Reklama

Andrzej Chyra i jego przełomowe role: od debiutu do serialu "Sortownia"

Już 16 czerwca w Polsat Box Go zadebiutują pierwsze dwa odcinki wyczekiwanego serialu "Sortownia" z Andrzejem Chyrą w roli głównej. Z tej okazji przypominamy najwybitniejsze kreacje aktora, który w ostatnich latach coraz częściej pojawia się w telewizyjnych produkcjach.

Już 16 czerwca w Polsat Box Go zadebiutują pierwsze dwa odcinki wyczekiwanego serialu "Sortownia" z Andrzejem Chyrą w roli głównej. Z tej okazji przypominamy najwybitniejsze kreacje aktora, który w ostatnich latach coraz częściej pojawia się w telewizyjnych produkcjach.
Andrzej Chyra w scenie z filmu "W imię..." /Everett Collection / Everett Collection /East News

Andrzej Chyra urodził się 27 sierpnia 1964 roku. Tuż po studiach aktorskich w Akademii Teatralnej w Warszawie, trafił do wojska. Chociaż wcześniej artystów nie brano " w kamasze", w schyłkowym okresie komuny i tę grupę postanowiono przeszkolić. Dostał przydział do wojsk pancernych i to w czołgu wpadł na pomysł, by zdawać na reżyserię. Jako reżyser pracował przy projektach telewizyjnych. Czuwał m.in. nad talk-show Alicji Resich-Modlińskiej "Wieczór z Alicją".

Reklama

"W jakimś sensie była to ciekawa praca, bo dzięki niej spotykałem bardzo interesujących ludzi, gości tego programu" - wspominał Andrzej Chyra w książce "Szkoła filmowa II. Rozmowy" Kingi Burzyńskiej.

"Poza tym trochę się nauczyłem fachu, nazwijmy to, telewizyjnego, nabrałem pewnej wprawy w tej branży. Myślę, że i dzisiaj mógłbym spokojnie aplikować do którejś telewizji, niekoniecznie z projektem artystycznym. No i przede wszystkim, ponieważ nie grałem wtedy na stałe w żadnym teatrze, dawało mi to spokój wewnętrzny, poczucie, że nie muszę czekać przy telefonie albo chodzić na castingi. Robiłem swoje, spokojnie. Czekałem na moją kolej" - opowiadał Chyra.

Poprzez producenta "Wieczoru z Alicją" poznał Krzysztofa Krauzego. Szukali razem pomysłu na nowy teleturniej i przy okazji się zaprzyjaźnili. Krauze prawie przez rok opowiadał Chyrze o planie nakręcenia "Długu", ale nie miał dla niego dobrej roli w tym filmie. Reżyser szukał kogoś, kto zagra bohatera, już na pierwszy rzut oka, złego.

"Ale kiedyś wstąpił przypadkiem do jakiegoś małego baru na kawę... W pewnym momencie do środka wszedł taki sobie facecik - zwyczajny, niepozorny, właściwie nikt. I wszyscy nagle stężeli. Jak Krzysztof później o niego zapytał, to mu powiedziano, że lepiej w ogóle nie interesować się, kto to jest. (...) Przez to Krzysztofowi trochę się zmienił obraz tego złego" - Chyra zdradził ciekawostkę.

Ostatecznie to jemu Krauze powierzył rolę Gerarda, gangstera, który żąda od dwóch młodych biznesmenów spłaty nieistniejącego długu. Kreacja przyniosła nieznanemu dotąd szerzej artyście nagrodę za najlepszą pierwszoplanową rolę męską na festiwalu w Gdyni w 1999 roku, a także Polską Nagrodę Filmową - Orły rok później.

Po "Długu" Chyra nagle stał się rozchwytywanym aktorem i mógł porzucić rzemiosło telewizyjne, którego powoli miał już dosyć. W kolejnych latach pojawiał się głównie na drugim planie - jako nieuczciwy biznesmen w komedii "Pieniądze to nie wszystko" Juliusza Machulskiego, zabójca gwałciciela swojej żony w "Symetrii" Konrada Niewolskiego, ojciec dziewczynki, która uciekła z domu w "Zmruż oczy" Andrzeja Jakimowskiego, polityk-hipokryta w "Pogodzie na jutro" Jerzego Stuhra.

Aktor zagrał także główną rolę, a także współpracował przy scenariuszu niezależnego obrazu "Kallafiorr" w reżyserii Jacka Borcucha, kolegi z planu "Długu". Pojawiał się również w kolejnych jego produkcjach, tworząc niewielkie, lecz zapadające w pamięć role, jak w "Tulipanach" (2004), gdzie partnerował na ekranie takim sławom, jak: Jan Nowicki, Zygmunt Malanowicz i Tadeusz Pluciński.

Występ w filmie "Persona non grata" (2005) Krzysztofa Zanussiego okazał się dla Chyry ważny z dwóch powodów. Po pierwsze - miał okazję do zaprezentowania się międzynarodowej publiczności - obraz pokazywany była na festiwalu w Wenecji; po drugie - w "Persona non grata" wcielił się w postać protegowanego polskiego ambasadora w Urugwaju, granego przez Zbigniewa Zapasiewicza. Jak już przejmować aktorską pałeczkę, to od najlepszych... Po latach ponownie wystąpił u Zanussiego w głośnym filmie "Eter" (2018).

Za tytułową rolę w filmie Feliksa Falka "Komornik" (2005) Chyra otrzymał kolejną nagrodę za najlepszą pierwszoplanową rolę męską na festiwalu w Gdyni i kolejnego Orła. "Myślę, że jest to jeden z nielicznych aktorów, który posiada bardzo zróżnicowane środki wyrazu. Chciałbym, żeby bohater czyniąc zło, nie wywoływał u widza totalnej niechęci; Andrzej Chyra bardzo dobrze odpowiada moim oczekiwaniom i jak sądzę, wywiązał się z powierzonego mu zadania bez zarzutu" - mówił o Chyrze reżyser "Komornika".

Rok później artysta zagrał Adasia Miauczyńskiego w filmie Marka Koterskiego "Wszyscy jesteśmy Chrystusami". "Widziałem wszystkie filmy Marka Koterskiego, widziałem wszystkich Adasiów i czułem na sobie pewien ciężar. Ich formy. Myślę, że w jakiś sposób tej formie uległem. Na pewno nie chciałem naśladować, choć Czarek Pazura i Marek Kondrat w swoich Adasiach Miauczyńskich byli świetni" - tłumaczył aktor. Dodatkową trudnością była kreacja bohatera-alkoholika. "Ci, którzy grali pijaków, wiedzą, że to zadanie jest atrakcyjne tylko pozornie. W rzeczywistości jest niezwykle karkołomne i bardzo wielu się na nim wysypywało" - wyjaśniał Chyra.

"Wcielenie się w rolę Lecha Wałęsy było wyzwaniem i próbą mojej odwagi. To konfrontacja z żyjącą legendą, człowiekiem, którego każdy zna, o którym każdy ma całkiem własne zdanie" - mówił z kolei Chyra o roli w filmie Volkera Schlöndorffa "Strajk". "Przekonała mnie konwencja - Volker traktował ten film jako wielką podróż w nieznane i dał mi do zrozumienia, że nie powinienem tworzyć odbicia człowieka z tamtych wydarzeń. To miał być mój obraz Lecha Wałęsy, takiego jakim go widziałem i rozumiałem" - dodawał Chyra.

Co prawda zagrał niewielką rolę w "Wyroku na Franciszka Kłosa", jednak dopiero występ w "Katyniu" (2007) był pierwszą poważną współpracą aktora z Andrzejem Wajdą. Chyra przyznał że reżyser zaakceptował jedną z jego podpowiedzi. "W trakcie pracy nad kolejnymi ujęciami, sceny się zmieniają a dialogi nabierają nowych znaczeń. W pewnym momencie pomyślałem, że w filmie brakuje pewnej postawy czy myśli, która wówczas może wydawała się niemożliwa, ale dziś nabrała sporego znaczenia. Dlatego mój bohater - postać szczególna: polski oficer, który uniknął losu jeńców katyńskich i wrócił do Polski z wojskiem Berlinga, a więc w jakiś sposób uczestniczy w kłamstwie katyńskim - zaczyna mówić o wybaczeniu. Doszedłem bowiem do takiego wniosku: jeśli wszystko zmierza w jednym kierunku i ocena zdarzeń i ich konsekwencji pozostaje jednoznaczna, to taki facet jak mój bohater, idący jakby pod prąd historii - może mieć do tego inny stosunek" - opowiadał Chyra.

W kolejnych latach Andrzej Chyra coraz częściej pojawia się w mistrzowskich epizodach. Zwiastunem jego niezwykle silnej ekranowej osobowości, której do istotnego zaznaczenia obecności wystarczy zaledwie drugi plan, była rola w filmie wspomnianego Jacka Borcucha "Wszystko co kocham". Borcuch dał Chyrze również niewielką rolę ojca w swym kolejnym obrazie "Nieulotne", z usług aktora skorzystała także w "Obietnicy" Anna Kazejak, jednak najlepszy jako mistrz drugiego planu aktor okazał się w "Bilecie na Księżyc" Jacka Bromskiego, gdzie ubrał mundur pilota.

Za rolę "księdza uwikłanego w intymny dramat" w filmie Małgorzaty Szumowskiej "W imię..." Chyra otrzymał w 2013 roku trzecią w karierze nagrodę dla najlepszego aktora na festiwalu w Gdyni. Duchowny-homoseksualista? "Wchodzimy na grunt tabu, które w Polsce jest w dalszym ciągu bardzo silnie zakorzenione. Kościół w Polsce jest dzisiaj głównie siłą polityczną - nie religijną. Jeżeli pragnie zawłaszczyć dla siebie taką przestrzeń mentalną, to musi być przygotowany na to, że ludzie spoza Kościoła będą również zabierać głos w sprawach kościelnych" - mówił aktor o roli, po której spadły na niego w naszym kraju gromy.

Chyra przez lata z powodzeniem kreował także role w kinie rozrywkowym. W 2014 roku w "Carte Blanche" Jacka Lusińskiego wcielił się w nauczyciela, który zaczyna stopniowo tracić wzrok. Bojąc się zwolnienia, ukrywa ten fakt przed swoimi przełożonymi i uczniami.

Następnie gwiazdor znów miał okazję pokazać, że potrafi zarysować niezwykle wyraziste kreacje, nawet mając do dyspozycji niewielką ilość ekranowego czasu. Mowa o takich filmach, jak "11 minut" Jerzego Skolimowskiego, "Performer" duetu Sobieszczański - Ronduda, "Zjednoczone stany miłości" Tomasza Wasilewskiego, "Ostatnia rodzina" Jana P. Matuszyńskiego, "Pomiędzy słowami" Urszuli Antoniak czy "7 uczuć" Marka Koterskiego.

Począwszy od 2018 roku Chyra ponownie zaczął też pojawiać się w serialach. Oglądaliśmy go przede wszystkim w produkcjach Netfliksa: "1983", "Krakowskie potwory" oraz "Dziewczyna i kosmonauta", a teraz wcieli się w główną rolę w nowej produkcji Polsat Box Go "Sortownia".

Nie znaczy to jednak, że za sprawą tych występów ucierpiała jego filmowa kariera. Najlepiej świadczą o tym trzy kolejne nominacje do Orłów (w latach 2020-2022) za sprawą występów w "Mowie ptaków" Xawerego Żuławskiego, "Śniegu już nigdy nie będzie" Małgorzaty Szumowskiej oraz "Wszystkich naszych strachach" Łukaszów Rondudy i Gutta.

Występami w innych głośnych produkcjach z ostatnich lat - m.in. "Magnezja" Macieja Bochniaka, "Żeby nie było śladów" Jana P. Matuszyńskiego, "Wesele" Wojciecha Smarzowskiego - udowodnił Chyra, że wciąż należy do najbardziej rozchwytywanych polskich aktorów.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Andrzej Chyra
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama