"Trzej Muszkieterowie: D'Artagnan": François Civil w roli głównej [wywiad]

François Civil /Sylvain Lefevre /Getty Images

Od 12 maja na ekranach polskich kin można oglądać film "Trzej muszkieterowie: D’Artagnan". W główną rolę tytułowego Gaskończyka d'Artagnan wciela się François Civil, 33-letni francuski aktor. W wywiadzie opowiedział o swojej postaci oraz przygotowaniach do filmu. "Granie tej postaci było wspaniałe" - przyznał.

"Trzej muszkieterowie: D’Artagnan" opowiada historię, której bohaterem jest młody, waleczny Gaskończyk d’Artagnan. W drodze do Paryża staje on w obronie młodej kobiety. Pokonany przez zamaskowanych napastników, cudem uchodzi z życiem. Po przybyciu do stolicy postanawia odnaleźć sprawców i wymierzyć im sprawiedliwość. Nie podejrzewa, że w ten sposób trafi w sam środek międzynarodowej intrygi zagrażającej bezpieczeństwu Francji.

Wraz z nowymi przyjaciółmi, muszkieterami Atosem, Portosem i Aramisem próbuje udaremnić niebezpieczne machinacje kardynała Richelieu. Jednak to miłość do pięknej Konstancji Bonasiuex sprowadzi na niego prawdziwe niebezpieczeństwo.

Reklama

W filmie w reżyserii Martina Bourboulona występują: François Civil, Eva Green, Vincent Cassel, Pio Marmaï, Vicky Krieps i Romain Duris.

"Trzej Muszkieterowie: D'Artagnan": François Civil wcielił się w tytułową postać

Jaki masz stosunek do "Trzech Muszkieterów" i samego Dumasa?

François Civil: - Chyba podobnie brzmiało pierwsze pytanie, jakie Dimitri Rassam, nasz producent, zadał mi w swoim biurze na początku 2020 roku. Przyznaję, że trochę blefowałem mówiąc, że w dzieciństwie ta powieść była moją książką do poduszki. Poszedłem zresztą na to spotkanie z elegancko przyciętym wąsem i włosami związanymi w kitkę. Krótko mówiąc, dobrze się przygotowałem, żeby dostać tę rolę. Może nawet z podobną brawurą z jaką D'Artagnan staje przed Tréville'em, by zostać muszkieterem... Moim zdaniem siła narracyjna tej powieści, jej tematyka, ikoniczne postacie i ich losy bezpośrednio wpływające na wielką historię Francji, czynią tę książkę największą powieścią przygodową literatury francuskiej.

Jak zareagowałeś, gdy przeczytałeś scenariusz autorstwa Alexandre'a de la Patellière'a i Matthieu Delaporte'a?

- Między wspomnianym spotkaniem a pierwszym czytaniem scenariusza minęło kilka miesięcy. Miesięcy, w czasie których ponownie przeczytałem powieść, a następnie obejrzałem kilka adaptacji filmowych i serialowych. Nie chcę ich dezawuować, ale przyznaję, że żadna z adaptacji nie oddała uczuć, które towarzyszyły mi podczas lektury. Wszystkie zachowywały pewien dystans i lekkość w stosunku do akcji i bohaterów, nie znalazłem w nich mroku, niebezpieczeństwa epoki i epickiego oddechu, który przenika powieść. Z wielką radością przeczytałem scenariusz Alexandre'a de la Patellière'a i Matthieu Delaporte'a. Dla mnie był to tour de force, który łączył wierność dziełu z mądrymi elementami uwspółcześniającymi historię. Historia była bardzo płynna, gęsta, ale nie ciężka, zabawna, ale nie głupia, pełna napięcia, epicka i pełna błyskotliwych kwestii, które bardzo chciałem już zagrać! Czytałem scenariusz jak się czyta bardzo dobrą powieść, jak się czyta Dumasa!

Co cię kręciło w tym projekcie?

- Wyzwanie!!! Spróbować zrobić film przygodowy, o wielkim zasięgu dla szerokiej publiczności. Na nowo opisać mitologię muszkieterów i wstrząsnąć stereotypowym obrazem obecnym w zbiorowej nieświadomości. Wcielić się w ikoniczną, wspaniałą rolę i zostawić coś po sobie. Spełnić swoje własne oczekiwania. Ten film był wypełniony talentami na każdym poziomie, wszyscy byli przez cały czas entuzjastyczni. Jak można nie być nakręconym?

Kim jest d'Artagnan? Jak go postrzegasz? Co byś powiedział o jego ewolucji? Czym różni się od swoich towarzyszy? Jak się wzajemnie uzupełniają?

- Dumas we wszystkich swoich bohaterach umieścił odrobinę siebie, czy to będzie radość życia Portosa, żarliwość D'Artagnana czy uwodzicielskość Aramisa. Ich komplementarność wynika również z faktu, że są owocem tego samego autora. D'Artagnana wyróżnia przede wszystkim jego młodość. Jest to młody Gaskończyk pochodzący ze szlachetnej, ale zubożałej rodziny. Jego nazwisko i temperament są jego jedynym bogactwem. Uważam, że ta postać jest piękna w swojej lojalności, szczerości, zuchwałości, bezczelności, żarliwości i naiwności. Wszystko jest dla niego nowe. Paryż, formacja muszkieterów, o których tak bardzo fantazjował, nagła miłość, która go trafia, arkana i tajniki władzy... Jego świeżość była dla mnie punktem wyjścia. Jest on bohaterem inicjacyjnej opowieści o rzadkiej intensywności. W mniej niż 24 godziny ociera się o śmierć, podróżuje, prowokuje, zakochuje się, po raz drugi ociera się o śmierć, zabija człowieka, spotyka króla i zdobywa przyjaciół na zawsze... Mówimy o jednym dniu! Podobało mi się również, że ta postać dorasta, kwestionując podziw, jaki ma dla swoich kolegów muszkieterów. Stawanie się dorosłym polega również na kwestionowaniu swoich wzorców i utwierdzaniu się we własnej wartości. Myślę, że subtelnie zgłębiliśmy różnicę w poglądach na miłość między d'Artagnanem a Atosem. Ten drugi jest nieufny wobec kobiet w wyniku doznanej rany, więc chcieliśmy, żeby d'Artagnan był bardziej nowoczesny. Wszystkie kwestie i kamienie milowe dotyczące d'Artagnana z pierwszego filmu stają się istotniejsze i mroczniejsze w drugiej części. Granie tej postaci było wspaniałe.

Jak przygotowywałeś się do tej roli? 

- Najpierw musiałem pozbyć się ciężaru poprzednich interpretacji. Noiret, Belmondo, Fairbanks, Gene Kelly, Jean Marais, Gabriel Byrne... to waga ciężka! Na początek próbowałem po prostu wyobrazić sobie siebie na miejscu młodego człowieka z tamtych czasów. Matthieu Delaporte i Alexandre de la Patellière dali mi duży wkład. Ich wiedza na temat epoki, życia w XVII wieku, działających sił, stanu umysłu ludzi była dla mnie zbawienna. Usiedliśmy więc we czwórkę z Martinem, aby przepracować te dwa bardzo gęste scenariusze, bo mieliśmy kręcić obie części jednocześnie. Musieliśmy więc mieć jasną wizję historii i różnych trajektorii przed rozpoczęciem zdjęć, żeby niczego nie przeoczyć podczas ośmiu miesięcy na planie. Musiałem też przygotować się do roli fizycznie. Nie dość, że musiałem być w formie, która pozwoliłaby mi wytrzymać tempo tych długich miesięcy, to przede wszystkim musiałem nauczyć się szermierki, choreografii walki i stać się jak najlepszym jeźdźcem. Dziedziny, w których byłem kompletnym nowicjuszem. Nieco ponad pół roku przed rozpoczęciem zdjęć zacząłem treningi dwa, trzy razy w tygodniu. Szermierka sportowa z Yannickiem Borelem (mistrzem olimpijskim), a "woltyżerka" na koniu z Marco Luraschi, który jest moim dublerem w filmach. Chodziło o to, abym stał się jak najlepszym jeźdźcem, abym mógł sam wykonać kilka akrobacji, co też zrobiliśmy!

Jaką rolę odegrały kostiumy w budowaniu twojej postaci? W jakim stopniu realna sceneria, w której kręciliście, wpłynęła na twój stan umysłu i twoją grę?

- Wszystkie osobiste przygotowania, jakie mogłem zrobić, były teoretyczne aż do dnia, w którym po raz pierwszy założyłem swój kostium. Thierry Delettre, nasz projektant kostiumów, jest utalentowanym artystą, a towarzyszą mu zespoły znakomitych rzemieślników. Za namową Martina, Thierry'emu udało się odkurzyć nadużywany wizerunek epoki i samych muszkieterów. Praca wykonana na różnych materiałach zapiera dech w piersiach. Kostiumy są nie tylko przepiękne, ale również "grywalne". Odporne na kurz, deszcz, walkę, wyścig, upadek... Dały nam posturę muszkietera. A co do scenografii, to każdego dnia przybywałem na plan z szeroko otwartymi oczami. Film już w momencie czytania robił wrażenie... scenografia była jeszcze lepsza niż opisy!

Jak opracowywałeś jego tempo, jego ruch, jego chód?

- Szczerze mówiąc, nie czułem, że d'Artagnan jest aż tak bardzo ode mnie odległy. Oprócz oczywiście jego bezgranicznej odwagi, dzielę z nim radość życia w grupie, optymizm, lojalność, naiwność i upór. Przy bliższym przyjrzeniu się odnoszę wrażenie, że Martin obsadził aktorów, którzy noszą już pewne cechy charakteru swoich postaci. Pio jest bon vivantem jak Portos, Romain jest koci i czarujący jak Aramis, a Vincent ma postawę i charyzmę Atosa. Wyzwaniem było uwierzyć w to i widzieć wszystko przez pryzmat naszych bohaterów, sytuacji, przez które przechodzą i ich powiązań.

A jego głos?

- Darowałem publiczności akcent z Béarn... To mój głos! (Śmiech)

A jak się odnalazłeś w dialogach i języku filmu?

- Dialogi Alexandre'a i Matthieu uznałem za soczyste i dobrze zakotwiczone w epoce. Chciałem je uszanować, jednocześnie przyjmując bardziej współczesny styl. Przede wszystkim nie chciałem się kompromitować grą jak "z epoki". Ale właściwą równowagę udało wypracować z czasem. Pamiętam moją pierwszą scenę dialogową z Romainem (spotkanie Aramisa i d'Artagnana na ulicy przed hotelem muszkieterów), obaj byliśmy bardzo niepewni tego, co robimy. Z czasem każdy odnalazł swoje miejsce i swój ton i zgraliśmy się. To była kwestia wzajemnego zaufania. Do tego stopnia, że z czasem zaczęliśmy robić odstępstwa od tekstu, gdy któryś z naszych pomysłów wydawał się bardziej trafiony.

Jak pracowało się z Martinem Bourboulonem? Jak on cię prowadził?

- Martin wywarł na mnie ogromne wrażenie. Jego konsekwencja, wysokie standardy w każdym momencie i jego żywa reżyseria niosły ten projekt. Nigdy nie dał się zdusić przez środki, którymi dysponował i zawsze stawiał w centrum procesu intymność, bohaterów, historię. Relacja zaufania, którą mieliśmy ze sobą była dla mnie cenna. Praca pod jego kierunkiem to czysta przyjemność!

Jak współpracowało ci się z innymi aktorami? Jak się dogadywaliście?

- Z trzema muszkieterami spotkaliśmy się prawie jak w powieści - krzyżując miecze. Po raz pierwszy spotkaliśmy się na zajęciach z szermierki. Muszę przyznać, że nie wygrałem ani jednego pojedynku!

Potem nasze natychmiastowe dobre zrozumienie wystarczyło, by scementować koleżeństwo z opowieści. Evę poznałem później, podczas czytania. Uderzyła mnie jej umiejętność komponowania. W przeciwieństwie do pozostałej trójki, Eva bardzo różni się od swojej postaci w życiu. Obserwowanie jej pracy było bardzo wzbogacające. Wspólne próby choreografii walki były intensywne i wymagające, a ja mogłem zobaczyć jej poświęcenie i szlachetność. Porozumienie z Lyną było natychmiastowe. Co za radość było tworzyć tę relację, tę pączkującą miłość, szukać niuansów z tak dobrą aktorką!

Film ma kilka tonacji - dramat, komedia, film przygodowy, romans. Czy miało to wpływ na twoją grę?

- Starałem się grać wszystko poważnie, z jak największą szczerością. Martin był naszym kompasem do próbowania różnych poziomów intencji. Staraliśmy się systematycznie proponować różne warianty. Widząc jego poprzednie filmy, wiedziałem, że ta metoda pozwoli nam zrównoważyć różne tony i wniesie do spektaklu bogactwo i dokładność.

materiały prasowe
Dowiedz się więcej na temat: Trzej muszkieterowie: d’Artagnan
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy