Reklama

Krzysztof Majchrzak: Najbardziej kontrowersyjny polski aktor kończy 75 lat

Jeden z najbardziej niepokornych polskich aktorów, znany z wyrazistych kreacji i kontrowersyjnych poglądów Krzysztof Majchrzak obchodzi w czwartek 75. urodziny.

Jeden z najbardziej niepokornych polskich aktorów, znany z wyrazistych kreacji i kontrowersyjnych poglądów Krzysztof Majchrzak obchodzi w czwartek 75. urodziny.
Krzysztof Majchrzak /Łukasz Dejnarowicz /Agencja FORUM

Łódzką PWST Majchrzak ukończył w 1974 roku. Od razu zaliczył epizod w "Ziemi obiecanej" Wajdy, mogliśmy go zobaczyć w malutkich rolach w "Czterdziestolatku" i "Brunecie wieczorową porą". Po latach aktor nie miał najlepszego zdania o tych wyborach. 

Reklama

Krzysztof Majchrzak: Najlepsze role

"Byłem parę razy w malinach, sezon czy dwa po szkole. Nie wiedziałem jeszcze wtedy, kto na rynku jest pan, a kto leszcz. Zagrałem m.in. epizod w 'Brunecie wieczorową porą' pana Barei, czyli faceta, którego uważam za ojca zbadziewienia polskiego kina, jakiś epizod w 'Czterdziestolatku' u pana Gruzy, czy w kabarecie, w doborowym towarzystwie szmirusów warszawskich" - opowiadał w 2006 roku w rozmowie z Łukaszem Maciejewskim ("Machina").

Przełomem w aktorskiej karierze Majchrzaka była główna rola w reżyserskim debiucie Filipa Bajona "Aria dla atlety", w którym wcielił się w postać zapaśnika, zdobywającego wielką sławę dzięki występom w cyrkach całej Europy. Kreacja ta przyniosła aktorowi Nagrodę im. Zbyszka Cybulskiego.

Widzowie pamiętają też z pewnością rolę w "Konopielce" Witolda Leszczyńskiego, w której Majchrzak wcielił się w postać Kaziuka, tworząc "tragiczno-komediowy portret chłopa rozdartego między tradycją a fascynacją współczesnym światem" (Culture.pl).

U Witolda Leszczyńskiego zagrał jeszcze drugoplanową rolę (znów Kaziuka!) w ekranizacji "Siekierezady" Edwarda Stachury, w kolejnych latach oglądaliśmy go już w filmach innych reżyserów.

Majchrzak lubił pracować z wybranymi reżyserami. O ile w filmach Piotra Szulkina przypadały mu w udziale zazwyczaj drugoplanowe postaci, o tyle artystyczny duet z Janem Jakubem Kolskim zaowocował najwybitniejszymi kreacjami w aktorskiej karierze Majchrzaka. Za role w "Historii kina w Popielawach" i "Pornografii" otrzymał Złote Lwy dla najlepszego aktora na Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni.

Krzysztof Majchrzak: Syndrom DD

We wspomnianej rozmowie z Łukaszem Maciejewskim Majchrzak przekonywał rozmówcę, że ma syndrom "DD". "Dymać dyplomację" - rozszyfrowywał skrót. Wielokrotnie w wywiadach krytykował kolegów po fachu, że komercjalizują zawód aktora, podając jako przykład występy w telewizyjnych reklamach. 

"Kiedy tak obserwuje się to wszystko: całe to agresywne, chamskie lansiarstwo, głupie reklamy, kretyńsko gęgających pogodynów i pogodynki, pełne frazesów gęby aktorów, którzy nigdy na ekranie nie udowodnili tego, o czym z tupetem trąbią w wywiadach tabloidów - ma się ochotę zostać seryjnym mordercą, a potem, w poczuciu dobrze spełnionego obowiązku, odpocząć w więzieniu" - mówił w rozmowie z tygodnikiem "Przegląd".

Sam, po latach, stał się jednak twarzą znanego producenta piwa.

W 2000 roku Majchrzak wystąpił w historycznej superprodukcji "Quo vadis" w reżyserii Jerzego Kawalerowicza. Praca na planie filmu okazała się dla niego jednak wielkim rozczarowaniem.

"Pomyślałem: ten geniusz, wielki filozof kina robi film o pierwszych dniach chrześcijaństwa. Wchodzę w to! Ale to, co się działo na zdjęciach... Wszyscy byli rozluźnieni, ze szklaneczką whisky w dłoni, żadnych problemów. Poczułem się oszukany. Reżyser przyrzekł mi, że będziemy spotykać się przez kilka tygodni przed rozpoczęciem zdjęć, żeby przedyskutować nasze pomysły... Nie udało się" - mówił rozżalony  "Gazecie Wyborczej".

Po roli w "Inland Empire" Davida Lyncha w 2006 roku aktor zdecydował się na niemal 10-letni rozbrat z kinem.

"Podchodzi do swojej pracy w sposób niesamowicie poważny, ale jednocześnie potrafi dobrze bawić się na planie. Wszystko to wydaje się być bardzo naturalne, choć jest niesamowitym profesjonalistą w tym, co robi" - chwalił polskiego aktora David Lynch.

Budzi odrazę i empatię

Na kinowy ekran wrócił w 2016 roku w autorskim projekcie Jana Jakuba Kolskiego "Las, 4 rano", w którym nie tylko wcielił się w głównego bohatera, ale był też współscenarzystą obrazu. 

Wcielił się w mężczyznę, który mieszka w lesie w wybudowanej przez siebie ziemiance a za towarzystwo ma tylko trójnogiego psa. Żywi się mięsem upolowanej zwierzyny i żyje w zgodzie z przyrodą.

"Jego postać naprzemiennie budzi odrazę i empatię. Pokrywająca ją skorupa uniemożliwia mu dotarcie do innych. Jako samotnik, który odciął się od osiągnięć cywilizacji, pozbawił się też dostępu do ludzi. Bo do ludzi można się przywiązać, a kiedy odejdą zanadto, cierpieć. A jednak, nawet na wygnaniu, w środku lasu, można znaleźć bratnie dusze, które wyjątkowo łatwo przez grubą skorupę się przebijają" - pisał o bohaterze Majchrzaka Artur Zaborski. Słowa te mogą też posłużyć za charakterystykę osobowości aktora.

Majchrzak przyznawał bowiem w prasowych wywiadach, że cierpi na depresję.

"Przez trzy tygodnie siedziałem po prostu w fotelu z pilotem w ręku. Oglądałem zawody tenisowe w Eurosporcie. Zdążyłem zostać już ekspertem od zagrywek i tabel, chociaż nigdy nie miałem rakiety w ręku. Zakupy robiłem w leśnym sklepiku w Radości. Obok mnie spał pies Burek i wspólnie przegryzaliśmy się przez mój ból" - mówił w rozmowie z  "Newsweekiem".

W tym samym roku otrzymał nagrodę Złotego Glana, przyznawaną niezależnym twórcom, którzy przeciwstawiają się modom i trendom dominującym w kulturze popularnej.

"To jest wymarzona nagroda, niczego więcej nie wymarzyłbym sobie. Kłaniam się wszystkim, którzy przede mną kroczyli tą drogą. Dziękuję Janowi za wspólną robotę przy filmie 'Las, 4 rano'" - podkreślił Majchrzak, odbierając nagrodę.

Poślubił dwukrotnie tę samą kobietę

Swoją żonę Annę poznał jeszcze w trakcie studiów. Gdy miał 21 lat, oświadczył się przyszłej matce swojego syna. Pobrali się jeszcze na studiach, ale kilka miesięcy później byli już po rozwodzie. Szybko jednak do siebie wrócili. Wkrótce na świat przyszedł ich syn Maciej.

Po paru latach ponownie stanęli na ślubnym kobiercu i znów małżeństwo nie przetrwało próby czasu.  

"W moim domu rodzinnym o żadnych rozwodach nie mogło być mowy, choć nieraz talerze, siekiery oraz piły tarczowe latały gęsto. Jeśli ktoś by mi wtedy powiedział, że będę rozwodnikiem i stanę wobec sytuacji niebudzenia się z własnym synem pod jednym dachem, zabiłbym go" - mówił w "Na Żywo".

Po rozwodzie miał romans z Anną Nowak, przyszłą żoną Krzysztofa Ibisza.

Anna Nowak-Ibisz poznała Krzysztofa Majchrzaka tuż po studiach aktorskich. W 1989 ukończyła studia na Wydziale Aktorskim PWSFTviT w Łodzi i rozpoczęła pracę w Teatrze Studio. To właśnie tam na swojej drodze spotkała  Majchrzaka.

Prawie 20 lat starszy, dojrzały i postawny mężczyzna zrobił na początkującej aktorce piorunujące wrażenie. Nowak bez pamięci zakochała się w nowo poznanym koledze.

Szybko wdali się w romans, a ich związek od początku był bardzo burzliwy. Aktorka próbowała poskromić zaborczą i choleryczną naturę Majchrzaka, jednak jej starania zwykle kończyły się niepowodzeniami. Była bardzo zawiedziona, że nie może go zmienić.

Nowak nieraz broniła również nastoletniego syna Majchrzaka przed jego atakami. Aktor uchodził bowiem za bardzo wymagającego i szorstkiego ojca.

"Nie wahał się, w celach 'pedagogicznych', używać wobec kruchego chłopca dość brutalnych metod" - komentowało w "Na żywo".

Związek aktorskiej pary przechodził coraz poważniejsze kryzysy. W 1993 roku Anna Nowak nie wytrzymała i postanowiła zakończyć toksyczną relację. Aby ułożyć sobie życie na nowo i zapomnieć, postanowiła wyjechać do Niemiec i tam spróbować szczęścia. Szybko zaczęła grać w serialu "Lindenstrasse", który bił wtedy rekordy popularności. Mimo powodzenia i dobrze rozwijającej się kariery, aktorka zdecydowała się na powrót do kraju.

Po powrocie na swojej drodze spotkała... Macieja Majchrzaka, syna swojego byłego partnera. Chłopak był wówczas studentem wydziału operatorskiego na łódzkiej filmówce, a Anna Nowak doświadczoną aktorką. Połączyło ich gorące, choć krótkie uczucie.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Krzysztof Majchrzak
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy