Reklama

Tomasz Kot nie tylko o pracy na planie serialu BBC: Zrobię film i będę jeszcze lepszy

Zagrał właśnie w serialu BBC "World on Fire" ("Świat w ogniu"). Tomasz Kot opowiada PAP Life nie tylko o tej roli, ale i o swych aktorskich planach. "Wykonuję wszystkie możliwe kroczki, które są dla mnie dostępne" - mówi.

Zagrał właśnie w serialu BBC "World on Fire" ("Świat w ogniu"). Tomasz Kot opowiada PAP Life nie tylko o tej roli, ale i o swych aktorskich planach. "Wykonuję wszystkie możliwe kroczki, które są dla mnie dostępne" - mówi.
Tomasz Kot na premierze serialu "Świat w ogniu" /AKPA

PAP Life: Gratuluję roli w serialu "Świat w ogniu", produkcja nie uprzedzała, że zagra pan bohatera, obrońcę Poczty Gdańskiej...

Tomasz Kot: -To jest typowo zachodnia produkcja. Scenarzysta wymyślił, że bohaterami będą kraje. Że pokaże wojnę poprzez kraje.

To jest trochę na zasadzie pokazywanych slajdów...

- Tak, tak! Jakoś ci ludzie są ze sobą powiązani. To było fantastyczne. Mamy wiec Francuzów, Niemców, Polaków, Anglików. BBC wymyśliło, że dla nich priorytetem jest ściągnięcie jak największej liczny osób z "Zimnej wojny". Asia (Kulig) już była wówczas w Stanach, a nas ściągnęli, znalazł się tam i Borys Szyc, Agata Kulesza. To było fantastyczne, bo byliśmy taką silną reprezentacją. Przyjechaliśmy dobra ekipa, Zosia Wichłacz, jako nasza gwiazda, jest numerem jeden i wszyscy bardzo się starali, każdy chciał się pokazać z jak najlepszej strony. Finalnie - ogłosili nas najlepszą nacją na planie!

Reklama

Czy wie pan jednak, że został pan również nauczycielem historii. Niewiele osób pamięta, jaki był los obrońcy poczty, który wyszedł do Niemców z białą flagą...

- Fakt jest faktem, że pierwszy, który wychodzi, który poddaje, trzyma tę białą flagę, po prostu ginie.

Pańska rola w "Świecie w ogniu" jest zamknięta, już nic się więcej nie wydarzy. Czy zatem może pan powiedzieć, co u pana się dzieje poza tym?

- Jestem po długich, intensywnych przygotowaniach do roli Nikoli Tesli. Tu mamy delikatny problem, bo film się przesunął na marzec, z różnych powodów. Wszystko to, co sobie przygotowałem, muszę ponosić gdzieś "w plecaku", a w międzyczasie będę robił film z hiszpańskim reżyserem Kike Maillo, zaczynamy w listopadzie zdjęcia, w Barcelonie. To będzie thriller psychologiczny. A reżyserowi "Tesli", powiedziałem: stary, zrobię ten film i będę jeszcze lepszy! Uczę się języka...

Ale przecież jeszcze ma być inny film o Tesli, z Benedictem Cumberbatchem. Będzie musiał pan z nim konkurować?

- Szczęśliwy jestem, jak mam możliwość tak po prostu pogadać, z którymś z tamtych aktorów. Cumberbatch będzie grał Edisona, z tego co wiem. Jesteśmy w jednej agencji. A mój agent jest z Cumberbatchem bardzo blisko. Jeśli więc teoria trzech uścisków działa, zakładam, że jeśli zacznę pracować w Stanach, to wcześniej czy później z Cumberbatchem jakąś kawę wypiję... (śmiech)

Jednym słowem, już pan czuje, że te drzwi się uchyliły?

- Oczywiście, ja to muszę wykorzystać. Wykonuję wszystkie możliwe kroczki, które są dla mnie dostępne, to wszystko gdzieś na siebie wpływa. Hiszpański reżyser, jak mi się przyglądał, to się zorientował, że jestem tym nowym gościem z agencji The Chemical Brothers. To jakby zadziałało.

Pewnie to także, że jest pan nową twarzą, nowym w agencji to pomaga?

- Tak, nowy człowiek w mieście (śmiech).

Rozmawiała Dorota Kieras (PAP Life)

PAP
Dowiedz się więcej na temat: Tomasz Kot
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy