- Dużo dzisiaj biegałem i odnowiła mi się dawna kontuzja kolana - mówi na wstępie rozmowy. - Ale nic to! Najważniejsze, że gram - dodaje Wojciech Zieliński, którego już 15 października zobaczymy w drugim sezonie serialu "Zbrodnia".
Spotykamy się na planie drugiego sezonu "Zbrodni". Komisarz Nowiński wraca do akcji...
Wojciech Zieliński: - Zdaje się, że już nadkomisarz! Ale nie jestem tego pewny na sto procent, może tylko moje ego mi to podpowiada (śmiech). Równolegle gram w serialu "Prokurator", realizowanym dla Dwójki, gdzie też jestem komisarzem i czasami to wszystko mi się myli.
Na szczęście już 15 października będziemy mogli sprawdzić, jaki rzeczywiście stopień ma twój bohater. Podobno w drugim sezonie Nowiński nie będzie zaglądał do bunkrów i torpedowni na Helu, jak to było w pierwszej serii?
- Teraz śledztwo dotyczy establishmentu, ludzi z tzw. "półki wysokich podatków". Uważam, że scenariusz tej serii jest dużo ciekawiej napisany niż poprzedniej. Bardzo się z tego cieszę, chociaż moja rola jest teraz mniej dramatyczna, a tym samym mam trochę mniej do zagrania. Mój bohater zmienił się pod względem psychicznym, nie cierpi już tak bardzo na bezsenność, inaczej spogląda na koleżankę z pracy Monikę, którą gra Joanna Kulig. Jest dużo bardziej optymistycznie nastawiony do życia.
Czy coś wydarzy się między nim a Moniką?
- To zainteresowanie bardziej widać z jej strony niż z jego, ale zdradzę, że Nowiński zaprosi ją do domu na kolację. Tomasz traktuje ją wciąż przede wszystkim jak koleżankę lub siostrę, chociaż z drugiej strony jest to mężczyzna, do tego policjant, i Monika zaczyna mu się coraz bardziej podobać ze względu na jej profesjonalizm w pracy. Reżyser Sławek Fabicki stara się szukać jak najwięcej dwuznaczności we wszystkich relacjach między bohaterami, stąd też to lekkie iskrzenie między Tomkiem a Moniką.
Czy zmiana reżysera miała wpływ na ten serial, czy jest to tak sztywno zdefiniowany przez Szwedów format, że nie ma to znaczenia?
- Z każdym z nich inaczej się pracuje. Greg Zgliński, twórca pierwszej serii, to jedyny reżyser jakiego znam, który ma w sobie tyle spokoju i bije od niego radosna aura. Nie słyszałem ani razu, żeby kogoś obraził. Z kolei Sławek Fabicki, chociaż też jest uśmiechnięty, to potrafi się wkur... i wtedy lepiej do niego nie podchodzić. Na szczęście na planie nie puściły mu jeszcze do tej pory nerwy (śmiech). Obaj jednak zawsze muszą coś zmienić, nie są to typy odtwórcze, zresztą tak samo jak ja. Dlatego scenariusze obu serii były dopasowywane do polskich realiów.
A co zmieniliście w Nowińskim?
- Nie pasowało mi, że w oryginale mężczyzna, który stracił dziecko i cierpi na bezsenność, nigdy nie eksplodował jakąś nerwowością czy gniewem. Postanowiliśmy to zmienić, chociaż nie chcieliśmy też zrobić na ekranie jatki, którą bez problemu mógłbym zagrać, bo umiem pokazać agresję na planie. Jak potrzeba, to potrafię!
Wspomniałeś o tym, że równolegle z serialem "Zbrodnia" pracujesz też na planie "Prokuratora". Jak starasz się oddzielić Tomka Nowińskiego od Witolda Kielaka?
- Są to dwie zupełnie inne osobowości, inne scenariusze, ale jednak za każdym razem jest ten sam obrazek, czyli ja. Zawsze podchodziłem i podchodzę do mojego zawodu poważnie, dlatego jeśli kreuję policjanta, to zależy mi na tym, żeby za każdym razem była to inna postać. Tak się składa, że Kielak w przeciwieństwie do Nowińskiego to typowy babiarz. Nie było mi łatwo go zagrać. Na szczęście Tomek jest dużo bardziej introwertyczny.
Ale to właśnie tacy mężczyźni najbardziej pociągają kobiety.
- Podobno...
W oryginalnym scenariuszu "Zbrodni" w trzecim sezonie pojawia się była żona Nowińskiego. Jeśli serial będzie kontynuowany, może być ciekawie.
- Wow! Tylko żeby znaleziono mi jakąś fajną aktorkę. Chcę uczestniczyć w castingu! Może znów trafię na Kamillę Baar, już kilka razy byliśmy małżeństwem na planie (śmiech).
Marzena Juraczko