"Wstydliwe przyjemności"
Organizatorzy Letniej Akademii Filmowej w Zwierzyńcu podchodzili do tego cyklu filmowego trochę jakby ze wstydem, trochę niepewnie. Ale okazało się, że "Najgorsze filmy świata" są przeglądem nie tylko trafionym, ale po prostu przebojowym.
Wszelkie informacje o planowanym przeglądzie najgorszych filmów klasy B, które pojawiały się na stronach organizatorów LAF-u zaczynały się tłumaczenia się z powodów, dla których się na coś takiego zdecydowali. Rzucano jakąś zasłonę dymną w postaci zdań pokroju: "Hasło tego cyklu może wydawać się obrazoburcze w stosunku do dotychczasowej tradycji LAF..." i tym podobnych, ale prawda jest taka: wszyscy kochają takie "wstydliwe przyjemności".
Radość z oglądania filmu bardzo złego jest porównywalna (a często przewyższa) przyjemność oglądania filmu bardzo dobrego. Obcowanie zaś z filmowym "arcybublem" jest odbiciem poznania arcydzieła.
Kolejny dowód potwierdzający to trywialne stwierdzenie dała wczoraj publiczność zgromadzona w kinie "Jowita" na podwójnym pokazie filmów: "Sex Maniac" i "Zabójcze ryjówki".
Pierwszy z nich - "dzieło" Dwaina Espera - to historia szaleństwa i zbrodni, opowiedziana w kuriozalnie nieporadny sposób. Łącząc wątki z Edgara Alana Poe, twardą pornografię (jak na moralne standardy połowy lat 30. XX wieku), drewniane aktorstwo, plansze z definicjami chorób psychicznych, co i rusz pojawiające się niespodziewanie w środku jakiejś sceny, Esper uzyskał efekt porażającego miszmaszu i ambiwalencji. Niby to strasznie złe, ale ogląda się nadzwyczaj dobrze...
Z kolei "Zabójcze ryjówki" - prawdopodobnie najtańszy film lat 50. - to przyciągająca absurdalnym tytułem historia pewnego marynarza, pięknej córki szwedzkiego naukowca i grupy uczonych, odciętych na bezludnej wyspie opanowanej przez stado zmutowanych ryjówek gigantów.
Reżyser "Zabójczych ryjówek" by obniżyć koszty produkcji jako odtwórców roli krwiożerczych gryzoni zatrudnił psy! Efekt niesamowicie komiczny. Cieszą też dialogi przytłaczające "romantyzmem", nieporadne kreacje i nielogiczne zwroty akcji.
O radości, jaką może dać obcowanie z takiego rodzaju kinem, świadczy nie tylko wysoka frekwencja na obu pokazach, ale przede wszystkim żywa emocjonalna reakcja widzów, czyli po prostu gromkie salwy śmiechu rozsadzające kino.
Z niecierpliwością czekamy na kolejne propozycje z tego nurtu - na czele z "Tureckimi Gwiezdnymi Wojnami", oczywiście.
Bartosz Stoczkowski, Zwierzyniec