Reklama

Benny Hill: Dobra muzyka, ładne dziewczyny i dużo śmiechu

Choć jego dowcip trudno nazwać inteligentnym i subtelnym, przez ponad 40 lat bawił telewidzów na całym świecie.

Choć jego dowcip trudno nazwać inteligentnym i subtelnym, przez ponad 40 lat bawił telewidzów na całym świecie.
Benny Hill prawie jak James Bond /Bettmann /Getty Images

Jego pierwsze przesłuchanie w londyńskim rewiowym Windmill Theatre trwało krótko. Ledwo zaczął mówić, gdy usłyszał od impresaria: "Panu już dziękuję, następny proszę!". Spróbował więc w radiu BBC. Z podobnym skutkiem, na dodatek opinia, jaką wystawił mu szef działu rozrywki, Ronald Waldman, nie pozostawiała złudzeń: "Jedynym jego problemem było to, że wcale mnie nie rozśmieszył". Nie zamierzał się poddawać.

Od dziecka chciał bawić ludzi, jak Charlie Chaplin. Utrzymywał się z dorywczych prac, nie dojadał i zasypywał BBC nowymi pomysłami. Aż wreszcie stał się cud. Ten sam Waldman, który niedawno tak go skrytykował, postanowił dać mu szansę, i to w telewizji BBC.

Po raz pierwszy brytyjscy widzowie zobaczyli Benny Hilla w kilku scenkach w 1951 r. w audycji "Hi There!". Spodobał się. Cztery lata później dostał wreszcie swój autorski program - słynny "The Benny Hill Show".

Reklama

Cyrkowe korzenie Alfiego

Naprawdę nazywał się Alfred Hawthorne Hill i przyszedł na świat 21 stycznia 1924 r. w Southampton. Karierę komika miał we krwi, bo i jego dziadek, i ojciec, też Alfred, byli... cyrkowcami. Ten pierwszy występował jako klown w Bertram Mills Circus, w którym bywała rodzina królewska, a drugi nie zdążył wyjść z etapu sprzątania klatek dla zwierząt, gdy cyrkową "karierę" przerwał mu wybuch I wojny. Po szczęśliwym powrocie z frontu do Southampton Alfred senior ożenił się i znalazł pracę w sklepie ze sprzętem medycznym. Sprzedawał m.in. prezerwatywy, a głównym elementem wystroju był olbrzymi model fallusa, na którym demonstrował prawidłowe stosowanie zakupionego towaru.

Mały Alfie był z tego powodu obiektem kpin w szkole, ale tylko do czasu, kiedy zaczął na przerwach parodiować podpatrzone zachowania zakłopotanych klientów. Ewidentnie miał do tego talent. Już jako 3-latek naśladował Chaplina, łącznie z jego sposobem chodzenia. Często wspominał pierwsze lanie, jakie dostał, gdy miał 6 lat. Matka przyłapała go wtedy, jak śpiewał na plaży piosenki Armstronga i Chevaliera, po czym inkasował drobne datki. Uwielbiał chodzić do kina, a potem odtwarzać przed rodziną podpatrzone scenki. W lokalnym konkursie talentów zajął drugie miejsce z programem, w którym "przyszywał" sobie guziki do twarzy.

Po ukończeniu podstawówki zaczął dorywczo pracować. Był m.in. wagowym w firmie węglowej, gońcem w domu towarowym, rozwoził też konnym wozem mleko. To ostatnie doświadczenie zaowocuje wiele lat później skomponowaną przez Hilla piosenką "Ernie (najszybszy mleczarz na Zachodzie)", która pod koniec 1971 r. trafiła na szczyt brytyjskiej listy przebojów.

Ale póki co, mamy lato 1940 r. 17-letni Alfie Hill rezygnuje z posady mleczarza i wyrusza do Londynu, realizować marzenia. Wprawdzie nie ma gdzie mieszkać (tygodniami koczuje w schronie przeciwlotniczym), ale w jednej z podrzędnych rewii udaje mu się dostać posadę asystenta kierownika planu (a w praktyce chłopca na posyłki). Dorabia też czasem jako lektor w radiowych słuchowiskach. Wydawało się, że wszystko jest na dobrej drodze, kiedy o Hilla upomniała się armia. Był kierowcą ciężarówki, przejechał nią tysiące kilometrów (do końca życia pozostał mu wstręt do samochodów, nigdy nie miał własnego).

Pod koniec wojny, już w Niemczech, udało mu się wkręcić do wojskowego zespołu "Stars in Battledress". Wtedy też zmienił imię na Benny (na cześć popularnego wtedy amerykańskiego komika, Jacka Benny’ego). "Alfie? Tak to można wołać na jakieś popychadło na budowie" - tłumaczył. I jako Benny Hill zaczął karierę w telewizji BBC.

Znakiem rozpoznawczym jego programów był niezbyt subtelny humor i pełne dwuznaczności gagi. Komik wystąpił w tysiącach krótkich skeczy, w których z upodobaniem wcielał się w faceta o głupim wyrazie twarzy, uganiającego się z lubieżnym wzrokiem za skąpo odzianymi asystentkami. "Moja recepta na idealną rozrywkę? Dobra muzyka, ładne dziewczyny i dużo śmiechu" - tłumaczył.

Początkowo popularność "Benny Hill Show" ograniczała się do Wielkiej Brytanii. Dopiero kiedy w 1969 r. komik przeniósł się z BBC do Thames Television, zyskał możliwość podboju świata. Wkrótce jego program nadawany był w blisko 100 krajach.

Nigdy się nie ożenił

Zawodowe sukcesy nie przełożyły się na życie prywatne Hilla. Kiedy gasły reflektory, z jego twarzy znikał uśmiech. Tak naprawdę był bardzo samotny. Prawdziwych przyjaciół miał dwóch: Jackie Wrighta, małego łysego dziadka, którego klepał po głowie w każdym swoim programie, i Dennisa Kirklanda, wieloletniego reżysera oraz producenta "Benny Hill Show". Zawsze otoczony tłumem pięknych dziewcząt, nigdy się nie ożenił. "Mam mentalność 17-latka. Jestem zbyt młody na małżeństwo" - tłumaczył. Próbował dwa razy. Z marnym skutkiem.

Pierwszą z wybranek była śpiewająca tancerka Doris Deal. Kiedy jednak po pięciu latach "chodzenia" dziewczyna zaczęła naciskać, by Benny podjął jakąś decyzję, ten przyznał, że... nie jest gotowy na trwały związek. Później jego nazwisko łączono z aktorką Annette Andre. Ponoć zaproponował jej małżeństwo, ale był tak nieśmiały, że zrobił to... przez telefon. A ona udała, że tego nie słyszała. Porażki skutecznie zniechęciły go do dalszych poszukiwań. W takiej sytuacji pojawienie się plotek, że jest gejem, było już tylko kwestią czasu.

Choć dorobił się fortuny, pieniądze nie miały dla niego znaczenia. Całe życie mieszkał w wynajętych, skromnie urządzonych mieszkaniach. Do tego ostatniego, w londyńskim Teddington, wprowadził się tylko dlatego, że było niedaleko Thames Television. "Benny nie miał w nim prawie nic swojego. Nawet naczynia kuchenne nie należały do niego" - wspominał Kirkland. Jedyną jego własnością była kolekcja kaset wideo, a także dwa telewizory (czarno-białe) oraz trzy magnetowidy. I staroświeckie radio lampowe, które trzymał... w ubikacji. W mieszkaniu zawsze panował gigantyczny bałagan, łóżko nigdy nie było posłane, na podłodze walały się stery papierów i opakowań po czekoladzie, którą uwielbiał, w kuchni piętrzyły się brudne naczynia. "W codziennych sprawach mój kumpel był po prostu niechlujem" - przyznawał Kirkland.

Komik w depresji

Z czasem popularność programów Benny Hilla zaczęła wygasać.  Wykorzystywany w nich model rozrywki, oparty od lat na tych samych schematach, przestawał bawić. Spadała oglądalność. Do tego pojawiły się oskarżenia o nadmierne epatowanie seksem i przekraczanie granicy dobrego smaku. Benny próbował wprowadzać nowe elementy. W jednym z odcinków pozwolił sobie nawet na kpiny z rządu. Margaret Thatcher nie tolerowała jednak takiej bezczelności i kazała objąć programy Hilla ścisłą cenzurą. W ciągu kilku lat odrzucono ponad 150 godzin gotowych nagrań "Benny Hill Show". Wreszcie latem 1989 r. telewizja Thames podziękowała mu za trwającą 20 lat współpracę. Komik wpadł w depresję. Pocieszenie znalazł w... jedzeniu. Wkrótce przy wzroście 1,79 m ważył 108 kg. Pojawiły się problemy z sercem i nerkami. Kiedy w lutym 1992 r. przeszedł lekki zawał, lekarze zasugerowali wszczepienie by-passów. Zdecydowanie odmówił. Zmarł 20 kwietnia 1992 r.

W samotności. Jego ciało znalazł dwa dni później Dennis Kirkland, zaniepokojony faktem, że przyjaciel nie odbiera od niego telefonów. Benny siedział na kanapie przed włączonym telewizorem... Pozostawił po sobie majątek wart 10 mln funtów. Nie miał żony ani dzieci, a rodzice oraz brat Leonard i siostra Diana już nie żyli. Wprawdzie w mieszkaniu odnaleziono list, w którym zapisał znaczne kwoty grupie stałych aktorów z "Benny Hill Show", ale nie on był potwierdzony notarialnie.

Fortuna ostatecznie trafiła więc do siedmiorga siostrzeńców i bratanic, którzy od lat nie tylko, że nie utrzymywali z nim kontaktów, ale wręcz wstydzili się go. To jeszcze nie był koniec smutnej historii Benny Hilla. Komik spoczął na cmentarzu w rodzinnym Southampton. Jeszcze przed uregulowaniem spraw spadkowych pojawiły się pogłoski o rzekomej fortunie, z jaką miał zostać pochowany. Kilka miesięcy po pogrzebie jego grób został splądrowany. Policji nigdy nie udało się wykryć sprawców.

WK


Życie na Gorąco Retro
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy