Reklama

Siergiej Łoźnica o filmie "Łagodna": W całej Rosji roi się od tabu

"Dla mnie film jest metaforą kraju, w którym ludzie nieustannie zadają sobie nawzajem gwałt. Kraju, w którym aż kipi od przemocy we wszystkich postaciach" - mówi o swym filmie "Łagodna" reżyser i autor scenariusza Siergiej Łoźnica. Produkcja pojawi się na ekranach polskich kin w najbliższy piątek, 27 października.

"Dla mnie film jest metaforą kraju, w którym ludzie nieustannie zadają sobie nawzajem gwałt. Kraju, w którym aż kipi od przemocy we wszystkich postaciach" - mówi o swym filmie "Łagodna" reżyser i autor scenariusza Siergiej Łoźnica. Produkcja pojawi się na ekranach polskich kin w najbliższy piątek, 27 października.
Siergiej Łoźnica na festiwalu w Cannes 2017 /AFP

"Łagodna", pokazywana w Konkursie Głównym tegorocznego festiwalu w Cannes, to trzeci fabularny film Siergieja Łoźnicy ("Szczęście ty moje", "We mgle"). Inspirowana nowelą Dostojewskiego opowieść prowadzi widzów w krainę zbrodni bez kary.

Akcja rozgrywa się na prowincji we współczesnej Rosji. Kobieta o przykuwającej uwagę, spokojnej twarzy (w tej roli Wasilina Makowcewa), otrzymuje zwrot paczki, którą wysłała do męża przebywającego w więzieniu. Wszelkie informacje, które stara się zdobyć, okazują się jednak "tajemnicą państwową". W końcu postanawia sama pojechać do uwięzionego.

Reklama

Reżyser prowadzi swoją bohaterkę przez kolejne kręgi piekła skorumpowanej na wszystkich poziomach instytucjonalnych i moralnych Rosji, w duchu arcydzieł rosyjskiej kinematografii.

O filmie "Łagodna" opowiada reżyser i autor scenariusza Siergiej Łoźnica.

Jak powstał film "Łagodna"?

Siergiej Łoźnica: - Pierwotnie chciałem opowiedzieć historię konkretnej kobiety. Wraca do niej paczka wysłana do więzienia, w którym przebywa jej mąż. Chcąc zrozumieć dlaczego, rozpoczyna dochodzenie i tak zaczyna się film... Początkowo nie miałem wymyślonego zakończenia, zaczynałem od tego zarysu fabuły. Zakończenie z pierwszej wersji scenariusza różniło się bardzo od tego, które ostatecznie trafiło do filmu. Tworzyłem tę fabułę ładnych parę lat, a z pierwszego pomysłu został stoicyzm głównej bohaterki i beznamiętny wyraz jej twarzy: przez cały czas trwania filmu ani razu się nie uśmiecha.

Co łączy film z opowiadaniem Dostojewskiego "Łagodna"?

- Poza tytułem - niewiele. Chciałem opowiedzieć o kobiecie "łagodnej", ale nie w rozumieniu Dostojewskiego ani nie w znaczeniu, jakie się temu słowu tradycyjnie w Rosji przypisuje. Natomiast w scenariuszu zapożyczyłem z Dostojewskiego fragment z "Biesów". Chodzi o "Żuka", wiersz wyrecytowany pod koniec sceny bankietu. W moim filmie można się również dopatrzeć rozlicznych odwołań do Gogola i Sałtykowa-Szczedrina. Dostojewskiego interesowała zraniona ambicja, upokarzająca utrata pewności siebie oraz wynikłe z tego związki międzyludzkie, katastrofalne w skutkach. Moje zainteresowania znajdują się gdzie indziej. Nie chciałem dokonywać studium psychologicznego osoby uciśnionej i wykorzystywanej. Interesowała mnie przestrzeń i środowisko, w których takie istoty zmuszone są egzystować. O mojej bohaterce właściwie nic nie wiadomo. Nie jest specjalnie "łagodna", jest kobietą bierną, która daje się innym traktować jak popychadło.

Co w tym kontekście znaczy zatem "łagodna"?

- Dla mnie film jest metaforą kraju, w którym ludzie nieustannie zadają sobie nawzajem gwałt. Kraju, w którym aż kipi od przemocy we wszystkich postaciach. Z jednej strony mamy wszechogarniającą hipokryzję, gigantyczne kłamstwa i podwójne standardy. Z drugiej, codziennie dochodzi tam do rzeczy strasznych. Dla mnie to zagadka boleśnie nierozstrzygalna. Zamiast żyć i działać w sposób spokojny i przyjazny, na każdym etapie życia zmuszani jesteśmy podążać drogą trudu i nieszczerości. Jest to straszliwy paradoks, najgorszy z możliwych.

Filmowa przestrzeń jest jednocześnie konkretna i niejasna: jesteśmy w Rosji, ale czy również chodzi o przestrzeń mentalną?

- Zainteresował mnie ten projekt właśnie za sprawą owej przestrzeni, plenerów, ludzi, ich sposobu myślenia, życia i postępowania. Chodzi o Rosję, ale zarówno w rozumieniu geograficznym, jak i mentalnym. Zdjęcia powstawały w łotewskim Dyneburgu, gdzie 90% mieszkańców to Rosjanie. O lokalizacji zadecydowała logistyka: przebywaliśmy na terenie Europy, gdzie nie są wymagane specjalne wizy, ale gdzie ślady władzy sowieckiej pozostają widoczne. W okolicy znajdują się dwa wielkie więzienia, z których jedno występuje w filmie. Tego rodzaju więzienia można zobaczyć w całej Rosji; przypominają fortece. Wyglądają dziwacznie, jak ponure romantyczne zamczyska; wypadają korzystnie na tle krajobrazu, choć to odrażające miejsca, bo nikt do końca nie wie, co się dzieje w ich środku. Na rozkaz Stalina te ceglane więzienia malowano na biało, zapewne żeby przypominały z wyglądu monastyry (śmiech). Gmach, który pojawia się w filmie, nazywany jest "Białym łabędziem". Istnieje również "Czarny łabędź".

Często mówi się o "fatalizmie" słowiańskiej duszy, który pozwala jej wszystko zdzierżyć. W twoim filmie fatalizm zdaje się przechodzić w całkowity nihilizm.

- To nie nihilizm, tylko unicestwienie. Całkowite spustoszenie. Kompletna dehumanizacja, która postępuje od czasu rewolucji październikowej. Z zachodniej perspektywy Rosję określa sztuka, malarstwo, literatura czy film. Ten pogląd należy odesłać do lamusa. Wielcy pisarze rosyjscy należą do przeszłości. Rozkwit kultury tego kraju przypada na XIX wiek. Zważywszy na pionierską sztukę rosyjską z początku XX wieku, kraj mógł z tego okresu wyjść obronną ręką, ale wszystko zostało zaprzepaszczone i czas najwyższy, abyśmy zapomnieli o owej straconej cywilizacji. Gospodarka, medycyna, służba zdrowia i oświata: wszystko zostało całkowicie zniszczone. Wystarczy sprawdzić średnią długość życia dla mężczyzn w Rosji: ta wartość ciągle maleje i obecnie wynosi około 56 lat. W niektórych dziedzinach rząd dalej stosuje metody bolszewickie. Nie zapominajmy, że idea terroryzmu zrodziła się w Rosji. Publiczne działanie angażujące niewinne osoby, tak aby rozproszyć winę za popełniony czyn, to myśl, która mogła zrodzić się tylko w miejscu, gdzie życie nie ma rzeczywistej wartości. Nie każdy umysł wymyśliłby coś takiego.

- Aby zrozumieć współczesną Rosję, polecam "Biesy" Dostojewskiego i "Martwe Dusze" Gogola; wszystkie opisane tam reguły obowiązują i dzisiaj. Te książki i dziś mówią o rzeczywistości. Gdy przekroczy się granicę między człowieczeństwem a tym, co nieludzkie, nie ma odwrotu. Mając to na uwadze, trzeba powiedzieć, że Niemcy mieli szczęście, że siły okupacyjne wymusiły denazyfikację niemieckiego społeczeństwa; narody post-sowieckiego świata dalej żyją w tym samym piekle. Mieliśmy nadzieję, że wraz z pierestrojką przyszłość pokaże swą jasną twarz, ale wszystko zostało po staremu. To było tylko kolejne złudzenie.

Czy twoje filmy docierają do twojej publiczności? Jak wygląda ich dystrybucja i jak jesteś postrzegany w Rosji?

- Ostatnio w Rosji byłem trzy lata temu. Nie wróciłem odkąd w 2014 roku wybuchła tam wojna i nie uważam, że to dobry czas, by tam jechać. Mam nadzieję móc wkrótce zaprezentować "Łagodną" rosyjskiej publiczności. Wiem, że są rosyjscy reżyserzy zainteresowani moją twórczością. Wyjechałem z kraju w 2001 roku, niestety mając świadomość, w jaką stronę on zmierza. Wszystko złożyło mi się w całość w 1993 roku, gdy zbombardowano parlament i pojawiły się czołgi. Po tym bombardowaniu straciłem wszelkie złudzenia. Pojawiła się pewna idea, rodził się wspaniały ruch i wyjątkowa okazja, ale nie było komu z niej skorzystać i jej realizować.

- Już dawno temu zrezygnowałem z prób zmiany stanu rzeczy za pomocą filmu, ale wciąż wierzę, że kropla drąży skałę. Naturalnie, w pierwszej kolejności zwracam się do publiczności rosyjskiej, więc jestem zasmucony i boleśnie rozczarowany tragicznym położeniem, w jakim obecnie znajduje się mój kraj. Ta wojna z Ukrainą jest bezsensowna i straszliwa; doprowadzi do zniszczenia obu państw. Moja sympatia w tym przypadku jest po stronie Ukrainy, bo to tam ludzie walczą o swoją wolność.

- Często mam również dziwaczne poczucie, że robię filmy dla publiczności, która już nie żyje... Jakbym za późno się pojawił i wiecznie był ze wszystkim za późno, jakby to wszystko trzeba było zrobić już dawno temu. Weźmy temat Gułagu, zapewne jednego z największych tabu. Nie powstają już filmy o gułagach - zrobiono może trzy czy cztery i koniec. A to właśnie tam dokonały się losy setek, tysięcy, milionów ludzi. Ale to temat tabu. Może największe tabu. W całej Rosji roi się od tabu, o których się nigdy nie wspomina ani nie opisuje, a my dalej idziemy do przodu na oślep. Dlatego tak ważne jest, abyśmy kręcili filmy poruszające ważkie tematy.

materiały dystrybutora
Dowiedz się więcej na temat: Łagodna
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy