Piotr Nerlewski o odejściu z "M jak miłość": Świadomie zakończyłem ten etap
Zrezygnował z roli Franka w "M jak miłość", żeby sprawdzić się w innych produkcjach. Niedawno Piotr Nerlewski wystąpił w filmie amerykańskiego reżysera. – Jednak nie marzę o zagranicy, wolę grać w kraju – mówi aktor, którego obecnie możemy oglądać w serialu "Za marzenia".
Piotr Nerlewski ma 29 lat. W 2016 roku ukończył PWST w Krakowie. Cztery lata wcześniej zadebiutował w serialu "Pierwsza miłość". Na koncie ma m.in. jedną z głównych ról w filmie "Jack Strong".
Bartek Sokół, w którego wcielasz się w serialu "Za marzenia", to chłopak o złotym sercu. Wszystko, co robi, chce robić dobrze, ale rzadko kiedy mu się udaje...
- Chyba każdy z nas tak ma, że czasem coś nie wychodzi. Bartkowi może częściej niż innym, te jego wpadki są trochę przerysowane, ale w sumie takie życiowe, prawdopodobne. Myślę, że postać ta budzi sympatię i zrozumienie. To serial dla ludzi takich jak serialowi bohaterowie, czyli wchodzących dopiero w dorosłe życie, poszukujących celów, nie do końca świadomych swoich możliwości. Ale z tego, co wiem, ogląda nas też spora grupa starszej widowni, zaciekawionej tą zwyczajną historią, opowiadaną w niebanalny sposób.
Widzowie polubili twojego bohatera. Może Bartek nas jeszcze czymś zaskoczy?
- Sam się nad tym zastanawiam. Na pewno sporo będzie się działo w drugim sezonie. W tej chwili trwa w najlepsze wymyślanie kolejnych przygód dla naszej serialowej trójki. Zdradzę, że niebawem Bartek wyprostuje swoje wszystkie sprawy i bardzo się zmieni. Wzmocni się, stanie się bardziej odpowiedzialny. No i dalej będzie kwitła jego przyjaźń z dziewczynami.
"Za marzenia" powstaje na kanwie książki "Zaczaruj mnie" autorstwa Karoliny Frankowskiej, która jest również scenarzystką serialu...
- ... a jednocześnie dobrym duchem produkcji, towarzyszy nam na planie wraz z głównym reżyserem, Olgą Chajdas, ciągle coś zmienia, dopisuje. Wspomniana książka była tylko punktem startowym naszej opowieści, która teraz idzie już własnym torem.
Jak się układa współpraca w serialowym trójkącie: Ania - Zosia - Bartek, czyli Twoje spotkanie z Anią Karczmarczyk i Mają Bohosiewicz? Znaliście się wcześniej?
- Poznaliśmy się na castingu, Anię widziałem kiedyś na festiwalu szkól teatralnych. Dogadujemy się bez problemu, jest miło.
Ale rozumiem, że prywatnie się nie przyjaźnicie?
- Każdy z nas ma swoje życie, po zdjęciach gna się do własnych zajęć, obowiązków, przyjemności. Maja ma dwoje dzieci, Ania jest tuż przed ślubem, a ja prosto z planu wracam do Poznania, gdzie mieszkam od jakiegoś czasu ze swoją dziewczyną i gram w tamtejszym Teatrze Polskim. Właśnie ta praca spowodowała, że wyprowadziłem się z rodzinnej Warszawy. Idę niejako pod prąd, bo zwykle jest odwrotnie i ludzie masowo w poszukiwaniu pracy przybywają do stolicy, tak jak choćby bohaterowie naszego serialu.
Widzowie wspominają cię wciąż jako sympatycznego Franka z "M jak miłość", który podbił serca wielu pań.
- To znaczy, że dobrze wykonałem swoją robotę. (uśmiech) Świadomie zakończyłem ten etap, postanowiłem odejść, by realizować inne ciekawe projekty.
Co masz "na tapecie" teraz, poza pracą w teatrze i serialem "Za marzenia"?
- Zagrałem w filmie "My name is Sara" amerykańskiego reżysera, Stevena Oritta, którego akcja toczy się w latach 40. ubiegłego stulecia na Ukrainie.
Kiedy premiera?
- U nas - nie wiem. To chyba film robiony na Amerykę.
Może być tak, że jak ciebie tam zobaczą, to cię nam zabiorą?
- Może... Ale nie wiem, czy chciałbym. Na razie jestem zadowolony z tego, co mam tu. A mam dużo. I nie czuję jakiegoś specjalnego parcia na szkło i karierę za granicą. Myślę, że w kraju jest jeszcze wiele do zrobienia...
Niebawem wakacje. Jak i gdzie planujesz odpocząć?
- W tej chwili w moim życiu wszystko bardzo dynamicznie się zmienia. W związku z tym, że będziemy kręcić drugi sezon serialu "Za marzenia", na razie plany wakacyjne odkładam na bok. Na odpoczynek będę musiał trochę poczekać.
Rozmawiała Jolanta Majewsak-Machaj