Reklama

Telewizory pod prysznicem

Realizowała się jako aktorka i businesswoman. Zagrała w wielu zagranicznych produkcjach, stworzyła prywatny teatr objazdowy. Dzisiaj wszyscy kojarzymy ją z seriali, m.in. "Sąsiedzi" czy "Lokatorzy", jednak na swoim koncie Ewa Szykulska ma wiele ambitnych produkcji filmowych. O tym dlaczego decyduje się grać w serialach i o telewizji "jako słodkiej komercji, za którą można kupić kromkę chleba" aktorka rozmawia z Kingą Siedziuk.

Dlaczego aktor dużego formatu decyduje się na udział w telewizyjnym serialu komediowym?

Ewa Szykulska:Głównie z tego powodu, że kiedyś się w Polsce robiło kilka filmów rocznie, a teraz jest z tym różnie. Ostatnio podobała mi się postać oraz ludzie, którzy mają pracować przy tym filmie, więc poszłam i cudowna pani reżyser powiedziała "cudnie, fantastycznie, ale wie Pani to nie ja decyduję, to jest film producencki". Czyli mamy to, co zwykle bywa na zachodzie, czyli to i tak nieważne czy ja dobrze zrobię czy źle,ważne, że producent wybierze Pana X czy Y bo akurat w tym momencie świetnie się sprzedaje i w taki sposób przechodzą ci sami ludzie z filmu do filmu. Nie jestem zazdrosna tylko stwierdzam fakt.

Reklama

Czy seriale komediowe mogą wyprzeć filmowe produkcje kinowe?

Ewa Szykulska: Seriale to magia, to przyciąga. Powieść Prusa "Lalka" opisana w codziennej gazecie też była czytywana. Kupowano gazetę, bo był w niej następny odcinek tejże powieści. To jest przyzwyczajenie, to jak narkotyk. Sama z resztą oglądam. Proszę zapytać swoją mamę, sama kiedyś na pewno oglądała "Niewolnicę Izaurę".

Jeśli chodzi o to czy wyprą...kino to jest kino, telewizja to jest telewizja, którą z resztą oglądamy niechlujnie w trakcie herbaty. Niedługo będziemy mieli telewizory pod prysznicem. Ja wracam do domu, włączam sobie telewizor i zasypiam przy nim i budzę się o piątej nad ranem i idę siku, jak mi się chce to wtedy wyłączam telewizor. Przepraszam za tę fizjologię, ale dlaczego ja o tym mówię. Gram we wspaniałym spektaklu, który się nazywa "Klimakterium" Elki Jodłowskiej, gdzie baby z facetami w naszym wieku łamią pewne zasady, a teraz trzeba powiedzieć, mamy pięćdziesiąteczkę, zdarza się to i to na wesoło z piosenkami, z tańcem.

Kogo pani ceni najbardziej z satyryków, kabareciarzy, komików?

Ewa Szykulska: Nie ma czegoś takiego. To tak jakby Pani kazała mi powiedzieć autora polskiego, światowego. Nie mam ochoty wartościować tego w tym momencie. Jakaś ilość ludzi niech zrobi ranking, niech smsy wysyłają, a ja za darmo nie powiemśmiech.

Zawsze ma Pani dobry humor?

Ewa Szykulska: Nie zawsze, byłabym idiotką, gdybym miała zawsze. Strasznie chciałabym mieć dobry humor od Boga dany, żeby to życie się tak pięknie układało, żeby człowiek mógł się całe życie uśmiechać.

Ja głównie się uśmiecham wtedy, kiedy jest mi źle. Wtedy chcę przechytrzyć los, sytuacje, wtedy się uśmiecham bo inaczej można zwariować.

Dobra mina do złej gry...

Ewa Szykulska: A to już jest troszkę na pokaz w tym sensie, że jak publicznie to tak, bo to jest dobry też sposób, ale ja często pokazuję też złą minę do dobrej gry.

Dziękuję za rozmowę

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy