku oraz najsłynniejszy surrealista XX wieku. Dwaj następni to współcześni hollywoodzcy reżyserzy-plastycy. Jeśli tylko podziwiacie ich prace, to bez wątpienia zachwycicie się krótkometrażową animacją południowoafrykańskiej grupy The Blackheart Gang.

Mówią Wam coś nazwiska Hieronim Bosch i Salvador Dali albo Tim Burton i Terry Gilliam? Dwaj pierwsi to znani malarze - niderlandzki artysta z XVI wieku oraz najsłynniejszy surrealista XX wieku. Dwaj następni to współcześni hollywoodzcy reżyserzy-plastycy. Jeśli tylko podziwiacie ich prace, to bez wątpienia zachwycicie się krótkometrażową animacją południowoafrykańskiej grupy The Blackheart Gang.

The Tale of How" ("Opowieść o tym, jak...") to bajkowa przypowieść o walce Dobra ze Złem. W krainie, gdzie żyją kaczopodobne ptaki (zwane Piraniami albo Dodosami) pojawia się Otto - wodny potwór ze złamanym sercem. Sieje zniszczenie i śmierć. Na ratunek na bananowej łódce przybywa mała, niepozorna myszka Eddy-Inżynier. Niczym bajka dla dzieci? Niezupełnie.

The Blackheart Gang tworzy trójka przyjaciół z Cape Town: ilustratorka Ree Treweek, muzyk Markus Smit oraz kompozytor i scenograf Jannes Hendrikz. Ich wszechstronność sprawiła, że są samodzielnym artystycznym bytem. Sami rysują, piszą teksty i komponują muzykę, a nawet zajmują się produkcją.

Reklama

Oprócz zachwycających wizualizacji w technice 2D i 3D oraz ręcznie malowanych elementów animacji, uwagę zwraca wyrazisty soundtrack. Muzyka, a zwłaszcza przerażający damsko-męski śpiew w dziwnej, momentami dość niewyraźnej angielszczyźnie, przyprawiają o dreszcze. Nie musimy wsłuchiwać się uważnie w słowa, bo to dzięki dźwiękom przeżywamy ten film.

Zuzanna Szybisty

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy