Zachować równowagę
Letnia Akademia Filmowa w Zwierzyńcu zawsze była swego rodzaju "kinem na granicy". Ale nie chodzi tu o granice polityczne, czy o ścieranie się kultur. Tutaj przebiega linia rozłamu między nieuniknionym rozwojem tego festiwalu, a koniecznością utrzymania tego rozwoju w karbach.
Zwierzyniec - malowniczo położone miasteczko w samym sercu Roztocza. Tuż obok Roztoczański Park Narodowy, lasy, jeziora. Przez jeden sierpniowy tydzień w roku trwa tutaj niepowtarzalny festiwal filmowy. Nie przybywają tu sławy z pierwszych stron gazet, nie ma tu kin na 2 tys. osób ani czerwonych dywanów. Letnia Akademia Filmowa jest niepowtarzalna z innego względu: Zwierzyniec ma to, co zwykło nazywać się "klimatem".
Tutaj tkanka miasta jest na równi przesączona przez, widoczne na pierwszy rzut oka, przejawy filmowego festiwalu - plakaty, kierunkowskazy i przede wszystkim uczestników, a bujną, "rozpierającą" Zwierzyniec od środka przyrodę, i atmosferę spokoju i bezruchu. Na styku tych dwóch sił o przeciwnych wektorach tworzy się autentyczne filmowe wydarzenie, które odkształca całą otaczającą uczestnika rzeczywistość. Miejscem w którym zachodziła kiedyś podobna symbioza był z pewnością Cieszyn, w czasie trwania festiwalu Era Nowe Horyzonty.
Wiadomo co stało się w Cieszynie. Zjawisko odrealnienia świata, jakie zachodziło w czasie Nowych Horyzontów szybko zyskało status kultowego i, obok oferty filmowej, było jednym z głównych czynników przyciągających uczestników festiwalu. Cieszyn stał się najpierw modny, a zaraz potem za mały. Wtedy Roman Gutek postanowił przenieść swoją imprezę do Wrocławia, co zupełnie zmieniło jej charakter. Moim zdaniem na gorszy.
Podobne zjawisko już zachodzi w czasie trwania 9. Letniej Akademii Filmowej. Festiwal się rozrasta, przyjeżdża na niego coraz więcej osób, infrastruktura się powiększa. W tym roku oddano do użytku nowe kino "Jowita" zlokalizowane w Technikum Drzewnym. To największa jak to tej pory sala festiwalowa. Nieczynny od kilku lat ośrodek wypoczynkowy wznowił działalność. W czasie otwarcia festiwalu wicemarszałek województwa lubelskiego Arkadiusz Bratkowski obiecał dofinansowanie kolejnego LAF-u. Zwierzyniec ściąga do siebie coraz to nowych ludzi, a stałych bywalców nie wypuszcza. I nie ma w tym nic dziwnego - LAF to wydarzenie o indywidualnym charakterze, które nie ma swojego odpowiednika w Polsce.
Za kilka lat festiwal filmowy osiągnie granicę wzrostu i "wypełni po brzegi" możliwości jakie daje mu lokalizacja. Jednak w tym przypadku nie powtórzy się to co stało się z Nowymi Horyzontami. Letnia Akademia jest zbyt silnie zrośnięta z miejscem, w którym się odbywa. Do tego stopnia, że wielu uczestników nie mówi, że "jedzie na LAF", ale: "do Zwierzyńca". Przeniesienie imprezy w inne miejsce wiązałoby się z natychmiastową śmiercią festiwalu.
W czasie inauguracji 9. Akademii w kinie "Skarb", rektor festiwalu Piotr Kotowski, odnosząc się do filmu "Piotruś i wilk" mówił, że polska animacja trzyma się bardzo dobrze, mimo że nie widać tego po niej. Podobnie festiwal w Zwierzyńcu - choć rozwija się w najlepsze, nie widać, by ubyło cokolwiek z niepowtarzalnego klimatu pierwszych spotkań z kinem przed ośmioma laty.
Impreza nadal jest egalitarna, bez zadęcia, brak w niej pretensji do bycia czymś czym nie jest. Jej rozwój jest swego rodzaju "ruchem zatrzymanym", który odbywa się z zachowaniem idealnych proporcji między zmianami a ich brakiem. Jak na razie wszystko wskazuje na to, że nawet gdyby "przyszło tysiąc atletów i każdy zjadłby tysiąc kotletów" to nie uda się zniszczyć w LAF-ie tego, co stanowi o jego niepowtarzalności na filmowej mapie polskich festiwali filmowych. Chwiejna równowaga zostanie utrzymana.
Bartosz Stoczkowski, Zwierzyniec