"Żelazna Dama" od kuchni
"Nieustannie czuliśmy obecność Margaret Thatcher na planie" - Phyllida Lloyd, reżyserka "Żelaznej Damy" opowiada o kulisach powstawania filmu, który trafi na polskie ekrany 10 lutego 2012.
Dlaczego zdecydowałaś się nakręcić film o Żelaznej Damie?
Phyllida Lloyd: - Wszystko zaczęło się mniej więcej dwa lata temu, gdy za sprawą studia Pathe i Abi Morgan w moje ręce trafił scenariusz filmu. Po skończonej lekturze pierwszą myślą, jaka przyszła mi do głowy, było: "Margaret Thatcher to najbardziej wpływowa kobieta na scenie politycznej Wielkiej Brytanii od czasów Elżbiety I". Postać Elżbiety I od zawsze mnie fascynowała. Nakręciłam film i wyreżyserowałam sztukę teatralną poświęconą jej życiu, zatem miałam już pewne doświadczenie w tej materii. Ucieszyłam się, widząc że scenariusz filmu nie jest standardową biografią, czyli katalogiem faktów.
Margaret Thatcher wzbudzała ambiwalentne odczucia. W jaki sposób wpłynęło to na twój film?
- Jeszcze na etapie czytania scenariusza zauważyłam, że nie jest to film polityczny, raczej użyłabym określenia "szekspirowski". Na ekranie oglądamy historię przywódcy, człowieka wielkiego, ale i pełnego skaz. Jest to historia walki i zderzenia z władzą, która doprowadza do zakończenia kariery politycznej jednej z najpotężniejszych kobiet Wielkiej Brytanii. Na wiele sposobów jest to historia uniwersalna, w której jak w zwierciadle sami możemy się przejrzeć.
Czy uważasz, że widzowie mogą być zaskoczeni stroną polityczną filmu?
- Wydaje mi się, że widzowie będą zaskoczeni tym, jak bardzo niewiele jest polityki w tym filmie. To trochę tak, jakby zadać komuś pytanie, czy zgadzasz się z poglądami Króla Leara. Istotą filmu nie jest odpowiedź na pytanie, czy akceptujesz punkt widzenia Margaret Thatcher. Gdy przystępowałam do pracy nad filmem, nie zależało mi na wzbudzaniu pytań o polityce, chciałam, aby widz poczuł smak zarówno jej zapalczywości i jak i bezkompromisowości.
Istnieje bardzo wiele istotnych materiałów na temat życia Margaret Thatcher. Czym kierowałaś się wybierając wydarzenia, które umieściłaś w filmie?
- To prawda. Istnieje bardzo dużo materiałów prasowych i wizualnych, w dodatku udało nam się dotrzeć do kolegów Margaret Thatcher, tych ze świata polityki, jak i jej życia osobistego. Zebraliśmy mnóstwo informacji, opinii i faktów z jej życia. Następnie Abi wybrała te zdarzenia, które jej zdaniem, miały znaczący wpływ na rozwój i kształt jej kariery. Na ekranie widzowie zobaczą coś w rodzaju symfonii o Margaret Thatcher, m.in. początki jej walki o władzę i niespodziewane zwycięstwo w wyścigu o fotel przewodniczącego Partii [Konserwatystów]. W przeciwieństwie do swoich kolegów Margaret nie dorastała w przekonaniu, że pewnego dnia zostanie premierem. Dopiero osoby z jej otoczenia przekonały ją, że świetnie poradziłaby sobie na tym stanowisku.
- Następnie akcja przenosi się do czasów, gdy osamotniona Margaret walczy o utrzymanie swojej pozycji i przejęcie kontroli w partii, gdyż pozostali członkowie są pełni obaw wobec tempa przeprowadzanych przez nią reform.
- W dalszej części filmu, ponownie widzimy ją, jak walczy - tym razem o odzyskanie Falklandów. Był to z pewnością okres jej największej świetności, Margaret była niezwyciężona, a w dodatku udało jej się zwrócić na siebie uwagę całego świata. W prawdziwie tragiczny sposób te wszystkie wydarzenia doprowadziły do jej upadku, a ona sama za ten stan rzeczy obarczała swoich partyjnych kolegów, przez których czuła się zdradzona. Tym, co odróżnia ten film od typowej biografii jest fakt, że cała historia została opowiedziana z jej punktu widzenia, przez co widz nie ma stuprocentowej pewności, czy wydarzenia pokazane w filmie naprawdę miały miejsce. Mamy tutaj do czynienia tylko z jej wersją wydarzeń.
Jak udało ci się pogodzić chęć zachowania porządku faktograficznego z chęcią nakręcenia filmu fabularnego atrakcyjnego dla widza?
- Byliśmy niezwykle skrupulatni w pokazywaniu faktów historycznych, jeśli jednak decydowaliśmy się na dodanie pewnych wydarzeń, które nie miały miejsca, to zawsze robiliśmy to w sposób świadomy i przemyślany. Naszym celem było rzucenie jeszcze więcej światła na historię opowiedzianą w filmie. Jednocześnie zadbaliśmy o to, aby widz nie miał najmniejszego problemu z odróżnieniem tych fragmentów.
Czy twoja opinia na temat Margaret Thatcher zmieniła się, kiedy zaczęłaś pracę nad tym projektem?
- Było coś głęboko poruszającego w jej osamotnieniu i w tym, jak ciężko musiała walczyć, najpierw o to, by zostać przewodniczącą, a następnie, by przejąć kontrolę nad gabinetem Teda Heatha, w którym niemalże każdy członek miał uprzywilejowane pochodzenie. Jeden z jej kolegów przyznał, że to właśnie fakt, iż Margaret pochodziła z niższej warstwy społecznej a nie to, że była kobietą sprawiał, że postrzegano ją jako outsidera.
- Scenariusz filmu w niezwykle przenikliwy sposób przedstawia obraz jednej kobiety w morzu mężczyzn. To uczucie izolacji i osamotnienia udziela się również widzowi. Mówi się, że osoba pełniąca funkcję premiera, z powodu decyzji i obowiązków, jest zawsze osamotniona, jednak w przypadku Margaret Thatcher, stan ten dodatkowo pogłębiał fakt, że wywodziła się z klasy robotniczej i była kobietą.
- Nie jestem pewna, czy ktoś z osób zaangażowanych w ten projekt po zakończeniu zdjęć do filmu zmienił swoje poglądy polityczne, ale muszę przyznać, że historia życia Margaret Thatcher poruszyła każdego z nas. Największe wrażenie zrobiło na mnie to, że biorąc pod uwagę przebieg jej kariery, na pewno nie można jej było zarzucić cynizmu. W odróżnieniu od współczesnych polityków nigdy nie musiała dostosowywać się do oczekiwań wyborców. Obdarzona świadomością polityczną nie bała się podejmować śmiałych decyzji i zawsze zajmowała konkretne stanowisko w sprawach swojego kraju.
Dlaczego zdecydowałaś się obsadzić w roli Margaret Thatcher Meryl Streep?
- Chociaż zrobiłabym wszystko, by móc pracować z Meryl po raz drugi [Lloyd ma już na koncie musical "Mamma Mia", w którym zagrała Meryl Streep - przyp. red], to przyznaję, że podczas rozmów na temat możliwości zatrudnienia jej przy tym filmie, miałam moment zawahania. Pomyślałam sobie, "Mój Boże, film o życiu Margaret Thatcher już sam w sobie jest prowokacją, czy zatrudnienie w tej roli Meryl nie będzie kolejną?". Zaczęłam się zastanawiać, co wyniknie z połączenia tych dwóch elementów, jaka będzie reakcja Wielkiej Brytanii? Następnie wyszłam ze spotkania, zawracałam trzy razy, aż wreszcie wróciłam i powiedziałam, "Tak, tak!". W końcu dotarło do mnie, że muszę obsadzić gwiazdę w roli Margaret Thatcher, ponieważ ona sama była gwiazdą. Posiadała charyzmę i umiejętność oczarowania absolutnie każdego. Dodatkowo zależało mi, aby aktor grający tę rolę miał ciepłe usposobienie, ponieważ Margaret była odrobinę chłodną kobietą.
- Na kilka miesięcy przed wprowadzeniem ostatecznych poprawek do scenariusza napisałam do Meryl z pytaniem, czy nie zechciałaby go przeczytać. Gdy teraz o tym myślę, uświadamiam sobie, jak ogromnym wyzwaniem była praca nad tym projektem. Ze względu na rozpiętość czasową filmu - niemalże 40 lat, poważnie rozważaliśmy możliwość zatrudnienia aż trzech aktorek do roli Margaret. Jednak Meryl była bardzo poruszona tą historią, zwłaszcza scenami rozgrywającymi się współcześnie, gdy Margaret postanawia rozliczyć się z całym swoim życiem.
