Roma Gąsiorowska: Pomysłów wciąż przybywa
- Lubię wyzwania i role wymagające skrajnych emocji - przyznaje Roma Gąsiorowska, znana z ról w takich filmach, jak "Warsaw by Night", "Ki", "Między nami dobrze jest". Aktorka gra w serialu "Krew z krwi", pracuje na planie produkcji o gwieździe międzywojennego polskiego kina, Eugeniuszu Bodo. Niebawem zobaczymy ją też w kontynuacji kinowego przeboju "Listy do M".
Pani bohaterka w serialu "Krew z krwi" to postać o tyle szczególna, że kilkakrotnie zmieniła stan cywilny. Ewa najpierw była panną, potem żoną Wiktora Roty (Andrzej Andrzejewski), a na końcu wdową po nim. Robi wrażenie?
- Robi, choć granie postaci o tak dużym ładunku emocjonalnym nie jest proste, ale lubię wyzwania i jestem zahartowana w ciężkich tematach. Propozycja tej roli była dla mnie nobilitacją, poza tym kusiła perspektywa pracy pod okiem Janka Komasy.
Znaliście się dobrze, chociażby z głośnej "Sali samobójców", w której wcieliła się pani w postać dziewczyny z komputera.
- Owszem, ale nasza wspólna droga zaczęła się wcześniej, od debiutu Janka pt. "Oda do radości", filmu składającego się z trzech nowel. Jedną z nich reżyserował właśnie on. Grałam w niej, wraz z Piotrem Głowackim, główną rolę. Razem też zakładaliśmy przed laty Stowarzyszenie Artystów Sztuk Wszelakich, z którego wyrosła założona przeze mnie szkoła aktorska. Janek też się w niej udziela, przychodzi do naszych słuchaczy w ramach spotkań z ciekawymi ludźmi.
Została więc pani "belfrem"?
- Edukacja jest tylko jednym z obszarów działalności przedsięwzięcia, którym zarządzam, pod nazwą Art House. Zajmujemy się edukacją artystyczną i społeczną, organizujemy warsztaty performance, taneczne, plastyczne, muzyczne, a na wiosnę planuję otwarcie klubokawiarni ze sceną. Jestem dopiero na początku drogi, pomysłów wciąż przybywa.
Jednym z nich jest projektowanie ubrań?
- Kilka lat temu powołałam do życia własną markę, udało mi się stworzyć kilka kolekcji. Miałam sporą przerwę ze względu na natłok obowiązków rodzinnych i zawodowych, ale teraz zamierzam połączyć wszystkie moje pasje w jednym miejscu.
Seriale, film, teatr, liczne poza aktorskie formy aktywności, do tego dwoje małych dzieci. Jak pani to wszystko ogarnia?
- Wciąż jestem w biegu, ale staram się tak planować czas, żeby nigdzie nie było mnie za mało. Ostatnio miałam codziennie naukę tańca (uczyłam się stepu) i próby choreograficzne do zdjęć w serialu "Bodo". Byłam gościem w domu. Jednak kiedy skończyłam treningi, postanowiliśmy wyjechać i nacieszyć się trochę sobą. Próbuję godzić to wszystko, żeby nie ucierpiały na tym dzieciaki, zawsze mam niedosyt bycia z nimi. Z drugiej strony zaś czuję się szczęśliwa wtedy, kiedy w pełni się realizuję, także na polu zawodowym.
Wspomniała pani o powstającym właśnie serialu "Bodo". Zagra w nim pani słynną piękność, Zulę Pogorzelską. Rola marzeń?
- Tak, bo to i musical, i obraz kostiumowy. Będę mogła zaprezentować się od innej, nieznanej widzom strony - zatańczę i zaśpiewam.
Niebawem zobaczymy panią też w kontynuacji świątecznego hitu "Listy do M. 2", w roli słodkiej Doris. Na co się przygotować?
- Tak jak poprzednio - na moc wzruszeń, scen chwytających za serce, ale też dużo śmiechu oraz zabawnych sytuacji. Akcja rozgrywa się cztery lata po zakończeniu pierwszej części i mogę państwu zdradzić, że nasz wątek - Doris i Mikołaja (Maciej Stuhr) - rozwija się pozytywnie. Co dla obojga też było dużą frajdą, zwłaszcza że z Maćkiem nie mieliśmy okazji przez te lata ani razu się spotkać!
Rozmawiała Jolanta Majewska-Machaj