Reklama

Ich miłość zniszczyła film? "Przerażający, kinowy trup"

Gdy na planie "Gigli" wybuchł romans między Jennifer Lopez i Benem Affleckiem, producenci pomyśleli: "Hej, przekształćmy ten film w historię miłosną. Co z tego, że do tej pory kręciliśmy poważną historię gangsterską". W rezultacie powstał jeden z największych filmowych koszmarków. Affleck wścieka się na samo jego wspomnienie. Z kolei reżyser określił powstałego potworka jako "przerażającego, kinowego trupa".

Początkowo nic nie zapowiadało katastrofy. Scenariusz "Gigli" napisał Martin Brest, który stanął także za kamerą filmu. Był on cenionym reżyserem, który miał na swoim koncie wiele frekwencyjnych sukcesów, między innymi "Gliniarza z Beverly Hills" oraz "Zapach kobiety" z oscarową rolą Ala Pacino. Teraz planował poważną historię o gangsterze, który zakochuje się w kobiecie pilnującej, by wykonał powierzone mu zadanie.  Nic dziwnego, że jego najnowsza produkcja spotkała się z zainteresowaniem największych nazwisk w Hollywood. Główną rolą kobiecą była zainteresowana Halle Berry, zmierzająca właśnie po Oscara za "Monster's Ball. Czekając na wyrok". Z kolei w tytułowego gangstera wcieliłby się Ben Affleck.

Reklama

Berry musiała jednak zrezygnować z powodu zaangażowania w prace nad drugą częścią "X-Men". Zastąpiła ją Jennifer Lopez. Wtedy producenci stwierdzili, że film nie sprzeda się jako poważna, gangsterska historia. Zamiast tego lepiej promować go jako komedię romantyczną. Gdy Affleck i Lopez, którzy poznali się na planie, naprawdę zaczęli się spotykać, decyzja była nieodwołalna: kręcimy komedię romantyczną. Scenariusz był wielokrotnie poprawiany, a budżet poszybował z 54 milionów dolarów do ponad 74 milionów.

"Gigli": Nawet twórcy tego filmu go nienawidzą

"Znam wszystkie filmy, nad którymi pracowałem. Znam je na wylot. A tego zupełnie nie kojarzę, szczerze mówiąc pewnie z powodu tego, jak przebiegała realizacja. Nawet ten tytuł... Mówię o nim film 'G'. Im mniej o nim powiemy, tym lepiej" - Brest tak wspominał swój ostatni film w rozmowie z "Variety". Chciał nakręcić 160-minutowy kryminał z przygnębiającym zakończeniem. Został z dwugodzinną komedią romantyczną. "To największe przeliczenie się w historii przeliczeń" - podsumował nagłe zmiany w scenariuszu Affleck w 2012 roku.

"Ogromne nieporozumienia między mną i wytwórnią sprawiły, że postprodukcja została wstrzymana na osiem miesięcy. W końcu mogłem wybrać: odchodzę albo wikłam się w zniekształcenie mojego filmu. Po wieki będę żałował, że nie odszedłem, bo jestem teraz odpowiedzialny za tego przerażającego, kinowego trupa. Usunięto kluczowe sceny, więc całość wyglądała jak żart bez puenty, a ciągłe przeróbki nie mogły stworzyć iluzji, że to, co pozostało w dziele, było zamierzone. Bardzo długie dokrętki i ciągłe montowanie nowych wersji wywróciły postaci, sceny, całą historię i jej ton do góry nogami w daremnej próbie upodobnienia rosnącego bałaganu do filmu. Po raz pierwszy w swojej karierze stałem się kolaborantem — nie w sensie kreatywnym. Byłem osobą, która wbrew swoim przekonaniom działa z siłami okupującymi. W przypadku takiego zachowania żadna krytyka nie może się równać samokrytyce" - mówił dalej Brest, podkreślając tylko, jak bardzo nie znosi "Gigli".

Reżyser miał jednak niewiele do powiedzenia. Prasa i media plotkarskie oszalały na punkcie związku Afflecka i Lopez, który zaczęli nazywać "Bennifer". Kampania promocyjna filmu rozkręcała się więc sama. Chociaż po latach wszyscy członkowie obsady mają do powiedzenia same dobre rzeczy o pracy z Brestem, o "Giglim" wolą milczeć. Najbardziej skrajnym przypadkiem jest Affleck. Kevin Smith wspomniał kiedyś, że gdy się droczą między sobą, wypowiedzenie tytułu tego filmu kończy wszelką zabawę. Z kolei Matt Damon zdradził, że jego przyjaciel wścieka się na samo wspomnienie o niesławnym dziele. 

"Gigli": Po premierze filmu reżyser musiał przejść na emeryturę

Gdy pojawiały się kolejne informacje o dokrętkach oraz napięciach między reżyserem i studiem, dziennikarze zastanawiali się, czy "Gigli" może się jeszcze udać. "Kolejne wiadomości są tak toksyczne, że nie można w nie uwierzyć. Żaden film nie może być aż tak zły" - pisał Jeff Giles z "Newsweeka". "Gigli" spotkał się z nieopisanie złym przyjęciem. Film wszedł do kin 1 sierpnia 2003 roku. Po tygodniu liczba pokazów spadła o ponad 80%. Produkcja nie zarobiła nawet dziesięciu procent swojego budżetu. Krytycy prześcigali się w złośliwościach. Przede wszystkim zwracali uwagę, że między Affleckiem i Lopez... nie było zupełnie ekranowej chemii.

"Gigli" okazał się bezkonkurencyjny podczas rozdania Złotych Malin. Film nominowano w dziewięciu kategoriach. Zwyciężył w sześciu. "Doceniono" go za najgorszy film roku, reżyserię, scenariusz, aktora i aktorkę pierwszoplanową oraz duet na ekranie. Nominacjami musieli się "zadowolić" odtwórcy drugoplanowi: Al Pacino, Christopher Walken i Lainie Kazan. Największym poszkodowanym okazał się Brest. Gdy Affleck i Lopez rozstali się, a ich kariery zaliczały kolejne sukcesy i porażki, on przeszedł na twórczą emeryturę. Od czasu "Gigli" nie stanął za kamerą żadnego filmu. 

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Ben Affleck | Jennifer Lopez | Gigli
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama