Reklama

Prywatnie zostaję blondynką

"Zawsze kombinuję jak postać ma wyglądać, jak podkreślić jej cechy za pomocą stroju czy fryzury. Na planie Teraz albo nigdy ekipa zastanawiała się, co teraz Kożuchowska zrobi z tymi ciemnymi włosami w M jak miłość" - opowiada Małgorzata Kożuchowska i dodaje: "Prywatnie jednak na razie zostaję blondynką".

Jaka jest twoja bohaterka z serialu "Teraz albo nigdy", czy to kobieta twarda, ale z sercem we właściwym miejscu, czy bezwzględna materialistka, dla której nie liczą sią uczucia?

Małgorzata Kożuchowska: To kobieta po przejściach, która raczej udaje ze jest silna. W rzeczywistości potrzebuje męskiego ramienia, wsparcia i uczucia. Tęskni za tym jak większość kobiet. Ale ponieważ raz się sparzyła - była mężatką, była w ciąży, straciła dziecko, facet ją opuściła, próbowała popełnić samobójstwo - teraz jest zdystansowana wobec mężczyzn i nowych uczuć. Myślę, że udaje przed światem, przed bliskimi i sama przed sobą.

Reklama

Przyjęłaś tę rolę bo postać ci się spodobała?

Małgorzata Kożuchowska: Kobiety które gram w "M jak miłość", i w "Tylko miłość", są ciepłe, owszem, walczą o uczucia, ale się przed nimi nie bronią. Są to sympatyczne, miłe kobiety. A ta jest twardzielką, trochę połamaną, pokaleczoną. To mi się wydało ciekawe.

I na potrzeby tej roli zostałaś brunetką?

Małgorzata Kożuchowska: Dostrzegłam w tym spójność z charakterem postaci. Zawsze kombinuję jak postać ma wyglądać, jak podkreślić jej cechy za pomocą stroju czy fryzury. Na planie "Teraz albo nigdy" ekipa zastanawiała się, co teraz Kożuchowska zrobi z tymi ciemnymi włosami w "M jak miłość". Głównie mężczyźni reagowali z taką troską. Wzruszyło mnie to. Prywatnie jednak na razie zostaję blondynką. Kiedy ma się możliwości, żeby coś zmienić na moment a potem wrócić do tego, do czego jesteśmy przyzwyczajeni i w czym czujemy się najlepiej, to się z tego korzysta. Nie trzeba wtedy podejmować drastycznych decyzji.

Jak sądzisz, czy mężczyźni wolą złe kobiety, ale żenią się z grzecznymi dziewczynkami?

Małgorzata Kożuchowska: Myślę, że coś w tym jest. Kobiety fatalne kręcą facetów, mają pazurek, magnes, który przyciąga i fascynuje. Ta ciemna strona mocy jest bardzo atrakcyjna. Ale kiedy podejdzie się zbyt blisko można się sparzyć. Więc na życie na pewno bezpieczniej jest się zbliżać do osób które wzbudzają zaufanie i które gwarantują nam poczucie bezpieczeństwa a nie tylko huśtawkę emocjonalną.

W tym miejscu przyjmij nasze nieco spóźnione gratulacje z okazji ślubu. Czy na moment przed ceremonią nie obleciał cię strach taki, że chciałaś zrezygnować?

Małgorzata Kożuchowska: Uciekająca panna młoda? Nie, kiedy już się na coś zdecyduję, nie cofam się. Jestem dość rozsądna. Nie przypominam sobie żebym kiedykolwiek na godzinę, czy dzień przed wpadła w panikę. Taka sytuacja mi się nie zdarzyła.

Jesteś zwolenniczką krótkiej czy długiej smyczy?

Małgorzata Kożuchowska: Bardzo ważne jest szanowanie nawzajem swojej wolności, oczywiście czujność wskazana i będę raczej czujną małżonką. Ale nie wyobrażam sobie żeby związek małżeński na tyle zmienił moje życie, żebym się czuła zniewolona. Raczej postrzegam ten związek w kategoriach wolności i umiejętności szanowania wolności tej drugiej osoby.

Jak często twój mąż ma prawo wychodzić na piwo z kolegami?

Małgorzata Kożuchowska: Do pierwszych oznak alkoholizmu (śmiech). To żart oczywiście bo wtedy może być już za późno. Wszystko w granicach rozsądku oczywiście. Jeżeli facet wychodzi z kolegami na mecz a potem napije się piwa, a w tym czasie kobieta idzie z przyjaciółkami na kawę albo do kina - to jest wszystko ok. Natomiast jeśli te proporcje zaczynają przeważać w tę lub drugą stronę, czyli on jest częściej z kolegami na meczu i na piwie, niż ze swoją żoną czy dziewczyną, a dziewczyna częściej z koleżankami, niż ze swoim mężem, to trzeba sobie powiedzieć: "Stop, usiądźmy i porozmawiajmy, spróbujmy przywrócić naszemu związkowi zdrowie proporcje".

A ile razy w ciągu dnia mąż może obejrzeć się za inną kobietą?

Małgorzata Kożuchowska: Nigdy się nad tym nie zastanawiałam, aczkolwiek nie należę do osób przesadnie zazdrosnych. Uważam, że jeśli idzie fajny facet, a ja idę ze swoim facetem, to mogę mu nawet zwrócić na to uwagę: "Zobacz jaki niezły kaloryfer" (śmiech). To oczywiście jest sytuacja plażowa. Ale to działa także poza plażą i także w przypadku kobiet. Zdarzyło mi się niejednokrotnie zwrócić uwagę narzeczonego na jakąś kobietę, która w spektakularny sposób zwróciła moją uwagę swoją urodą albo figurą czy ubiorem. To jest tak, jakby się oglądało piękne obrazy w galerii. One wzbudzają emocje ale nie są niebezpieczne. Natomiast jeśli on ogląda się za inną, idzie za nią a mnie zostawia, to już nie jest normalne. To jest niebezpieczne. Ale takiej sytuacji, dzięki Bogu, odpukać, nie miałam w życiu. I mam nadzieję, ze nie będę miała.

Jesteś bardzo zajętą kobietą, grasz w kilku serialach telewizyjnych i w teatrze, jesteś ambasadorem Fundacji "Mam marzenie" i twarzą "Twojego stylu", udzielasz się towarzysko i zawodowo. Czy masz czas, żeby wydawać pieniądze, które zarabiasz?

Małgorzata Kożuchowska: Wydawanie pieniędzy to czynność odstresowująca i czasem oddaję się temu szaleństwu. Najczęściej wydaję na wyjazdy, relaksują mnie te moje "ucieczki" i regenerują. Jeśli w miejscu do którego jadę są jeszcze nowe sklepy to nie odmawiam sobie przymierzenia paru rzeczy. A kiedy już się dość naprzymierzam to nawet nie muszę kupować, moja kobieca, zakupowa próżność zostaje zaspokojona. Mam też umiejętność kupowania rzeczy na zaś. Kupuję coś, co nie jest mi w tym momencie potrzebne, ale wiem, ze za chwilę mi się przyda i dzięki Bogu bo kiedy okazja zjawia się nagle, wiem, że mam w co się ubrać. To mi sprawia ogromną frajdę.

Jak to robisz, że trafiasz z modą w to "zaś"?

Małgorzata Kożuchowska: Instynkt. Kupuję rzeczy, które mi się podobają i umiem wybrać z wieszaka co trzeba. Co nie znaczy, że nie zdarzają mi się wpadki. Kiedy wracam do domu zastanawiam się: "Boże, dlaczego ja to kupiłam!?". Czasem ulegam nastrojowi sklepu, albo ekspedientki. To jak z potrawami, które dobrze smakują w innym klimacie, ale kiedy się je przywiezie do Polski nie są już takie czarowne.

Ale nie wybierasz miejsc tylko ze względu na fajne ciuchy?

Małgorzata Kożuchowska: Nie, jestem człowiekiem przyrodolubnym. Lubię góry, bardzo lubię morze, bo tam jako dziecko jeździłam na wakacje, lubię ciepłe akweny i pływanie. Wszystko co się kojarzy z beztroską, kiedy nie trzeba biec, nie trzeba wyglądać, kiedy nic nie musisz musieć.

Można tupnąć nogą, zatrzymać tę karuzelę i pozwolić sobie na ucieczkę od codzienności?

Małgorzata Kożuchowska: Można. Mam czasem takie momenty kiedy myślę, że jeszcze dwa kroki i dojdę do ściany. Wtedy wiem, że muszę sobie zrobić przerwę, złapać oddech, zdystansować się. Im większy stopień desperacji, tym łatwiej mi to zrobić. I rzeczywiście parę razy w życiu zdarzyło mi się powiedzieć "stop", muszę wyjechać bo inaczej będziecie mnie odwiedzać na Sobieskiego (szpital psychiatryczny w Warszawie - red.)

Jakie były tego konsekwencje?

Małgorzata Kożuchowska: Świat sobie biegł swoim tempem, tylko beze mnie. Tak jak w piosence u Ani Marii Jopek - "...niech ktoś zatrzyma wreszcie czas, ja wysiadam". Teraz co prawda tak lekko o tym rozmawiamy, ale trzeba się sporo napocić żeby sobie taką przerwę zorganizować. Poprosić wiele osób żeby mi to umożliwiły, żeby na przykład "wyjechały" moją postać. Ale jest to możliwe. Nie można cały czas pędzić. Lata uciekają i potem trudno do nich wrócić. Chyba że na zdjęciach. Można też obejrzeć sobie filmy ze swoim udziałem i pomyśleć: "O Boże, jaka ja wtedy byłam młoda i zdolna". A teraz jestem piękna i mądra (śmiech).

Co byś zmieniła, gdybyś mogła cofnąć czas?

Małgorzata Kożuchowska: W moim życiu nie zdarzyło się nic takiego, co chciałabym wytrzeć gumką myszką. Chyba niczego bym nie zmieniła. Lubię swoje życie. Dzisiaj z perspektywy lat myślę jedynie, że pokolenia, które teraz wchodzą w dorosłe życie mają więcej odwagi. U mnie wszystko działo się "step by step". Wszystko toczyło się po kolei i po bożemu: najpierw szkoła, potem druga, potem matura, studia, praca. Nie byłam na tyle odważna, żeby wyjechać i spróbować sił poza krajem. Dzisiaj na to żeby zaczynać coś nowego jestem już za stara, ale czasem myślę jeszcze, że gdzieś wyjadę i spróbuję zrobić coś innego, w innym miejscu.

Praca, szkoła, małżeństwo i co dalej? Macierzyństwo?

Małgorzata Kożuchowska: Pewnie tak. Wszystkie moje znajome, które tego doświadczyły twierdzą, że jest to nieporównywalne z niczym.

RMF FM
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy