Reklama

Shailene Woodley: Trzeba doceniać każdą chwilę

Shailene Woodley ma 23 lata i na swym koncie role w tak głośnych filmach, jak "Gwiazd naszych wina", "Niezgodna", "Zbuntowana" i "Spadkobiercy". Poza tym ceni alternatywny styl życia - samodzielnie wyrabia ekologiczne mydło, przygotowuje również lekarstwa i wiele innych rzeczy codziennego użytku.

Shailene Woodley ma 23 lata i na swym koncie role w tak głośnych filmach, jak "Gwiazd naszych wina", "Niezgodna", "Zbuntowana" i "Spadkobiercy". Poza tym ceni alternatywny styl życia - samodzielnie wyrabia ekologiczne mydło, przygotowuje również lekarstwa i wiele innych rzeczy codziennego użytku.
Shailene Woodley mówi, że nigdy nie zależało jej wyłącznie na sławie /Dave J Hogan /Getty Images

W dramacie "Gwiazd naszych wina", którego telewizyjna premiera odbędzie się w niedzielę, 9 sierpnia o godzinie 21:30 w Canal+, Shailene Woodley gra cierpiącą na raka tarczycy dziewczynę, która zakochuje się w Augustusie, koledze z grupy wsparcia (Ansel Elgort). "To wspaniała historia o potędze ludzkiego ducha" - mówi Shailene.

Shailene Woodley zakochała się w scenariuszu adaptacji powieści Johna Greena "Gwiazd naszych wina" zaraz po jego przeczytaniu. Chciała tak bardzo zagrać w tym filmie, że napisała do autora długiego maila. Prosiła, by mogła wziąć udział w castingach, była gotowa przyjąć każdą funkcję przy realizacji filmu: statystki, a nawet osoby odpowiedzialnej za catering.

Reklama

Postać Hazel [bohaterka książki - red.] była dla Woodley inspirująca. "Hazel wie, kim jest. Już w tak młodym wieku rozumie, że życie szybko przemija i tak naprawdę nic nie ma znaczenia. Zamartwianie się czy próby naznaczenia świata swoją obecnością - wszystko to jest stratą czasu, bo nic w życiu nie jest pewne. Myślę, że zrozumienie tego w tak młodym wieku to wielka rzecz" - mówi Woodley o swojej bohaterce. "To nie jest film o raku. Nie koncentruje się na śmierci, celebruje życie" - dodaje aktorka.

Z Shailene Woodley rozmawia Shahlin Grave.

Shahlin Graves: Ostrożnie dobierasz filmy, w których grasz. Co spowodowało, że tak aktywnie starałaś się o rolę w "Gwiazd naszych wina"?

Shailene Woodley: - Byłam głęboko poruszona książką i jej bohaterami. Przeniesienie na ekran postaci, która tak dużo wniosła w moje osobiste życie, było dla mnie zaszczytem.

Czy ważne jest dla ciebie to, żeby scenariusz posiadał jakieś przesłanie?

- To dla mnie ważne, choć nie jest to pierwsza rzecz, jakiej szukam w scenariuszu. Poza tym myślę, że każdy scenariusz niesie jakieś przesłanie. Życie ma wiele znaczeń i codziennie odrabiamy jakąś lekcję. Każda postać, każde stworzenie ma coś do przekazania. Dlatego sprawia mi przyjemność czytanie scenariuszy i odnajdywanie w nich znaczeń, bo uważam, że każda historia je ma.

Dużo mówiło się o tym, że ekranizacja powieści "Gwiazd naszych wina" udowodniła w Hollywood, że młodzi ludzie chcą oglądać prawdziwe historie tak samo, jak te osadzone w dystopijnych, fantastycznych światach. Zgadzasz się z tym?

- Tak, zgadzam się z tym. Wydaje mi się jednak, że nie jest to tylko film dla młodych ludzi, jego widownia wykracza poza nastolatków.

Hazel - bohaterka filmu, w którą się wcielasz, całą sobą przeżywa i docenia każdą chwilę. Czy tak samo jest z tobą?

- Zdecydowanie tak. Żyję zarówno dla tych małych, ale też wielkich chwil. Bardzo mi się podoba ta cecha Hazel. Lubię w niej to, że nie potrzebuje wiele, nie odczuwa potrzeby bycia kimś ważnym. Jest prawdopodobnie najmniej narcystyczną postacią, z jaką się zetknęłam.

Podziwiam jej odwagę. Mam wrażenie, że to wspólna cecha twoja i Hazel. Skąd czerpiesz taką siłę?

- Siła moich przekonań bierze się bezpośrednio z wiary w siebie. Trzeba siebie lubić, mieć silne poczucie kochania samego siebie, by móc naprawdę otworzyć się na innych.

Augustus i Hazel potwierdzają teorię, że przeciwieństwa się przyciągają. Zgadzasz się z tym?

- Tak. Jeśli chodzi o Hazel i Gusa, najważniejsze jest to, że w głębi serca oni wierzą w to samo, choć na co dzień są całkiem inni i żyją zupełnie inaczej. Uwielbiam w nich to, że na co dzień są przeciwieństwami.

Musiało być przyjemnie znów pracować z Anselem Elgortem po tym, jak zaprzyjaźniliście się na planie "Niezgodnej".

- To była ogromna przyjemność. Mamy dla siebie wiele ciepłych uczuć i podziwu.

Jakie jest twoje najcenniejsze wspomnienie z planu "Gwiazd naszych wina"?

- Każdy dzień był wyjątkowy, bo John Green był cały czas obecny na planie. Poznanie tak inteligentnej osoby była bezcenna. On nie tylko słyszy głos nastolatków, on naprawdę ich czuje i potrafi wypowiadać się ich językiem.

Co chciałabyś, żeby widzowie zapamiętali z seansu "Gwiazd naszych wina"?

- Chciałabym, żeby zapamiętali, że nic nie jest w życiu gwarantowane, że wszystko jest tak ulotne, że nie można brać niczego zbyt serio. Trzeba doceniać każdą chwilę, bo nigdy nie wiadomo, co zaraz się wydarzy. To jest poza nasza kontrolą.

Mając tyle pracy, przemieszczając się z planu na plan, jak znajdujesz czas, żeby robić własne pasty do zębów i lekarstwa?

- To oczywiście zależy, w którym jestem mieście i jakie mam wokół zasoby, ale cały czas sama robię dla siebie pasty do zębów, lekarstwa i wiele innych rzeczy codziennego użytku. To dla mnie ważne.

Co poradziłabyś ludziom, którzy nic nie wiedzą o alternatywnym stylu życia? Od czego powinni zacząć, żeby zyskać kontrolę nad tym, co trafia do ich organizmów?

- Radziłabym zacząć od czegoś małego. Na przykład przestać pić słodzone napoje. Nie trzeba zmieniać wszystkiego na raz. Można stosować metodę małych kroków i zobaczyć, co jest dobre dla twojego organizmu. Nie ma jednej recepty dla wszystkich. Nie ma też jednoznacznie dobrych i złych rzeczy.

Powiedziałaś kiedyś: "Jeśli chcemy ocalić planetę, musimy zacząć od nas samych". Czego trzeba, żeby ludzie zrozumieli te prawdę?

- Nie wiem, czego trzeba. Wiem, że ja każdego dnia budzę się rano i obiecuję sobie, że będę najlepszą wersją siebie, najbardziej uprzejmą i empatyczną osobą, jaką mogę być.

Zagrajmy teraz w grę "co byś wolała". Wolałbyś mieć organiczną farmę na Hawajach czy być Pocahontas?
- To jest dobre. Chyba Pocahontas, bo mam małe szanse tego doświadczyć.

Wolałabyś kochać i stracić tę miłość czy w ogóle nie kochać?
- Kochać i stracić.

Wolałabyś móc kontrolować sny czy rozmawiać ze zwierzętami?
- Rozmawiać ze zwierzętami.

Wolałabyś potrafić oddychać pod wodą czy poruszać się bez niczego w kosmosie?
- Oddychać pod wodą

Jak jest twoim zdaniem różnica pomiędzy dobrym a wielkim aktorem?
- Wielki aktor widzi siebie i potrafi reagować na to, co jest wokół niego.

Co jest na liście rzeczy, których chciałabyś doświadczyć?
- Wszystko! Chcę zobaczyć i doświadczyć wszystkiego. Jestem z natury ciekawa. Bardzo bym chciała pojechać do Nowej Zelandii.

Z Shailene Woodley rozmawiał Shahlin Graves

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Shailene Woodley
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy