Sławomira Łozińska: Kapcie i zgrabne nogi
Słynna Bronka z „Daleko od szosy”, teraz podbija serca rolą ciepłej, konkretnej Basi w „Barwach szczęścia”. – Jedno, czego mi brakuje na planie, to możliwości pokazania zgrabnych nóg – mówi Sławomira Łozińska.
Nie mogę zapomnieć sceny w "Daleko od szosy", w której... pluła pani czereśniami...
Sławomira Łozińska: - A Leszek (Krzysztof Stroiński) z niechęcią patrzył, co ja z tymi pestkami robię. Chodziło o to, żeby pokazać, jakie są różnice kulturowe między Bronką a Anią.
Jak to się stało, że w dziewczynie z warszawskiego, inteligenckiego domu, reżyser Zbigniew Chmielewski zobaczył dawną miłość Leszka?
- Byłam świeżą absolwentką szkoły teatralnej, kiedy zostałam poproszona o zagranie drobiazgu w serialu "Dyrektorzy". Ja tego nie pamiętałam, ale Zbyszek wielokrotnie mi przypominał, że przy pożegnaniu wyraźnie powiedział "Do zobaczenia!". I to nie była kurtuazja. Każdy reżyser mówi: "Będziemy w kontakcie", "Do zobaczenia". Fakt, że my polubiliśmy się od razu.
- Niemniej matką chrzestną pomysłu na mój udział w serialu była chyba Zofia Rysiówna. Gdy jak zwykle w takich sytuacjach były podpytywanki, kim jestem, co umiem, to ona dała mi pozytywną rekomendację.
Teraz gra pani w "Barwach szczęścia". Bohaterki niektórych seriali paradują po kuchni - nawet gotują! - na obcasach. A pani chodzi w kapciach.
- Mam nadzieję, że kiedyś jeszcze dostanę rolę, którą będę mogła zagrać w eleganckich ciuchach... Kiedyś dostałam kartkę od widza. Pisał, że jego mama, która odeszła, też była księgową i też jak Basia, żona Zenka, chodziła w kapciach. Najwyraźniej moje serialowe kapcie wzbudzają zainteresowanie. Zdarłam już trzecie... Jestem wygrana, bo 13 godzin stania na planie na obcasach jest raczej mało przyjemne, z drugiej jednak strony trochę mi żal, że nie pokazuję nóg, bo one są bardzo zgrabne.
Ostatnio w "Barwach..." jest dużo o hazardzie. Trochę mnie śmieszy ten nieżyciowy wątek...
- Ależ życiowy! Ja nie potrafię grać ani w karty, ani w kości, dlatego też nie mogłabym być długo dyrektorem teatru Ateneum, bo tam aktorzy owszem, grają. Ale jak już pójdę na emeryturę, to nauczę się grać w brydża.
I nadal będzie pani szybko jeździć? Wieść niesie, że lubi pani pędzić.
- Dużo jeżdżę, bo tego wymaga moja praca. Lubię pocisnąć, niemniej tylko wtedy, jeśli nie widzę zagrożeń. Jeżdżę szybko, ale bezpiecznie.
A koło umie pani zmienić?
- Pewnie, że tak! Kiedyś jechałam na jakieś spotkanie. Miałam superkrótkie mini i lał deszcz... Ale się udało.
Bożena Chodyniecka