Romain Gavras o filmie "The World Is Yours": Wrażliwi kryminaliści
Projekcja filmu na festiwalu w Cannes zakończyła się dziesięciominutową owacją. Czas na polskich widzów. Produkcja "The World Is Yours" debiutuje na ekranach polskich kin w najbliższy piątek, 26 października. "To historia gościa, który próbuje uciec z... gangsterskiego filmu" - mówi enigmatycznie reżyser Romain Gavras.
Jaka jest fabuła filmu "The World Is Yours"?
François to drobny dealer narkotyków, który marzy o ustatkowaniu i małym domku na przedmieściach. Chłopak chce rzucić dotychczasowe, ryzykowne zajęcie i założyć mały, legalny biznes w Algierii. Ma już nawet przygotowane środki, które powierzył swojej mamie (Isabelle Adjani). Okazuje się jednak, że matka przegrała wszystkie jego oszczędności w kasynie. François zostaje zmuszony do powrotu na przestępczą ścieżkę. Z pomocą eks-dziewczyny, której miłość chce na nowo zdobyć i byłego partnera matki, gangstera o filozoficznym podejściu do życia (Vincent Cassel), podejmuje ostatnie zlecenie, które ma odmienić jego życie.
O filmie "The World Is Yours" opowiada reżyser i współautor scenariusza Romain Gavras, który jest synem słynnego twórcy Costy-Gavrasa.
Skąd pomysł na film "The World Is Yours"?
- Zawsze chciałem zrobić film gangsterski, a zarazem coś, co będzie stanowiło jego przeciwieństwo. Szukaliśmy takiego spojrzenia, które stanowiłby dla tego gatunku pewien zwrot. Tajemnicze czarne charaktery, wyrażające wiele za pomocą spojrzenia i trzymające się kodeksu honorowego. Wszystko to sprawiało, że robiło mi się niedobrze. To dalekie od rzeczywistości. Wraz z moimi współscenarzystami - Karimem Boukerchą i Noé Debré, połączyliśmy wiele historii. Oparte były one na rozmowach z prawnikami, dziennikarzami. Jednocześnie przyglądaliśmy się procesom sądowym i studiowaliśmy historie przyjaciół, którzy zeszli na złą drogę. Z tych opowieści wyłonił się świat dużo mniej tajemniczy i pociągający niż ten przedstawiany w filmach gangsterskich. Świat drobnych bandytów, któremu bliżej do komedii niż filmu noir. Wrażliwych kryminalistów i absurdalnych sytuacji, które ostatecznie okazują się bardzo ludzkie i życiowe.
Kim jest bohater filmu?
- François marzy o tym, by mieć odrobinę komfortu w życiu, nic więcej. To zwykły człowiek, któremu przyszło funkcjonować w świecie, niemającym wiele wspólnego z normalnością. Żeby stworzyć naszych bohaterów, musieliśmy się z nimi zidentyfikować, co wcale nie było łatwe. Przełom nastąpił w chwili, kiedy podczas jednego z procesów sądowych moją uwagę zwróciła kobieta, która niezależnie od prawników przyszła, by bronić swojego syna. Silna, pełna sprzeczności, ale i przepełniona miłością do syna. To do mnie przemówiło. Poczułem, że wkraczamy na ścieżkę, którą powinniśmy podążać. W moim filmie mężczyźni są postaciami kruchymi, otoczonymi przez silne kobiety. To dokładne przeciwieństwo tego, co oglądamy zazwyczaj w takich filmach. Mężczyźni z pokolenia François, a jest on w moim wieku, są maminsynkami, co oznacza, że nawet ci najgorsi, włączając w to postać Putina, mają w sobie pewną wrażliwość. To sprawia, że mogą wydawać się ujmujący. Ale nie powinniśmy zapominać, że przede wszystkim potrafią być ekstremalnie niebezpieczni.
Czy pokusa, by opowiedzieć o dzisiejszym świecie, towarzyszyła ci od samego początku?
- Głównym celem filmu było odnalezienie nowego brzmienia, niepokornego wobec głównego nurtu, czy chociaż tej jego części, którą są francuskie komedie. Nam chodziło o to, by być bliżej włoskich klasyków. "The World Is Yours" porusza problem imigrantów i narkoterroryzmu, ale żaden z nich nie znajduje się w samym centrum. Pracowaliśmy z aktorami, by znaleźć odpowiedni balans. Musieli być wiarygodni we wszystkim, co robią. Podczas montażu mogłem eksperymentować nieco z nastrojem, ale zawsze pamiętałem o konieczności utrzymania balansu pomiędzy thrillerem a komedią.
Kiedy pojawił się pomysł, by w filmie zagrała wielka gwiazda francuskiego kina Isabelle Adjani?
- Wybór Isabelle Adjani do roli ekranowej matki wydawał mi się bardzo logiczny. Ani przez moment nie zastanawiałem się nad nikim innym. Isabelle pytała kilkakrotnie, dlaczego mój wybór padł właśnie na nią. Już nie pamiętam, co jej odpowiadałem, ale ostatecznie zgodziła się zagrać. Na planie była jak ferrari. Świetnie radziła sobie w każdej sytuacji, nigdy się nie cofała, miała odwagę i chęć, żeby wszystkiego spróbować. Isabelle ucieleśnia również podwójną tożsamość, która dzisiaj jest w samym centrum francuskiego społeczeństwa: w połowie jest Kabylką, w połowie Francuzką. W filmie jej syn tak naprawdę ma na imię Farès, ale to ona nalega, by mówić do niego François.
Vincent Cassel gra tym razem nieco inną postać niż zazwyczaj...
- Pomyślałem, że zabawne będzie utrzymanie go przez cały film w zupełnie innym tonie. Świetnie wpisał się w komediowy rytm. Zwłaszcza, kiedy oszołomiony jest niemal wszystkim, co płynie z internetu. Zatem kiedy się odzywa, jest to na tyle zawstydzające, że prawie staje się poezją czy sztuką współczesną.
W filmie występują też naturszczycy.
- Bardzo lubię z nimi pracować i uwielbiam mieszać ich z zawodowymi aktorami. Kiedy to zaczyna działać, przynosi korzyść dla obu grup. Do roli córki szkockiego bossa, która zostaje porwana i zaprzyjaźnia się z porywaczem, chciałem zatrudnić dziewczynkę z Glasgow. Gaby Rose okazała się niesamowita. Byłbym bardzo zdziwiony, gdyby nie poszła dalej w kierunku aktorstwa, bo już ma nazwisko gwiazdy. Była fantastyczna. Pamiętam scenę, kiedy matka François, czyli Isabelle Adjani, traktuje ją naprawdę ostro. Tuż przed kręceniem ostrzegłem, że prawdopodobnie będzie to dla niej ciężkie. Odpowiedziała mi tylko: "O czym ty mówisz? Jestem z Glasgow!".
Skąd pomysł na tytuł filmu?
- Tytuł pojawił się bardzo szybko. To cytat z "Człowieka z blizną", ale użyty trochę na zasadzie opozycji do filmu de Palmy. Tam bohater chciał przekręcić cały świat. François chce jedynie móc kupić sobie mały dom i wieść spokojne życie. Tak naprawdę to historia gościa, który próbuje uciec z gangsterskiego filmu.
(wywiad udostępnił dystrybutor filmu "The World Is Yours", firma Best Film)