Reklama

Beata Tyszkiewicz: Pierwsza dama polskiego kina kończy 85 lat

Beata Tyszkiewicz jest jedną z najpopularniejszych polskich aktorek filmowych i telewizyjnych, nazywana bywa "pierwszą damą polskiego kina". Sama jest wobec siebie bardzo krytyczna. "Zagrałam w ponad stu filmach; zadowolona jestem może z piętnastu minut" - przyznała w jednym z wywiadów.

Beata Tyszkiewicz to jedna z tych aktorek, których nie trzeba nikomu przedstawiać. Mimo że aktorka nigdy nie odebrała dyplomu ukończenia szkoły teatralnej, uznawana jest za jedną z największych ikon polskiego filmu. To właśnie występy na planach filmowych upodobała sobie najbardziej.

Beata Tyszkiewicz: Hrabianka w aktorskim świecie

Beata Maria Helena Tyszkiewiczówna urodziła się 14 sierpnia 1938 r. w warszawskim Wilanowie w hrabiowskiej rodzinie, herbu Leliwa. Jest córką hrabiego Krzysztofa Marii Tyszkiewicza i Barbary Rechowicz. W trakcie wojny rodzina rozpadła się, ojciec przyszłej aktorki wyemigrował do Anglii. W szkole dziewczynka cierpiała z powodu swojego arystokratycznego pochodzenia - miała problemy z przyjęciem i zaakceptowaniem ze strony rówieśników.

Reklama

Ze względu na pochodzenie i rodzinne tradycje, najbliższym przyszłej aktorki zależało by zdobyła gruntowne wykształcenie. W związku z tym wysłali ją do placówki o dużej renomie - szkoły im. Narcyzy Żmichowskiej przy ulicy Klonowej. Beata Tyszkiewicz zdecydowanie nie była jednak zadowolona z tego wyboru. Od najmłodszych lat bowiem miała naturę buntowniczki. Uważała, że koleżanki ze szkoły są zbyt... grzeczne. Wybranego przez mamę liceum ostatecznie nie skończyła, a wszystko przez pierwsze doświadczenia na planach filmowych.

Młodziutka Tyszkiewicz zadebiutowała rolą Klary w "Zemście" z 1956 roku. I choć świetnie sobie poradziła, nowe zajęcie przysporzyło jej wielu problemów. Na koniec roku szkolnego otrzymała świadectwo z jedenastoma ocenami niedostatecznymi i ostatecznie usunięto ją z liceum.

Następnie przeniosła się do szkoły z internatem prowadzonym przez siostry niepokalanki w Szymanowie. Tym razem szkołę ukończyła, ale... nie powiodło jej się na maturze. Oblała egzamin z języka polskiego, pisząc pracę nie na temat. Podczas drugiego podejścia zdała już celująco i dostała się do stołecznej PWST.

Beata Tyszkiewicz: Po skandalu została wyrzucona z uczelni

Choć Beata Tyszkiewicz miała wszystko, co potrzebne, by zostać profesjonalną aktorką, szybko okazało się, że i tym razem nie obędzie się bez problemów. Już na pierwszym roku studiowania przyszła gwiazda filmowa została bowiem wrzucona z uczelni! Wszystko przez łamanie zasad i... skandal obyczajowy.

Tyszkiewicz już na początku studiów zaczęła pracować na planach filmowych i pobierała za to gaże, co było niezgodne z regułami panującymi na warszawskiej PWST. Studenci bez zgody uczelni nie mogli podejmować aktorskich prac zarobkowych. I choć to działanie było dla władz uczelni dużym problemem, jeszcze większym okazała się sytuacja, do której doszło podczas jednego ze spektakli. Młodziutka wówczas Tyszkiewicz naraziła się samemu rektorowi - Janowi Kreczmarowi.

"Podczas przerwy spotkałam w foyer Jana Kotta, znanego krytyka teatralnego. Pamiętał mnie dobrze z Paulinum, przyjeżdżał tam na odpoczynek z żoną Lidią i małą córeczką Tereską. Zaproponował, bym po przerwie siadła obok niego, bo jego żona nie przyszła, a miał zaproszenie dla dwóch osób w trzecim rzędzie. (...) Weszliśmy na salę, gdy gasły światła. Szybko przecisnęliśmy się do miejsc wskazanych na zaproszeniu, ale okazało się, że jedno z nich zajęła już jakaś pani. Kurtyna poszła w górę! Nie chcąc robić zamieszania, usiadłam na jednym fotelu z Janem Kottem, a właściwie na jego kolanach. Los chciał, że tuż przed nami siedział rektor Jan Kreczmar" - tak po latach opisywała tę sytuację w książce Sławomira Kopra - "Gwiazdy kina PRL".

Tyszkiewicz następnego dnia usłyszała od Kreczmara, że w ten sposób na pewno nie osiągnie sukcesu w zawodzie, a na karierę ciężko trzeba zapracować. Opuściła zatem mury uczelni i skupiła się na kolejnych wyzwaniach aktorskich, co z perspektywy czasu zdecydowanie jej się opłaciło. 

W sumie wystąpiła w ponad stu filmach, w tym produkcjach takich reżyserów jak Andrzej Wajda, Wojciech Jerzy Has, Juliusz Machulski. Do najsłynniejszych ról Tyszkiewicz należą: rola Izabeli Łęckiej w "Lalce" (1968) oraz Donny Rebeki Uzedy w "Rękopisie znalezionym w Saragossie" (1964) Hasa; Marii Walewskiej w "Marysi i Napoleonie" (1966) Leonarda Buczkowskiego.

Beata Tyszkiewicz: Dama pije, pali i przeklina

Beata Tyszkiewicz najczęściej była obsadzana w rolach panien z dworku, dam z salonów. Na dużym ekranie wielokrotnie wcielała się w postacie arystokratek, m.in. w filmie "Popioły", "Lalka", "Luizjana" i "Vabank II". "Od pierwszych ról zależy bardzo wiele. One mogą aktora zaszufladkować. Więc we mnie reżyserzy dostrzegli dojrzałą, dzielną panienkę z dworu, potem dumną bohaterkę 'Zaduszek' Konwickiego. Tak właśnie powstał mój filmowy image" - cytuje jej słowa magazyn "TeleRzeczpospolita". 

Zyskała przydomek pierwszej damy polskiego kina, a media wielokrotnie zachwycały się jej arystokratycznym stylem bycia, nie tylko na ekranie. Ona sama ma jednak niekonwencjonalną definicję słowa "dama". "Uważam, że dama pije, pali i przeklina, to jest moja recepta na damę. Nic złego w tym nie widzę. Potrafię mieć ze sobą na różnych przyjęciach taką małą srebrną piersióweczkę, bo czasem się trzeba rozgrzać, a czasem się postawić" - mówiła Tyszkiewicz agencji informacyjnej Newseria Lifestyle.

Beata Tyszkiewicz: Ikona polskiego kina nie stroniła od romansów

Piękna aktorka wdawała się w liczne romanse nie tylko na ekranie, ale również w życiu prywatnym. Rozkochiwała w sobie największych amantów. Głowę tracili dla niej Andrzej Łapicki, Marek Kondrat (z nim nigdy nie wdała się w romans!) czy reżyser Andrzej Wajda. Sama nie potrafiła na dłużej wytrwać w małżeństwie, porzucała mężów, by wchodzić w nowe związki. Trzykrotnie wychodziła za mąż. W latach 1967-1969 była żoną reżysera Andrzeja Wajdy. 

Gdy się poznali on był żonaty, ona - młodsza o 12 lat - dopiero zaczynała karierę.  Wspólnie kupili dworek w Głuchach na Mazowszu, gdzie mieli wieść sielskie życie. Jednak tak się nie stało. Zaledwie po półtora roku małżeństwa Tyszkiewicz nieoczekiwanie spakowała mężowi walizki. Prawdziwym powodem rozpadu związku było to, że para wciąż żyła w rozjazdach, daleko od siebie, oboje rozwijali swoje kariery... Oboje później jeszcze stawali na ślubnym kobiercu. 

Drugim mężem Tyszkiewicz był reżyser, producent telewizyjny oraz scenarzysta Witold Orzechowski. Choć nie potrafiła mu nic zarzucić, był opiekuńczy, zajmował się prowadzeniem domu, wychowaniem córki, ona... z dnia na dzień stwierdziła, że go już nie kocha. Rozwód był tylko formalnością. "Małżeństwo z Witkiem było przypadkowe i któregoś dnia po prostu doszłam do wniosku, że nic do niego nie czuję" - mówiła w rozmowie z dziennikarzami "Gala".

Trzecim mężem aktorki został architekt Jacek Padlewski. Pierwszy raz spotkali się, gdy Tyszkiewicz była jeszcze nastolatką. Gdy miała 19 lat zapytała Padlewskiego... czy się z nią ożeni! Odmówił. Los rozdzielił ich na długie lata. Gdy spotkali się ponownie, on pracował we Francji i był już po rozwodzie, a ona w trakcie kryzysu małżeńskiego z Orzechowskim. Tym razem zaiskrzyło po obu stronach i postanowili dać sobie szansę. Zamieszkali w Marsylii, a wkrótce na świat przyszła ich córka - Wiktoria. Jednak nad małżeństwem zaczęły zbierać się czarne chmury... "Pierwszy raz byłam zależna od mężczyzny finansowo. Zaczęłam jednak grać we francuskich filmach i wreszcie miałam swoje pieniądze. Rzadko widywaliśmy się z Jackiem. I nasze małżeństwo też się rozpadło" - powiedziała aktorka w jednym z wywiadów.

Beata Tyszkiewicz od dawna nie pokazuje się publicznie

Beata Tyszkiewicz kilka lat temu postanowiła wycofać się z życia publicznego. W maju 2017 r. przeszła rozległy zawał mięśnia sercowego. Obecnie potrzebuje stałej opieki. Kilka miesięcy temu opiekująca się nią córka wyznała, że gwiazda nie wychodzi już z domu nawet na spacery. Stan legendarnej aktorki jest ponoć coraz gorszy. "Jest w dobrym nastroju, cieszy się, gdy pada deszcz, kiedy jest chłodniej, chociaż nie wychodzi już na spacery. Odwiedzam ją tak często, jak mogę, podobnie jak moja młodsza siostra" - powiedziała jakiś czas temu w rozmowie z "Rewią".

Córka proponowała jej nawet przeprowadzkę do podwarszawskiego dworku w Głuchach, lecz Tyszkiewicz kategorycznie odmówiła. Karolina Wajda kilka dni temu w rozmowie z "Faktem" opowiedziała, w jakim stanie jest jej matka. "Mama czuje się znacznie lepiej. Ma w sobie mnóstwo radości życia. Widzi świat w pozytywnych barwach, mimo niedogodności wieku. Jest w świetnej formie umysłowej i nie brakuje jej poczucia humoru" - przyznała. 

INTERIA.PL/PAP
Dowiedz się więcej na temat: Beata Tyszkiewicz
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy