Wiktoria Gąsiewska: Należę do osób, które uwielbiają wyzwania
Wiktoria Gąsiewska mimo młodego wieku ma już spore doświadczenie. Gwiazda "rodzinki.pl" zagrała niedawno w serialu online "Będzie dobrze, kochanie". Jej pierwsza kinowa rola w filmie "W lesie dziś nie zaśnie nikt" została bardzo dobrze przyjęta zarówno przez widzów, jak i krytyków. Jesienią ponownie zobaczymy ją na wielkim ekranie - w "Krime Story. Love Story" wciela się w zbuntowaną nastolatkę Kamilę.
Wiktoria Gąsiewska zadebiutowała jako mała Gienia w filmie Jana Jakuba Kolskiego "Jasminum". Jako sześcioletnia dziewczynka stworzyła tam niezwykły duet z Januszem Gajosem. Jako dziecko wystąpiła też u Andrzeja Wajdy. U boku Mai Ostaszewskiej i Artura Żmijewskiego zagrała w filmie "Katyń".
Podczas pandemii Wiktoria Gąsiewska oraz jej koledzy pracę zdalną doprowadzili do ekstremum - nowy serial komediowy "Będzie dobrze, kochanie" nagrali we własnych domach. Całość (dwadzieścia odcinków) można obejrzeć w TVP2, TVP Seriale i TVP Polonia oraz w internecie.
Kiedy powstał pomysł na powstanie "Będzie dobrze, kochanie"?
- Przygotowania ruszyły już na początku pandemii, czy pomysł narodził się później? Z tego, co wiem, pomysł zrodził się tuż po tym, jak w Polsce
pojawiły się przypadki zachorowań. A już pierwszego dnia po Świętach Wielkanocnych nagrywaliśmy pierwszy odcinek.
W jakiej formie przeprowadzono przesłuchania?
- Wobec panującej w Polsce epidemii oraz z uwagi na obostrzenia wszystko odbywało się online. Ciekawym doświadczeniem był casting przeprowadzony na jednym z komunikatorów internetowych. (...)
Nie miała pani oporów przed występem w takim nietypowym programie? Żeby wziąć w nim udział, trzeba było pokazać swoje prywatne mieszkanie.
- Wręcz przeciwnie. Należę do osób, które uwielbiają wyzwania. Kiedy dowiedziałam się o pomyśle na stworzenie takiego serialu, od razu wiedziałam, że chcę być jego częścią.
Coś panią zaskoczyło? Przy takiej produkcji jest pewnie dużo nowych, nieprzewidzianych trudności!
- Początkowo nie byłam w stanie wyobrazić sobie, jak można stworzyć serial telewizyjny w warunkach domowych. Byłam przyzwyczajona do
planów filmowych, na których pracują dziesiątki osób, a każda z nich pełni określoną funkcję. Tutaj my, aktorzy zaangażowani do tego projektu,
mieliśmy z dnia na dzień stać się operatorem, dźwiękowcem, scenografem, makijażystką, fryzjerką. A na koniec jeszcze przyswoić tekst i wejść w rolę aktora.
Nauczyła się pani czegoś nowego "na planie" tej niezwykłej produkcji?
- Pewnie! Tworzenie tego serialu to cała garść nowych umiejętności! Ale przede wszystkim poznałam wspaniałych, pełnych pasji ludzi, których mam nadzieję spotkać jeszcze w realu.
Trema jest większa na zwyczajnym planie filmowym czy przed kamerą we własnym pokoju?
- Kocham to, co robię, może dlatego nie odczuwam tremy ani na tradycyjnym planie filmowym, ani przed kamerką w domu.
Jak pani sobie radzi na kwarantannie?
- W pierwszych dniach, kiedy wprowadzono obostrzenia związane z przemieszczaniem się, czułam się dość nieswojo. Bardzo szybko jednak odnalazłam w takim stanie rzeczy plusy - nareszcie spędziłam bardzo dużo czasu z moim rodzeństwem i rodzicami. Były gry planszowe i komputerowe, była gra w piłkę. Zaczęłam też intensywniej ćwiczyć, także czas narodowej kwarantanny spożytkowałam bardzo produktywnie.
Oprócz serialu ma pani teraz jeszcze jakieś zajęcia związane z pracą, czy ten okres to przede wszystkim czas na odpoczynek?
- Na pewno znalazł się czas na odpoczynek, na który wcześniej nie zawsze mogłam sobie pozwolić. Jestem jednak szczęściarą, bo czekają na mnie różne projekty zawodowe, więc nie mogę powiedzieć, bym się nudziła.
Pani rodzina i znajomi też intensywnie komunikują się przez wideokonferencje, czy macie teraz inne formy podtrzymywania kontaktu?
- Oj tak, wideokonferencje stały się codziennością. Wspaniałe jest to, że mamy cały wachlarz możliwości, by w taki sposób się komunikować. Myślę jednak, że kiedy tylko sytuacja wróci do normy, wszyscy chętnie ponownie spotkamy się na żywo.
Rozmawiała Joanna Kołakowska