- Gdy Margaret zastanawia się, czy swoją pracą dokonała znaczących zmian w kraju, wyczuwamy że wolała utracić poparcie współczesnego pokolenia na rzecz przyszłego. Świetnie zdawała sobie sprawę z tego, że każda rewolucja społeczna ma swoją cenę. Jednak wierzyła, że przyszłe pokolenie doceni jej decyzje. Jestem przekonana, że każdy człowiek, który próbuje dokonać rzeczy wielkich, w pewnym momencie dochodzi do takiego punktu w swoim życiu, w którym zastanawia się, czy rzeczywiście osiągnął swój cel i czy to działanie miało sens.
Jaka była twoja reakcja, gdy po raz pierwszy zobaczyłaś lub usłyszałaś Meryl jako Margaret Thatcher?
- To się wydarzyło podczas ostatniego Bożego Narodzenia, gdy przebywałam w Selfridge. Otrzymałam wiadomość od Meryl: "Oto pierwsza przymiarka do Maggie". Założyłam słuchawki i zaczęłam słuchać, po chwili dołączył do mnie mój brat, podałam mu jedną z słuchawek. Siedzieliśmy, słuchając z otwartymi ustami, wydawało nam się, że mamy do czynienia z Margaret Thatcher we własnej osobie. Następnie wykonaliśmy zdjęcia próbne przed kamerą, kiedy Meryl ukazała nam się w kostiumie, ucharakteryzowana na Margaret, dosłownie opadły nam szczęki. Nieustannie czuliśmy obecność Margaret Thatcher na planie zdjęciowym. Pewnego dnia usłyszałam rozmowę aktorów, jeden z nich powiedział: "zamknij oczy, a poczujesz jej obecność", na co jego rozmówca odpowiedział: "gdy otworzysz oczy, ona nadal będzie z nami".
- Meryl posiada nie tylko zdolność empatycznego wczuwania się w rolę, poświęca również bardzo dużo uwagi detalom, ten sposób gry wykracza poza granice konwencjonalnego naśladowania danej postaci. Gdy pojawiała się na planie, następował moment "wdechu". Każdy z nas odczuwał strach. Meryl posiada pewne cechy, które przełożyły się na rolę: przede wszystkim jest świetnym dowódcą, ma więcej energii niż jakakolwiek osoba z ekipy, zawsze jest najlepiej przygotowana, jest świadoma tego, co się dzieje na planie, ma wizję tego, jak będzie wyglądał każdy dzień i nigdy się nie poddaje.
Czy możesz powiedzieć coś o tym, jak wyglądały jej przygotowania do roli Margaret?
- Jak już wspomniałam, Meryl wyszła poza tradycyjną imitację, zaczęła wyobrażać sobie siebie jako Margaret Tatcher, zastanawiać się, jak postąpiłaby w tej czy innej sytuacji. Charakteryzacja zajmowała około trzech godzin, w trakcie których Meryl musiała być spokojna niczym Budda. Osiągnięcia Margaret budziły w niej nadmierny entuzjazm, dlatego też wydaje mi się, że czuła się wręcz onieśmielona, mogąc wcielać się w tę postać. Pomysł realizacji filmu w Anglii był bardzo dużym wyzwaniem i w bardzo łatwy sposób mógł stać się powodem, dla którego wszystko ległoby w gruzach. Pierwszy dzień zdjęciowy był dla mnie niezwykle stresujący, chociaż się tutaj urodziłam i bardzo dobrze znałam wszystkich aktorów. Potrafię sobie tylko wyobrazić, co czuła Meryl, gdy weszła do Izby Gmin, a tam czekało na nią trzystu pięćdziesięciu mężczyzn. Na szczęście bardzo szybko zyskała ich sympatię. Za każdym razem, gdy opuszczała plan zdjęciowy, zapadała całkowita cisza.
Jaka będzie reakcja widzów, gdy obejrzą film?
- Tym, co najbardziej przykuje ich uwagę, będzie spektakularność roli Meryl, która zagrała Margaret nie tylko w czasach jej młodości, ale - co ważniejsze - wcieliła się w postać Margaret, zanim stała się ona Żelazną Damą. W związku z tym, mamy tutaj do czynienia z Margaret zanim jeszcze poznała Gordona Reece, który całkowicie zmienił jej image i z "współczesną" Margaret, na temat której Meryl miała bardzo niewielkie wyobrażenie.
- Jednym z wielu powodów, dla których ta przemiana jej charakteru była tak nadzwyczajna, nie mówiąc o geniuszu aktorskim Meryl Streep, jest to, że tak jak Meryl była outsiderem w Wielkiej Brytanii, tak Margaret Thatcher czuła się nim, należąc do Partii Konserwatystów. Jestem przekonana, że obydwie musiały pracować wyjątkowo ciężko, zresztą tak jak większość kobiet, ponieważ czujemy, że musimy być lepiej przygotowane, że nie możemy pozwolić sobie na jakikolwiek błąd, który z pewnością uszedłby na sucho naszemu koledze, dlatego, że kolejna szansa może się już nie powtórzyć. Wydaje mi się, że ćwicząc angielski akcent i przygotowując się do roli dzień po dniu, Meryl musiała włożyć tyle samo wysiłku co Margaret Thatcher, która również pracowała nad swoim głosem, a w szczególności dykcją i intonacją. Napięcie, jakie odczuwała Meryl, było swego rodzaju zwierciadłem emocji samej Margaret.
Wykorzystanie materiałów archiwalnych wzmaga napięcie w niektórych scenach filmu. Czy zawsze było to zamierzone?
- Mówi się, że realizując film, robisz to trzy razy: podczas pracy nad scenariuszem, kręcenia zdjęć na planie filmowym i w trakcie montażu. Chociaż otrzymaliśmy znakomity materiał scenariuszowy, wiedzieliśmy, że ostateczny kształt film zyska dopiero na etapie montażu. Niewiadomą były zdjęcia archiwalne. Razem z montażystą, Justinem Wrightem, zastanawialiśmy się, na ile nakręcony przeze mnie materiał pozwoli nam na integrację z zapiskami archiwalnymi. Pracując na planie, unikałam kręcenia zdjęć z ręki, typowego dla filmów dokumentalnych. Zdecydowaliśmy się pokazać film młodym ludziom, którzy tamte czasy kojarzą tylko z książek. Byli zdumieni obrazami, które zarejestrowaliśmy, zwłaszcza scenami pokazującymi niepokoje społeczne w ówczesnej Anglii. W ten sposób zdjęcia archiwalne stały się czymś w rodzaju bodźca dla naszego filmu.
Motyw historii miłosnej w tym filmie z pewnością będzie zaskoczeniem dla wielu widzów.
- Ten motyw sprawia, że historia pokazana w filmie staje się uniwersalna. Denis przypomina Margaret o tym, jak wiele w swoim życiu osiągnęła, w dodatku samodzielnie.
Jim Broadbent wniósł wiele humoru do roli Denisa.
- Postać Denisa przez wielu widzów będzie postrzegana jako swego rodzaju sprawdzian dla filmu. Jest on jedyną postacią, która wiedzie zwyczajne życie, a jednocześnie znajduje się w sam środku tych niezwykłych wydarzeń. Jim jest bardzo wyjątkowym, zabawnym i ciepłym człowiekiem o figlarnym usposobieniu. Jego poczucie humoru było czymś, co nieustannie sprowadzało Margaret na ziemię, ale w tym dobrym znaczeniu. Gdy sprawy państwa zaczynały się nawarstwiać i ją przytłaczać, ratunkiem był dla niej Denis ze szklanką ginu i gotowym dowcipem. Jim był tego w pełni świadomy, dlatego też jego porozumienie z Meryl nastąpiło w sposób naturalny, oboje żywili do siebie bardzo ciepłe uczucia.
Co chciałabyś, aby pozostało w widzach po projekcji filmu?
- Mam nadzieję, że film wzbudzi zainteresowanie nie tylko tych, którzy dysponują pewną wiedzą na temat Margaret Thatcher. Nakręciłam ten film nie tylko z myślą o ludziach, którzy żyli w tamtych czasach; chciałam aby przemówił także do młodszego pokolenia, które posiada nieporównywalnie mniejszą wiedzę na temat tamtych czasów. Jednak przede wszystkim jest to film, który wykracza daleko poza granice polityki.
Najlepsze programy, najatrakcyjniejsze gwiazdy - arkana telewizji w jednym miejscu!
Nie przegap swoich ulubionych programów i seriali! Kliknij i sprawdź!