Rory McCann w "Grze o tron": To facet po przejściach
Rory McCann w serialu "Gra o tron" wciela się w postać Sandora Clegane'a, zwanego "Ogarem". Brawurową ekranizację bestsellerowej sagi mistrza fantasy George'a R.R. Martina, uhonorowano już Złotym Globem i dziesięcioma nagrodami Emmy. Przy okazji emisji czwartego sezonu aktor opowiada o kultowej produkcji.
Premiera czwartego sezonu wielokrotnie nagradzanej "Gry o tron" odbyła się 7 kwietnia w HBO, dzień po premierze amerykańskiej. Serial można oglądać na kanale HBO.
Rory McCann opowiada o swym bohaterze i kulisach pracy na planie serialu.
Co słychać u Sandora na początku sezonu?
Rory McCann: - Pod koniec trzeciego sezonu zostałem zaproszony na jedno z najgorszych wesel, na jakich kiedykolwiek byłem! Udało mi się jednak ujść z życiem i wyprowadzić z zamku Aryę, co oznacza, że nadal mam w ręku kartę przetargową. Tak rozpoczyna się moja nowa przygoda - muszę wybrać nowy zamek i znaleźć nowego krewnego Aryi, który byłby skłonny zapłacić za nią okup. To będzie niesamowita podróż, bo między Sandorem i Aryą nawiązuje się więź - Ogar uczy ją jak przetrwać podczas wędrówki, jak zabijać ludzi. W pewnym momencie, Ogar i Arya stają się parą podobną do Bonnie i Clyde'a.
A jak opisałbyś ich relację?
- Nie są przyjaciółmi, to raczej relacja ojca z córką. Arya zawsze musiała radzić sobie sama i choć należy do rodu Starków, to Ogar bardzo ją szanuje. Wokół rozpętała się wojna domowa, wymordowano wszystkich członków jej rodziny, ale ona nadal żyje. Musi być wyjątkowa. Sandor traktuje ją jak córkę. Chce nauczyć ją wszystkiego, co pomoże jej przetrwać w tym szalonym świecie.
Ale jednocześnie jest skłonny wymienić ją za worek złota, więc jak to jest?
- Tak, to ciekawe pytanie. Czy w zamian za złoto, byłby skłonny ją zabić? Nie sądzę. Jestem przekonany, że w sezonie czwartym poznamy nieznane oblicze Sandora. Przez kilka ostatnich sezonów widzowie nie mieli pewności, jakim naprawdę jest człowiekiem. Teraz zobaczą, że tkwi w nim także dobro, ale nie chcę zdradzać, co dokładnie się wydarzy. Mój bohater przypomina mistrza, który szkoli swoją małą wychowankę. Z drugiej strony, kieruje się zupełnie innymi wartościami niż Arya, co jest przyczyną konfliktu między nimi.
Jak dobrze znasz historię Sandora?
- Dość dobrze. Wiem, że blizny na jego twarzy to ślad po poparzeniu przez starszego brata. Wiem też, że dorastał w zamożnej rodzinie. Jego ojciec posłużył się kiedyś sforą psów, by uratować życie królowi, za co został sowicie nagrodzony. Wiem, że Sandor był skłócony z bratem i jeśli wierzyć pogłoskom, to jest bardzo możliwe, że Gregor (czyli jego starszy brat) zabił ojca Sandora. To facet po przejściach. Walczy z demonami przeszłości, ale nadal żyje, bo wściekłość, którą w sobie tłumi, daje mu siłę, by iść do przodu. Na razie nie było mu dane zaznać spokoju, ale w tym roku Ogar sam opowie historię swojego życia. Dowiemy się w końcu, kim naprawdę jest. W pierwszym sezonie był kimś w rodzaju halabardnika, w drugim udało się nam poznać jego osobowość, a w czwartym dowiemy się o nim wszystkiego.
A czego chce Sandor?
- Nie sądzę, aby interesowały go zaszczyty i pieniądze. Moim zdaniem, chce po prostu zaznać spokoju. Nadal tłumi w sobie złość, ale wolałby uporać się z nią, zamknąć za sobą drzwi, zabić brata i osiąść w jakimś miłym, spokojnym miejscu. Jest wojownikiem, jednym z najbardziej zaprawionych w boju żołnierzy i ma wszelkie predyspozycje ku temu, by zostać idealnym najemnikiem.
Grasz w serialu na tyle długo, że pewnie sam nieźle nauczyłeś się władać szablą?
- Coraz lepiej mi idzie, ale ciągle uczę się czegoś nowego. Nigdy wcześniej nie grałem aż w tylu scenach walki co w tym sezonie. W porównaniu z moim pierwszym pojedynkiem na szable to, co teraz robię, jest o niebo lepsze. Pomimo tego, że mam coraz więcej wprawy, w dalszym ciągu poświęcamy bardzo dużo czasu na szczegółowe dopracowanie choreografii walki. Realizację każdej sceny poprzedzają trzytygodniowe przygotowania - próby odbywają się każdego dnia. Chodzi o to, by każda z nich wyglądała wiarygodnie, a muszę przyznać, że w najnowszym sezonie zobaczymy niesamowite sceny walki. Absolutnie niewiarygodne. Po zakończeniu zdjęć miałem poczucie, że faktycznie toczyłem bój. Byłem na ostatnich nogach, cały poobijany. Z drugiej strony, grając muszę pamiętać, że każda walka jest udawana - układy przypominają taniec. Bez względu na to, czy mój bohater walczy z małą dziewczynką czy wielkim niedźwiedziem, każdy jego ruch jest elementem starannie przemyślanej choreografii. Także pod kątem naszego bezpieczeństwa. Aktorzy nie mogą biegać po planie ot tak.
Czy korzystasz z kaskadera?
- Tak, mam kaskadera, bo lata lecą i moje kolana są coraz słabsze - za dużo biegałem po górach. Kaskader dubluje mnie czasem w scenach, w których muszę szybko poderwać się z ziemi, ale jest na szczęście bardzo do mnie podobny.
Jak dużo czasu potrzebują charakteryzatorzy, by przeistoczyć cię w Ogara?
- Około dwóch godzin. W tym roku korzystamy z nowych technik charakteryzacji (nowej maski) i mam nadzieję, że widzowie dostrzegą różnicę. Efekt jest niesamowity - moja twarz wygląda naturalnie nawet na bliskich zbliżeniach. Jest dużo lepiej niż było.
A jak układała się twoja współpraca z Maisie Williams?
- Byłem bardzo zadowolony, kiedy dowiedziałem się, że w kolejnym sezonie mój bohater będzie spędzać najwięcej czasu z Maisie. Jest fantastyczna i ze względu na wiek gra w niesamowicie naturalny sposób, choć pewnie nie zdaje sobie z tego sprawy. Jest też bardzo poważną, młodą osobą. Ja zachowuję się przy niej jak błazen. Robię głupie miny i czasem gubię się w scenariuszu, ale ona zawsze wie, co będzie dalej! Bardzo mi pomaga. Czasem dostaję od niej kuksańca w bok lub słyszę, że mam się zamknąć.
Czyli Maise zachowuje się jak serialowa Arya!
- Tak, a kiedy ja zachowuję się jak głupek, to mówi mi, że mam wziąć się w garść. Jest niesamowita. Zagraliśmy razem w najbardziej niesamowitych scenach w całej mojej karierze. Kilka razy zdarzyło się, że miałem problemy z przypomnieniem sobie kwestii, pomimo, że bardzo się starałem. Maise podeszła do mnie, poklepała po ramieniu i powiedziała "dasz radę". To było niesamowite. Uwielbiam Maisie, jest wspaniała.
Czy jest coś, co szczególnie wspominasz z planów zdjęciowych?
- Tak, zdjęcia w Islandii. Znam dobrze ten kraj, bo pracowałem tam pięć, sześć lat temu. Trzy lata przed rozpoczęciem realizacji Gry o tron. Grałem w filmie o Wikingach i potem postanowiłem zostać w Islandii. Kupiłem namiot i mieszkałem w nim przez rok. Ponieważ nie miałem żadnych innych propozycji z trudem wiązałem koniec z końcem. Kiedy opuszczałem Islandię, nie miałem grosza przy duszy, ale miło było tam wrócić i spotkać się ze starymi znajomymi.
Czy czujesz jakieś pokrewieństwo z Sandorem? On też żyje jak nomada...
- Tak, ciągle przenosi się z miejsca na miejsce i ima się różnych zajęć, tak jak ja. Ponieważ jestem dużym facetem, pracowałem w szkockich zajazdach. Za nocleg i posiłek rąbałem drewno przez cały dzień. Jestem w tym dobry.
A teraz grasz w najpopularniejszym serialu świata.
- Mam tego świadomość. To dziwne uczucie, bo kiedy nie pracuję, to zawsze jestem gdzieś na odludziu. Żegluję, jestem sam lub zaszywam się gdzieś w Szkocji. Lubię swoje towarzystwo i ciche, spokojne miejsca, lubię namęczyć się, żeby dotrzeć na koniec świata. A potem nagle spotykam tłumy fanów i zaczynam rozmawiać z ludźmi. Jest wielu widzów, którzy uwielbiają Sandora. Dostaję od nich listy, zdjęcia, widzowie zadają mi pytania - dostałem nawet propozycje matrymonialne i innego rodzaju oferty. To miłe, bo dzięki temu wiem, że ludzie naprawdę polubili granego przeze mnie bohatera.
Wywiad przeprowadzony w Londynie w lutym 2014 roku.
Ciekawi Cię, co w najbliższym czasie trafi na ekrany - zobacz nasze zapowiedzi kinowe!
Chcesz obejrzeć film? Nie możesz zdecydować, który wybrać? Pomożemy - poczytaj nasze recenzje!