Przemysław Wyszyński: Starałem się jak najlepiej poznać Pileckiego
"Witold Pilecki był przede wszystkim człowiekiem z krwi i kości, który przeżywał emocje strachu, miłości, ekscytacji i rozczarowania" - mówi w rozmowie z Interią Przemysław Wyszyński, odtwórca głównej roli w filmie "Raport Pileckiego". Aktor, dla którego jest to pierwszoplanowy debiut, ujawnił, że przygotowując się do roli rotmistrza, nauczył się jeździć konno, grać na fortepianie oraz mówić po niemiecku.
Marcin Radomski: Witold Pilecki był uczestnikiem Bitwy Warszawskiej, obrońcą Polski w 1939 roku, członkiem ruchu oporu, powstańcem warszawskim, walczył w armii Andersa, zgłosił się na ochotnika, by wejść do obozu koncentracyjnego w Auschwitz. Po wojnie aresztowany, torturowany i skazany na śmierć przez komunistów. A kim on jest dla ciebie?
Przemysław Wyszyński: - Cały czas zastanawiam się, kim tak naprawdę jest dla mnie Witold Pilecki. Chyba najbardziej traktuję go jako przyjaciela. W trakcie naszej pracy starałem się poznać Witolda jak najlepiej, zrozumieć jego motywacje, postępowanie, dowiedzieć się co było dla niego źródłem inspiracji. Znamy i podziwiamy jego dokonania, ale Witold Pilecki był przede wszystkim człowiekiem z krwi i kości, który przeżywał emocje strachu, miłości, ekscytacji i rozczarowania.
W "Raporcie Pileckiego" debiutujesz w pierwszoplanowej roli. Jak podszedłeś do tego zadania?
- Zacząłem od poszukiwania informacji. Czytałem różne opracowania, książki na temat Witolda Pileckiego. Chciałem dowiedzieć się o nim możliwie najwięcej. Zależało mi na tym, aby zobaczyć jego system wartości, to czym się kierował podczas podejmowania decyzji. Dzięki temu mogłem nakreślić jego konstrukcję psychiczną. Z mojej pracy badawczej wyłonił się obraz Pileckiego jako nieoczywistego człowieka, który dzięki swojej pomysłowości i inteligencji potrafił odnaleźć się każdej sytuacji.
Jakie nabyłeś nowe umiejętności?
- Opanowałem jazdę konną, grę na fortepianie oraz wymowę języka niemieckiego. Zależało mi na pokazaniu żywego człowieka, z którym widz będzie mógł się utożsamiać czy odczuwać empatię wobec jego przeżyć. Przygotowując się do scen z okresu pobytu w obozie koncentracyjnym, przeobraziłem całkowicie swoje ciało, tracąc w trakcie tego procesu kilka kilogramów. Chcąc zachować wiarygodność postaci, musiałem pozostawać przez kilka miesięcy w gotowości również podczas przerwy spowodowanej pandemią. Profesjonalizm i wsparcie całej ekipy w trakcie tego procesu były bezcenne.
A jaki wizerunek Witolda Pileckiego pokazujecie w filmie?
- Człowieka, który miał jasno określony system wartości i potrafił być wierny temu, w co wierzy. Pozostał wierny sobie i zasadom, które wyznawał. To może być też inspirujące. Myślę, że to wszystko co mu się przydarzyło, czyli pobyt w Auschwitz, II wojna światowa, a następnie pobyt w areszcie było skutkiem wcześniej podjętych decyzji. Witold był konsekwentny, ale nie pozbawiony refleksji, szanował ludzi, wszystko co robił, robił dla dobra i ochrony innych.
Jakie znaczenie ma dla twojej kariery zawodowej wcielenie się w postać historyczną?
- Jestem wdzięczny, że mogłem zrealizować taki projekt. To dla mnie ważne i pouczające doświadczenie zawodowe. Bardzo zależy mi na tym, aby ten film był oglądany obiektywnie. Myślę, że warto podchodzić do kina z otwartym umysłem i sercem, starając się zachować pewien obiektywizm. Ten film powstał w oparciu o wydarzenia historyczne inspirowane życiem prawdziwych ludzi, ale to nie jest film dokumentalny czy biograficzny. Polecam obejrzenie naszego filmu i wyrobienie na jego temat własnej opinii.