Tadeusz Chudecki: Odwiedził już 135 krajów
Przed nim nowe role, ciekawe wątki. Aby nabrać sił, jedzie... na Syberię i do Mongolii. – Tam mnie jeszcze nie było – śmieje się aktor, który odwiedził już 135 krajów.
Jak szybko pakuje pan walizkę?
Tadeusz Chudecki: - Najczęściej w ogóle nie biorę ze sobą walizek w podróż. Na dwa, trzy dni wystarczy mi koszulka na zmianę, bielizna, dokumenty...
To znaczy, że pana wypady są naprawdę krótkie.
- Takie najłatwiej połączyć mi z moją pracą. Cieszę się, że mam wolny zawód. Grafik układam pod teatr Komedia, plan serialu "Korona królów" i przedstawienie "Przyszedł mężczyzna do kobiety", z którym wraz z Violettą Arlak jeździmy po Polsce. Czasem zabawnie wygląda mój kalendarz, gdzie na kolejnych stronach mam wypisane miasta: Konin, Sochaczew, Rio De Janerio, Skierniewice, Lyon, Warszawa... Każda wyprawa jest dla mnie tak samo ważna i ciekawa - czy to po polskich miastach, czy po światowych metropoliach.
Co w tych podróżach lubi pan najbardziej?
- Zachwycam się nie tylko nowymi miejscami, ale przede wszystkim ludźmi - przyglądam się ich codzienności, jak się żyje w innych klimatach, kulturach, religiach. Łatwo nawiązuję kontakty, a bariera językowa - to żadna bariera. Porozumiewam się swobodnie w 11 językach i z łatwością uczę kolejnych. Wie pani, jak cudownie nawiązuje się kontakt z ludźmi, kiedy słyszą, jak obcokrajowiec próbuje do nich zagadać w ich języku? A jak ja uwielbiam rozmawiać w językach, których nie znam!
Czy jeździ pan sam po świecie?
- Najczęściej tak. Jestem wdzięczny mojej kochanej żonie Justynce, że tę moją pasję rozumie i nawet jeśli nie chce lub nie może, to nie ma nic przeciwko, bym jechał sam. Najbardziej jednak cieszą mnie podróże z bliskimi. Jest grono moich znajomych z branży, np. Iza Kuna, Ewa Ziętek czy Ilona Łepkowska, którzy zwiedzili ze mną kawałek świata. Uwielbiamy to, tylko coraz trudniej jest się umówić na wspólny termin, bo każdy jest zajęty.
Może też nie każdego na to stać?
- Wielu kolegów złośliwie komentuje, skąd biorę tyle kasy na moje podróże. A ja po prostu mam umiejętność wynajdywania naprawdę tanich biletów. Ostatni wyjazd do Chorwacji kosztował mnie około 150 zł.
Jaki kierunek teraz przed panem?
- Syberia i Mongolia! Są wakacje, przerwa w pracy nieco dłuższa, więc mogę sobie pozwolić na dalszą podróż. A tam mnie jeszcze nie było. Na Syberię zawsze mnie ciągnęło, bo chciałem przejechać się Koleją Transsyberyjską. Namiastkę tego miałem w Kazachstanie. Jak taki pociąg rusza, to wszyscy są pięknie ubrani, panowie w marynarkach, panie w koronkowych bluzeczkach. Po godzinie but zdejmują, a po paru - chodzą w dresach, piżamach... Proszę sobie wyobrazić - dwie stacje, w ciągu dwóch dni i ta ekscytacja pasażerów, kiedy po 10 godzinach jazdy, o 4 nad ranem pociąg się zatrzymuje. Wszyscy wyszli na peron. Ja miałem na sobie ładną piżamę kupioną w Dubaju. Jedna z kobiet, która czymś tam handlowała, zaczepiła mnie: "Jaka piękna piżama, sprzedajcie mi ją!" A że miała złote zęby, zaśmiałem się: "No dobra, ale za dwa ząbki!".
Czy po powrocie z tej wyprawy czeka pana dużo pracy?
- Wracam na plan "Korony królów" i mam mieć wątek miłosny z Violettą Arlak! Będzie to raczej nieszczęśliwa miłość, bo mój bohater zakocha się bez wzajemności, ale takie niespełnione uczucie świetnie się gra! Poza tym pojawiłem się jako Bronisław Komorowski w "Uchu Prezesa" i być może ta rola się rozwinie. Szykuję się też na plan niemieckiego serialu kryminalnego... Poza tym chciałbym dokończyć moją książkę "Italia dla Polaków". Włochy to najpiękniejszy kraj świata, w którym mieszkałem przez osiem lat. To już czwarty przewodnik mojego autorstwa. Marzę o tym, by mieć program podróżniczy w telewizji. Mam nawet na niego pomysł i szukam chętnej stacji. Ale nie będę się prosił!
Anna Janiak