Krystyna Janda: Zawsze ta sama postać
21 kwietnia 2021 mija dokładnie 45 lat od scenicznego debiutu Krystyny Jandy. "Swoją pozycję zawdzięcza granym rolom i silnej osobowości pozostawiającej piętno na każdej granej przez nią postaci" - czytamy w profilu aktorki na portalu Culture.pl.
Jej ostatnią sceniczną kreacją jest rola w sztuce Jarosława Mikołajewskiego "Aleja Zasłużonych", którą można oglądać na deskach Teatru Polonia. Janda nie tylko zagrała główną rolę, pełni także obowiązki reżyserki spektaklu.
Krystyna Janda: Zawsze ta sama postać 9
zobacz zdjęcia
Krystyna Janda: Zawsze ta sama postać
21 kwietnia 2021 mija dokładnie 45 lat od scenicznego debiutu Krystyny Jandy. "Swoją pozycję zawdzięcza granym rolom i silnej osobowości pozostawiającej piętno na każdej granej przez nią postaci" - czytamy w profilu aktorki na portalu Culture.pl.
Jej ostatnią sceniczną kreacją jest rola w sztuce Jarosława Mikołajewskiego "Aleja Zasłużonych", którą można oglądać na deskach Teatru Polonia. Janda nie tylko zagrała główną rolę, pełni także obowiązki reżyserki spektaklu.
1 / 9
Dramat Jarosława Mikołajewskiego opowiada historię poetki, która uświadamia sobie, że gdy umrze, mąż nie będzie miał środków finansowych na jej pogrzeb. Dlatego też próbuje "załatwić" sobie miejsce spoczynku w Alej Zasłużonych. I nie chodzi tu o wielkie ambicje gwiazdy pióra czy żądzę zaszczytów, ale rzecz prozaiczną - brak pieniędzy. Sposób jej prosty - poetka chce, aby koszt pogrzebu spadł na koszt państwa.
Janda zaznaczyła w rozmowie z PAP, że "jest to opowieść o małżeństwie, które uświadamia sobie (...) że gdyby umarli to nie mają po prostu pieniędzy na pogrzeb". "Wymyślają sobie, że trzeba załatwić sobie grób i pogrzeb za darmo od państwa, ponieważ ona jest wybitną pisarką i poetką. I tu wyłania się kwestia oceny, czy ktoś zasługuje na Aleję Zasłużonych? Jak wiemy, w Polsce jest to w tej chwili temat gorący" - dodała.
Czy sama widzi się w Alei Zasłużonych? "Ja muszę leżeć obok mojego męża. Mam swój rodzinny grób, leżą tam moi rodzice, mąż, i ja tam będę leżała. Na ewangelickim cmentarzu przy ul. Młynarskiej! Żadnej Alei Zasłużonych, mamy grób dla całej rodziny, dziewięć miejsc, a może i więcej" - aktorka zastrzega w ostatniej rozmowie z Tomaszem Domagałą (domagalasiekultury.pl).
Źródło: AKPA
Autor: Niemiec
2 / 9
Jeszcze w czasie studiów zadebiutowała jako aktorka rolą Maszy Kułyginy w „Trzech siostrach” Czechowa w reżyserii Aleksandra Bardiniego (na zdjęciu). Jej talent docenił także Andrzej Łapicki obsadzając ją w… męskiej roli Doriana Graya w spektaklu „Portret Doriana Graya” Oscara Wilde’a.
Za oficjalny sceniczny debiut Krystyny Jandy uznaje się jednak rolę Anieli w "Ślubach panieńskich" Fredry w reżyserii Jana Świderskiego w Teatrze Ateneum w Warszawie (1976).
"Zawsze gra podobną, raz stworzoną postać, nadając jej cechy wszystkim swoim rolom. Jej aktorstwo cechuje silna ekspresja, żywiołowy temperament, ideowe zaangażowanie, czasem manieryczność" - Jan Kłossowicz charakteryzował aktorski styl Jandy w "Słowniku Teatru Polskiego".
Źródło: East News
Autor: Zygmunt Januszewski/TVP ARCHIWUM
3 / 9
W 1990 roku Krystyna Janda zagrała tytułową rolę w monodramie "Shirley Valentine" Williama Russella w reżyserii Macieja Wojtyszki. Spektakl okazał się gigantycznym przebojem. Na deskach Teatru Powszechnego był prezentowany przez niemal 20 lat blisko 600 razy. Janda kontynuowała przygodę z "Shirley Valentine" w założonym przez siebie Teatrze Polonia, gdzie spektakl grany jest do dziś.
"Błyskotliwie napisana historia czterdziestolatki, nazywającej siebie Świętą Joanną od Zlewozmywaków i wyzwalającej się spod tyranii męża, coraz bardziej angażuje widza. Przedstawienie, jakkolwiek opowiada o nieudanym małżeństwie, jest znakomitą zabawą, choć zaprawioną nutką zadumy nad zawikłaniami losu. Shirley w brawurowym wykonaniu Krystyny Jandy jawi się w nim jako niezmiernie sympatyczna, żywiołowa kobieta, która spróbowała buntu, by przerwać swoje osamotnienie" - pisał w "Rzeczpospolitej" Janusz R. Kowalczyk.
Źródło: East News
Autor: Andrzej Marzec
4 / 9
Kolejną wybitną kreację Janda stworzyła w "Kotce na rozpalonym blaszanym dachu" Tennesee Williamsa w reżyserii Andrzeja Rozhina (1992), gdzie wcieliła się w postać Margaret.
"Ci widzowie, którzy widzieli ją w 'Shirley Valentine' (...), dostrzegają z pewnością znane z tamtego spektaklu środki wyrazu. Bowiem aktorka także i postać Margaret buduje przy pomocy ostrej gestykulacji, charakterystycznych załamań głosu, nerwowego drżenia towarzyszącego zapalaniu papierosa" - pisała na łamach "Teatru" Natalia Adaszyńska.
Źródło: East News
Autor: ADAM JAGIELAK / WPROST
5 / 9
W 1997 roku Krystyna Janda wcieliła się w Marię Callas w "Marii Callas - Lekcji śpiewu" Terrence'a McNally'ego w reżyserii Andrzeja Domalika.
"Przez dwie i pół godziny Janda-Callas (świetnie ucharakteryzowana i ubrana) panuje niepodzielnie nie tylko nad swoimi uczniami (...), ale i publicznością, którą traktując jak słuchaczy lekcji włącza do gry i podporządkowuje. A nawet więcej: potrafi wywołać u niej pożądaną w danej chwili reakcję" - pisała na łamach "Teatru" Aleksandra Rembowska.
I dodawała, że Janda gra postać primadonny "ze szlachetnym umiarem, odchodząc w dużym stopniu od osobistego brzmienia wielu poprzednich ról, właściwej sobie spontaniczności, a nawet nadpobudliwości".
Do postaci Marii Callas Janda wróciła w 2015 roku w spektaklu "Callas. Master Class" w reżyserii Andrzeja Domalika.
Źródło: Agencja FORUM
Autor: Studio69
6 / 9
W styczniu 2003 Janda obchodziła 25-lecie swojej kariery. Z tej okazji w Teatrze Studio przygotowano "Mewę" w reżyserii Zbigniewa Brzozy z jubilatką w roli Ireny Arkadiny. Przedstawienie zakończyło się, jak to często bywało w przypadku Jandy, burzliwą owacją na stojąco - czytamy w serwisie Culture.pl.
Źródło: Reporter
Autor: Adam Tuchliński
7 / 9
Jedną z najlepszych scenicznych kreacji Krystyny Jandy pozostaje tytułowa rola w "Boskiej!" Petera Quiltera w w przedstawieniu Andrzeja Domalika (2007).
Aktorka wcieliła się Amerykankę Florence Foster Jenkins - autentyczną postać, która zapisała się w historii jako... najgorsza śpiewaczka operowa świata. Nie miała za grosz talentu, ale nie przyjmowała tego do wiadomości. Była do tego na tyle uparta i bogata, by nagrywać swoje pieśni i organizować sobie recitale. W końcu stała się postacią kultową...
"To historia o tym, że warto walczyć o spełnienie marzeń, nawet tych najdziwniejszych" - mówiła aktorka.
Źródło: Reporter
Autor: Donat Brykczyński
8 / 9
Jedną z najlepszych scenicznych kreacji Krystyny Jandy pozostaje rola Danuty Wałęsowej w monodramie Janusza Zaorskiego "Danuta W".
"Ten spektakl i ta rola, z legendarnym przywódcą Solidarności i prezydentem Polski w tle, to jedno w największych moich wyzwań życiowych, nie tylko zawodowych, ale także ludzkich i obywatelskich. Każdego dnia wyznania pani Danuty Wałęsowej budzą mój podziw i wzruszenie. Prostota i szczerość tych wypowiedzi zdumiewa i wywołuje szacunek. Wszystko to budzi ochotę, aby w ogóle historię Polski opowiedzieć od strony kobiet" - mówiła przed premierą.
Krytycy jednogłośnie okrzyknęli "Danutę W" jednym z najważniejszych spektakli ostatnich lat. "Spektakl Jandy jest polityczny, bo oddaje głos kobietom, które zostały wykluczone z udziału w historii. Zastąpienie w tytule nazwiska bohaterki inicjałem jest symboliczne. To nie jest biografia żony związkowego przywódcy, ale wszystkich kobiet, które tak jak ona zostały odsunięte od udziału w przebudowie społecznej Polski i sprowadzone do roli kur domowych" - Roman Pawłowski pisał w "Gazecie Wyborczej".
Źródło: AKPA
Autor: Niemiec
9 / 9
W 2005 roku aktorka założyła w Warszawie prywatny Teatr Polonia, w którym z powodzeniem gra i reżyseruje. Nową scenę otworzyła "Stefcią Ćwiek w szponach życia" Dubravki Ugresić, następnie wyreżyserowała i przejmujący monodram ze swoim udziałem – "Ucho, gardło, nóż" Vedrany Rudan, w którym zagrała mierzącą się z powojenną rzeczywistością Bałkanów pół-Serbkę, pół-Chorwatkę.
Krystyna Janda nie boi się w swych produkcjach poruszać kontrowersyjnych tematów. W 2018 roku wyreżyserowała sztukę "Mój pierwszy raz" opowiadającą o życiu seksualnym niepełnosprawnych.
"To bardzo ważny temat - temat podstawowy i dotyczący wszystkich, którzy zasiądą na widowni i znajdą się na scenie. Pomyślałam sobie, że w Polsce nie umiemy mówić o seksie, najczęściej nie mówimy, a jak już mówimy - to mówimy pruderyjnie albo w formie zakazów czy nakazów, ostrzeżeń, kar" - tak wyjaśniła powody realizacji "Mojego pierwszego razu".
Źródło: East News
Autor: Tomasz Urbanek